Miniony rok pokazał nam bardzo wyraźnie, że jeżeli chcemy wszystko kontrolować, zaplanować i rozważyć to grubo się na tym przejedziemy :D Jest takie piękne zdanie
,,Powiedz Bogu jakie masz plany, żeby mógł się pośmiać”
I to nie chodzi o to, że nie warto planować. To jest bardzo ważne, żeby mieć wizje i kierunek, ale równie ważne jest nieprzywiązywanie się na sztywno i kwadratowo JAK do tego celu dojdziemy. Zaufajmy w plan mądrzejszy od nas ;) Dlatego na ten rok proponuję Wam zupełnie inne podejście. Podejście, w którym najmocniej zagrają dwa wyrazy: SERCE oraz ZAUFANIE.
Otacza nas bezwarunkowa miłość. Kiedy spojrzysz ,,z góry” na wszystko, co Ci się przytrafia możesz zobaczyć, że wszystko ma sens, ma swoją przyczynę i jest z jakiegoś powodu. Spójrz na wszystko co spotkało Cię w minionym roku z góry – na swoje życie, swoją przeszłość Zobacz w tym przyczynę, skutek, korzyści dla Ciebie. Zobacz po co wydarzyły się pewne rzeczy z perspektywy wyższego planu, czego miały Cię na uczyć, w co uzbroić, jak wzmocnić, jak wygładzić, jak sprowadzić Cię do Twojej prawdy.
Ostatnio miałam medytację, która przypomniała mi dzień mojej podróży na południe Francji. Samotna podróż wgłąb siebie, chociaż wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, nie byłam nawet na starcie świadomej drogi rozwojowej, chociaż dzisiaj już wiem, że wtedy już dawno byłam na tej drodze.
To był czas po rozstaniu, w którym postanowiłam odkrywać życie PO SWOJEMU, wyciskając z niego PO SWOJEMU bez żadnych ograniczeń, tego że komuś się nie chce, nie podoba się, nie pasuje. Pojechałam w podróż na własnych zasadach. Spałam na kanapie u obcych ludzi, oraz w 5-gwiazdkowym hotelu w raju. To była podróż z leżeniem w parku na trawie i oglądaniem wybitnych dzieł sztuki. Z jedzeniem bułki na murku i z pysznymi smakami w lokalnych restauracyjkach. Niesamowita podróż, w którą pojechałam spontanicznie, bo tak szarpnęło mnie serce.
Prawdziwa podróż wewnętrzna zaczyna się od szarpnięcia serca. Głosu intuicji, który wskazuje Ci czasami kompletnie nieracjonalny kierunek, za którym jednak postanawiasz iść.
Pamiętam moment kiedy wysiadłam w Cassis, miejscowości we Francji, o której mówi się że „jak widziałeś Paryż ale nie widziałeś Cassis to nie widziałeś jeszcze Francji”. To niesamowite, ale do tego miejsca coś mnie POPROWADZIŁO. Ja nawet nie sprawdziłam go w sieci, po prostu po przeczytaniu tego zdania, postanowiłam, że tam pojadę. Wysiadłam na lotnisku, następnie przetransportowałam się na dworzec w Marsylli autobusem, a tam kupiłam bilet pociągiem do Cassis. Po kilkudziesięciu minutach wysiadłam na małym dworcu po środku niczego. Tak, kompletnie niczego! To nie był miejski dworzec z taksówkami jakiego się spodziewałam. To była mała wioseczka z zamkniętym budynkiem dworca. Nie było widać oznak miasta w okolicy czy w ogóle możliwości złapania jakiegoś transportu – głucha, piękna wieś. Trochę zaniepokojona jako jedyna osoba na tym dworcu zastanawiałam się co mogę zrobić i wtedy jedyne co mi przyszło do głowy to „zaufać i czekać”.
