Nie zliczę, ile razy usłyszałam, jakie to szczęście, że ten paskudny rok już się kończy. Jednak ta słyszalna w głosie ulga dała mi do myślenia. Czy ten, 2020, rok naprawdę jest wart wykreślenia? Był wyjątkowy. Był inny. Może był taki nie bez powodu? Nowy rok niesie za sobą chęć do podsumowań. I z nieukrywaną przyjemnością to teraz uczynię. Bo choć nie będę ingerować w odczucia innych osób, każdy z nas mierzy się z czymś innym, to ten rok dał mi to, czego nie dał żaden inny.
Mnie też rozczarował, sprawił sporo przykrości, popsuł wiele planów, w jakiś sposób ograniczył. Tylko kiedy spojrzymy na to z innej strony okaże się, że dzięki temu zwrócił naszą uwagę na coś, czego wcześniej nie dostrzegaliśmy. W pewnym momencie ludzie niemalże na całym świecie musieli na wiele tygodni zamknąć się w czterech ścianach. Niesamowite ograniczenie wolności, prawda? Jednocześnie dzięki temu mogliśmy zrozumieć, że mamy ogromne szczęście mając pracę, którą spokojnie możemy wykonywać z domu. Mieliśmy okazję, by dostrzec nasze rodziny, partnerów, domowników, z którymi się zbliżyliśmy, umieliśmy dogadać i od których dostaliśmy wsparcie. Polubiliśmy się z naszymi mieszkaniami, uwiliśmy jeszcze milsze gniazdko, doceniliśmy takie oczywistości jak internet, ogrzewanie, ciepła woda i prąd. Świat przeżył już nie jedną tragedię, z której się podniósł.
Ten rok, jak żaden inny, nauczył mnie wdzięczności. I to właśnie ją mam zamiar pielęgnować w kolejnych latach. Przez te kilka szalonych miesięcy nauczyłam się zauważać małe przyjemności. Każdego dnia. Nie było fajerwerków, bo pandemia zabrała nam te wszystkie kolorowe atrakcje. Dała nam natomiast czas i przestrzeń do tego, by spojrzeć na swoje życie z nieco innej perspektywy. Może trochę z odległości. Bez tych wszystkich upiększaczy i otaczających nas tłumów.
Pytanie czy odrobiliśmy tę lekcję? Bo jeśli po tych dwunastu miesiącach jest w nas tylko żal, złość i rozczarowanie to coś tu poszło nie tak. Żadna sytuacja, nawet ta nie przyjemna, nigdy nie jest zerojedynkowa. Jedna osoba może widzieć w 2020 roku tylko porażkę, inna dostrzeże w nim niewiarygodną szansę, by się obudzić, odetchnąć pełną piersią i zacząć żyć naprawdę.
Ten rok nauczył mnie także pokory. Tego, że nic nie mamy na zawsze, ani na stałe. I, że zamiast skrupulatnie rozpisanego harmonogramu każdego dnia, ważniejsza jest spontaniczność i umiejętność brania tego, co daje życie. Tu i teraz. Bycia elastycznym i gotowym do przyjęcia najróżniejszych scenariuszy. Przestałam też czekać od jakiegoś ważnego wydarzenia do kolejnego. Bo zrozumiałam, że w ten sposób traciłam wiele dni przeczekując na coś, co mija szybciej niż zdążę mrugnąć. Przez to pod koniec roku zawsze okazywało się, że tych fantastycznych chwil miałam garstkę. Teraz wiem, że jeśli tylko będę patrzeć wystarczająco dokładnie, dojrzę te drobnostki, które sprawią, że nawet zwykły poniedziałek może być niezwykły. A już na pewno wart zapamiętania.
Ten rok był także kluczowy pod względem relacji. Już nie było przypadkowych spotkań i szybkiego small talku. Trzeba było się nieco bardziej wysilić, aby utrzymać i zadbać o jakość naszych relacji z innymi ludźmi. Sposób w jaki podchodziliśmy do tegorocznych wydarzeń mówił sporo o nas samych. Czy mimo wszystko doszukiwaliśmy się pozytywów i dzieliliśmy nimi z innymi czy przerzucaliśmy na innych nasze troski i obawy? Z pewnością ten czas zweryfikował wiele znajomości. Przesiał te, które prawdziwe nie były choć takie nam się wydawały. Uwypuklił natomiast te, od których najczęściej otrzymywaliśmy dowody zainteresowania i wsparcia.
I nie, ja nie chciałabym wymazać tego roku z pamięci. Nie chciałabym go wykreślić z kalendarza. Bo podsumowując go okazało się, że obdarował mnie wieloma wspaniałymi darami. Weźcie kartkę i długopis i zróbcie szybką retrospekcję. Zdziwicie się, ile pięknych chwil było w tym, szalonym, 2020 roku. Bo on nie bez przyczyny był jaki był. Pojawił się po to, by każdemu z nas dać lekcję. Lekcję, która jednocześnie jest szansą. Pomyślcie o ile silniejsi wchodzimy w ten nowy rok. Z jakimi pragnieniami, energią i intencją. Do czego będziemy sięgać wiedząc to, co już wiemy o sobie i życiu. Nie zmarnujmy tego.
Ściskam,
Alicja
Alicja Janik dla www.barbra-belt.pl
1 comment
Kilka lat temu przydarzył się rok, w którym zmarły trzy osoby w moim otoczeniu, wtedy mówiłam “niech się skończy ten okropny rok”. Irytuje mnie każdy, który tak mówił o 2020, tylko dlatego, że nie mógł wyjść do kina albo na piwo do knajpy. A zeszły rok dla mnie? Wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim, moje dziecko zaaklimatyzowało się w żłobku, wszyscy w rodzinie są zdrowi, a wyjścia do restauracji nadrobimy z nawiązką, jak tylko to będzie możliwe