Są takie zdania, które śmiało można wsadzić do wora ,,frazes”. Według definicji z jakże ważnej Wikipedii synonimami tego hasła są banał, oczywistość, slogan czy stara śpiewka. I taką ,,starą śpiewką” jest to, że ,,trzeba być sobą i żyć po swojemu”. Ile razy to słyszałeś/łaś? Pewnie ze 350, tylko co z tego, co z tym zrobić, jak to obsłużyć? To trudne w czasach pełnych zobowiązań, idealnych wirtualnych żyć i zawodowych schematów. Okazuje się, że ten ,,frazes” stał się w dzisiejszym świecie – świecie internetowej rzeczywistości, sztucznie kreowanych żyć, cudzych oczekiwań i wszechobecnych korporacyjnych ram… czystym luksusem.
Ja obsługę ,,żyć w zgodzie ze sobą” ogarnęłam całkiem świetnie, chociaż przyznaję, że dorosłość czasem przeszkadza w stosowaniu tego hasła zawsze, wszędzie i o każdej porze.
fot. The Other Side – Karol Niziołek
Wiecie ile mamy żyć? Przypomnę – jedno. Jeżeli w tym jednym życiu Ty, Ty lub Ty uważasz, że masz czas na bycie kimś kim nie jesteś, na zachowywanie się wiecznie tak jak oczekują inni… to zazdroszczę. Ja nie czuję, żebym miała czas na bycie NIE SOBĄ. Myślę, że nie mam także czasu na nieprawdę, na kreowanie sztucznej rzeczywistości – czy to w sieci czy w realu, nie mam czasu na wszelkie udawanie, na ,,sympatie”, które wcale nimi nie są, nie mam czasu na powierzchowne sytuacje, które mnie nie interesują i przede wszystkim nie mam czasu na ludzi, którzy na to nie zasługują. Nie chce mi się udawać w żadnej dziedzinie życia, bo nie muszę, nikt z Was nie musi. Do tego potrzeba dużej siły, ale warto ją znaleźć, bo tylko wtedy zobaczysz czym jest prawdziwy luksus, kompletnie niezależny od diamentów i dolarów.
Od czasów kiedy tylko pamiętam czyli na etapie jakiejś czterolatki byłam mocno niezależna – jak coś było ,,be” to było i już. Dzisiaj mam 24 lata więcej i świat stał się znacznie bardziej skomplikowany – wszystko jest już raczej w odcieniach szarości, bardzo rzadko jest tylko czarne lub białe. Jednak przy podejmowaniu wszelkich decyzji pomaga mi jedno niezmienne zjawisko – takie zwykłe uczucie w brzuchu a czasem w klatce piersiowej, że coś jest OK albo jest BARDZO NIE OK. I chociaż czasem nie wiem do końca czy moje decyzje są słuszne lub ,,racjonalne”, to wiem, że wszyscy mogą myśleć jedno, a ja czuję swoję. Podpowiada mi to zwykłe uczucie w środku – każdy z Was je ma – a ja dopuszczam je do głosu. Czyli matkę oszukasz, znajomych na fejsie oszukasz, nawet partnera oszukasz, ale siebie… chociażby skały srały, nie oszukasz.
Tak oto przez ostatnich parę lat dorosłego życia nauczyłam się, że rzeczywistość się zmienia, ludzie się zmieniają, otoczenie jest płynne, prace są różne, szefowie przeróżni, miłości udane i nieszczęsliwe, okazje rozmaite. I jeżeli w tym zmiennym świecie żyjesz zgodnie z tym ściskiem w brzuchu lub euforią w piersiach to ostatecznie mimo trudności – znajdujesz właściwą drogę i wygrywasz. Jeżeli natomiast jesteś chorągiewką wiejącą z kierunkiem cudzych oczekiwań i opinii to jesteś… no właśnie – kim jesteś?
Pamiętam jak chodziłam w białych kozakach i różowym futrze. To było tak strasznie brzydkie, jak wspominam to dzisiaj… ale wspominam też uczucie totalnej pewności, które towarzyszyło tej 15-latce. To było moje pieprzone futro i moje kozaki z tęczą, na które zbierałam tygodniami i szłam w nich z pełnym przekonaniem, że jest mi doskonale, a co kto myśli to… szczerze chyba nawet nie przeleciało mi przez głowę, żeby zająć się tym, że ktoś coś w ogóle o mnie myśli – czy to dobrze czy źle. O! jak wzięłabym sobie tę pewność nastolatki, którą wtedy miałam – to był prawdziwy luksus. Dzisiaj jak czirliderka, którą wtedy byłam (!) dopinguję sama siebie, żeby w tej już nie biało-czarnej dorosłości pamiętać, że niezależnie od miliona czynników fajnie jest być nawet dziwną a czasem nierozumianą, ale jednak sobą.
Nigdy nie daj sobie wmówić, że żyjąc w zgodzie ze swoimi marzeniami, zasadami czy pragnieniami żyjesz błędnie. Jeżeli nie krzywidzisz przy tym innych, to jesteś na fantastycznej drodze, której absolutnie nikt nie musi rozumieć. Niech wszyscy powiedzą, że jesteś nie z tego świata, niech powiedzą, że musisz zejść na ziemię, niech mówią, że ,,jeszcze się przekonasz” . Chryste ile razy ja to słyszałam od byłych szefów czy chłopaków – BYŁYCH to chyba słowo klucz :D Jak usłyszysz ,,daj spokój, inni mogą Ci pozazdrościć takiego faceta / pracy / życia, a Ty narzekasz” to UCIEKAJ. Jeżeli ktoś Ci doradza, żebyś żył po dziadowsku, bo przecież chłop nie bije, a w pracy płacą, to niech sam sobie tak żyje, a Ty idź jednak o krok dalej. Niech mówią… nic nie szkodzi póki wszystko co robisz jest TWOJE, bo wtedy niezależnie od konsekwencji wiesz, że zrobiłeś to w zgodzie ze sobą i widocznie tak musiało być. Nie, nie chodzi o egoizm, próżność czy wyniosłość – nie, te są marne i do niczego fajnego nie prowadzą. Chodzi o to, żeby ominąć kontekst, szarości, wpływy i oceny, a potem spojrzeć NA SIEBIE i na to co TY tak na serio myślisz na jakiś temat – co podpowiada Ci… brzuch :)
Są momenty, w których jestem tego pewna jak tego, że jestem brunetką z Kielc, która kocha kundle. W takich momentach piszę taki tekst, który będzie wisiał, straszył i przypominał. Tekst, który nie da mi zapomnieć, a Tobie przypomni, że… moje życie = moja sprawa, której nikt nie musi rozumieć. Żyj po swojemu, słuchaj głosu w środku, nie daj się innym, bo ostatecznie… to Twoje JEDNO życie, w którym masz prawo do prywatnego, małego ale wielkiego luksusu bycia… TOBĄ :)
2 comments
Basia, bardzo lubię czytać to co piszesz. Jesteś świetną osobą i swoimi wypowiedziami, wpisami, pracą i życiem, którym się dzielisz – świetnie motywujesz innych. Mnie z pewnością. Strach pomyśleć, co to będzie po 30 – tce ;-) Pozdrowienia od znajomej z korytarzy I LO :)
Molka…. I LO <3 jakie to były cudowne czasy… :) bardzo się cieszę, że moje teksty czasem ruszą czyjąś duszę :D dzięki!