Minęło dosłownie kilka minut, kiedy pojawił się kierowca w całkowicie pustym autobusie i powiedziała „Alle”. Zabrał mnie – jedną, jedyną pasażerkę i wiózł przez wsie, plantacje winogron, wzgórza i jakieś szalone, wiejskie drogi. Mnie, jedyną pasażerkę. W którymś momencie zobaczyłam widok, który urwał mi głowę. Uwiercie lub nie ale powiedziałam na głos „chyba sobie kurwa żartujecie”. Kiedy zobaczył Cassis z perspektywy wzgórza nie mogłam w ogóle uwierzyć, że to jest możliwe, że tak przepiękne miejsce w ogóle istnieje i trafiłam do niego realnie bez żadnego researchu, wiedzy, że to jest taki obłęd. Czułam jakby przed moimi oczami pojawiło się jakieś nadprzyrodzone objawienie, to wszystko nie miało logicznego sensu. Kierowca pustego autobusu odwiózł mnie pod hotel, pożegnaliśmy się i tak… zniknął. Wyobraźcie sobie, że dopiero wiele lat później przypomniałam go sobie, wróciłam myślami do tego dnia i zapytałam się siebie „kim był ten mężczyzna, kto go tam przysłał”. Jak to jest możliwe, że nagle po środku niczego pojawia się stary autobus i wiezie jedną osobę przez absolutnie przepiękne krajobrazy wioząc ją prosto do raju, dokładnie pod hotel . Dzisiaj jak myślę o abstrakcji tego wydarzenia, wiem że to wszystko nie było przypadkowe, że to była mocna, czuwająca nade mną ręka.
Ręka, która czuwa nad nami zawsze kiedy zaufamy i pójdziemy za szarpnięciami naszego serca i zamiast kurczowo trzymać kontrolę powiemy „ok, ufam, że będzie dobrze”.
To był czas, w którym nie wierzyłam w żadną wielką moc, w żadną fizykę kwantową, Wszechświat, Boga czy inne „cuda” – nazwij to jak chcesz. Wtedy nie umiałam zobaczyć tej sytuacji tak jak widzę ją dziś. Dziś wiem, że skierowałam się do siebie – do potrzeb, do swoich odpowiedzi, do szukania siebie. I na tej drodze dostałam wielkie wsparcie i wielkie prowadzenie – tak to działa. Nie musisz być uduchowionym mnichem zanurzonym w książki o pracy wewnętrznej. Wystarczy, że otworzysz się na poznawanie siebie i swojej najprawdziwszej ścieżki życia poprzez podążanie za swoją intuicją, sercem i pragnieniem. Zadaj sobie pytanie:
Kim jestem?
I nie spocznij zanim tego nie poznasz, nie dowiesz się, nie przetestujesz, nie posmakujesz. Ja szukając tej odpowiedzi zanurzyłam się w obłędnych wodach Lazurowego Wybrzeża, oglądałam niesamowite klify z perspektywy wody, zwiedzałam świat z mapą, bez internetu. To był niebywały czas. NIEBYWAŁY. Przekroczyłam starą wersję siebie z 70 razy. Pamiętam jak czekałam na człowieka, który miał być moim gospodarzem na coachsurfingu (darmowy nocleg polegający na wymianie kulturowej, spędzaniu wspólnie czasu itp). Ale się stresowałam! Przecież mógł być to ktoś kogo nawet nie polubię, a miałam u niego i jego dziewczyny spędzić następnych kilka dni w Aix en Provance. I Kochani… to był niebywały czas, a w kontakcie jesteśmy do dzisiaj. Takie głębokie zanurzenie we francuski dom, ich zwyczaje, rytuały, rozmowy, styl życia. Coś pięknego! A zapomniałam dodać, że dziewczyna wyjechała i zostałam sama z grupą 3 facetów :D I chociaż może z poziomu rozumu nie brzmi to zbyt bezpiecznie to z poziomu serca totalnie czułam, że wszytko jest dobrze, że mogę im zaufać że to niesamowicie dobrzy ludzie. Nigdy nie zapomnę wspólnego serfowania na desce na środku salonu :D Tego samego salonu, gdzie spałam na materacu na ziemi i rano obudził mnie francuski monter internetu, który przysiadł prawie na mojej głowie. To są wspomnienia nie do zastąpienia, ani nawet nie do opowiedzenia. To był czas kiedy wyciskałam życie tak mocno, że nie da się bardziej to była KWINTESENCJA ŻYCIA i poznawania siebie.
W poście sprzed 6 lat relacjonując te wydarzenia napisałam taki cytat. Nawet dzisiaj mam ciarki :)
Podróżowanie jest brutalne. Zmusza cię do ufania obcym i porzucenia wszelkiego co znane i komfortowe. Nic nie należy do ciebie poza najważniejszym – powietrzem, snem, marzeniami, morzem i niebem
Cesare Pavese
Przez cały czas, caaaały czas w tym okresie byłam PROWADZONA. Dzisiaj to wiem. Masa zbiegów okoliczności, przypadków, synchroniczności i przychylnych sytuacji oraz osób. Gdzieś na obcym lądzie byłam absolutnie otulona pełną opieką. W tych warukach odkryłam o sobie i o świecie masę rzeczy, jakby waliły do mnie z każdej strony odpowiedzi, które właśnie wtedy potrzebowałam dostać.
Pamiętacie takie etapy swojego życia? Kiedy nic nie było wiadomo, wiele znaków zapytania, wątpliwy plan ale jakieś wewnętrzne poczucie, że wszystko będzie dobrze? I…. było ;) Gratulacje, przeżyliście czyste doświadczenie prowadzenia będąc na drodze swojego serca. Teraz wystarczy ponowić to w tym, aktualnym życiu, w tym nowym roku. Jeżeli nigdy nie mieliście takiego chociaż krótkiego etapu, kiedy „wszystko wspierało” (wątpię – poszukaj dobrze w pamięci!!!!) to czas, żeby to doświadczenie stworzyć.
Jak zacząć? Po prostu zaufaj, że wszystko, co przytrafia się w Twoim życiu – czy to dobre czy niepożądane jest DLA CIEBIE, a nie przeciwko Tobie. Wystarczy, że odczytasz wiadomość ;) Spróbuj nieco puścić kontrolę, zaufać i trochę bardziej płynąć z nurtem życia. Reagować intuicyjnie na wydarzenia, zasłyszane głosy, szarpnięcie, żeby pojechać w prawo zamiast w lewo.
Delikatnie odpuść, daj się prowadzić i sprawdź co się stanie.
Wraz z czytaniem tego bloga juz zaczęła się Twoja podróż wewnętrzna, a ja być może jestem Twoim kierowcą w pustym autobusie, który wiezie Cię do pięknych widoków. Kim jest ten kierowca? Czy pojawił się w Twoim życiu „przez przypadek”? Kto go przysłał? Nie ważne. Odpuść kontrolę i zaufaj, że zawiezie Cię w piękne miejsce – do życia na jakie zasługujesz… ;)
Cudownego roku 2021!!!!!!
PS Na start roku mam dla Was piękny projekt, który dla niektórych z Was być może będzie takim właśnie biletem do własnej podróży wewnętrznej. Stworzyłam go z Patrycją – Travelover, są to nasze rozmowy, nasze historie, ale Wasz proces.. To będzie audiopodróż po dylematach dziewczyn w okolicach 30-tki. Zebrałyśmy najczęstsze pytania, problemy naszych obserwatorek na temat związków, ram społecznych czy kariery i staramy się być balsamem na te wszystkie bolączki ;) Balsamem, który będziecie mogły spokojnie odsłuchać w zaciszu swoich domów. Premiera już w niedzielę 3 stycznia, bądźcie z nami na żywo na instagramie Patrycji !