Pragnę odnieść się do empatii szanownego czytelnika. Wyobraźcie sobie, że w dni pracujące, przez cały rok musicie mieć na sobie ,,fajną” stylizację. A najlepiej ZAWSZE INNĄ, bo dwa razy do biura w tym samym nie powinno się iść. Oczywiście do biura można, ale na salony to już tak słabo – a salony to moje ,,biuro”. Oczywiście mam gdzieś teorię, że ,,dwa razy tej samej rzeczy się nie…. bla bla bla…” ale wciąż pozostaje kwestia, która jest bezdyskusyjna: ,,Stara, pracujesz w telewizji, pokazujesz się przed kamerą, musisz wyglądać”. Wyobraźcie sobie, że codziennie w pracy jesteście perfekcyjnie przygotowani do uwiecznienia waszego wizerunku i pokazania go setkom tysięcy widzów. Dlatego przez przypadek, a może przez doświadczenie, stałam się kompetentną osobą do zasugerowania, co zrobić, żeby w szafie mieć wszystko i na każdą okazję.
Wciąż nie czujecie potęgi tego dramatu? To podpowiem, że przez ostatnie 4 lata zaliczyłam około 700 eventów show biznesowych, a może i więcej. Założę się, że większość ludzi miałoby spory dylemat co ubrać nawet na jedno z takich wydarzeń, a ja tych franc obskoczyłam 700… Od konferencji przez pokazy, po rozdania nagród w towarzystwie prezydenta. I bądź wariatko ubrana stosownie i inaczej na każdą okazję. Mordor.
Oczywiście, że ludzie mają większe problemy w pracy. Oczywiście, że i ja mam większe. Ale dzielę się z Wami tym jednym, który sprawia, że jestem klasyczną kobietą ale do potęgi n-tej, albo nawet grana jest ostra silnia. Moment, w którym otwieram szafę jest momentem czystej nienawiści. Czystej, bo przypomina mi o codziennym, jęczącym problemie. Ulgę przynosi mi parę rzeczy, które potrafią uratować mnie w chwili dramatu, bo ,,45 minut do kotleta, a ja nie mam się w co ubrać”. Tak oto okazało się, że stworzyłam perfekcyjnie stworzoną ,,bazą” w szafie, która wcale nie jest stertą bezbarwnych rzeczy, tworzących nijakie stylizacje.
Krok 1. FASONY. Wiesz jakie w ogóle lubisz i w czym dobrze prezentuje się Twój tyłek? Jak nie wiesz, a Twoim stylem są trendy od blogerek to jest niedobrze. Należy wrócić do źródeł. Zastanów się w jakich ,,dołach” czujesz się najlepiej (rurki / dzwony / ołówkowe spódnice etc). Przemyśl w jakich ,,górach” do tych ,,dołów” czujesz się idealnie (topy / t-shirty / koszule czy golfy). ULUBIONY DÓŁ I ULUBIONA GÓRA MAJĄ DOBRZE RAZEM GRAĆ. Warto pomóc sobie czytając to i owo na temat dobrych fasonów do Twojej figury, żeby nie zabić swojej talii tudzież pupy – teraz takich poradników/blogów jest mnóstwo.
Krok 2. KOLEKCJONUJ. Jak już odpowiesz sobie, które z tych rzeczy są Twoimi top of the top to bez eksperymentów kupuj właśnie TE I TAKIE przy każdej okazji, kiedy możesz sobie na to pozwolić, w (prawie) każdym kolorze, wzorze i materiale. Nad tym nie musisz się zastanawiać – to zawsze dobry zakup, kolekcjonuj te dobre wybory.
Przykładowo ja mam TONY spodni z wysokim stanem. Do tego STERTĘ krótkich bluzeczek/bluz/topów. Opcjonalnie szerokie t-shirty/koszule do wciągnięcia w te gacie. Otwieram szafę, biorę cokolwiek z kupki ,,spodnie” dobieram do tego cokolwiek z kupki ,,góra” i jestem gotowa. Czasem dół jest jeansowy, a góra w paski, a czasem są spodnie w kant, a bluzka jednolita. Prawie zawsze kupka jeden pasuje do tej drugiej – tak bez większego myślenia jestem ubrana. Gdyby nie ta prosta matematyka moja frustracja rosłaby w tempie pendolino. Nie ma nic gorszego jak rzeczy DUŻO, ale każda z innej historii.
Krok 4. KOLORY. Jeżeli jesteś strasznie nieogarnięta w tym temacie – odezwij się, dam Ci namiar na tak zwaną analizę kolorystyczną. Mądry człowiek wskaże Ci palcem które kolory to dla Ciebie choroba wypisana na cerze, a które ratunek nawet po najgorszym dniu. Magia kolorów dopasowanych nie do włosów lub gustów, jak większość osób zakłada, a do CERY, to rozwiązanie wszystkich problemów świata. Ja po analizie kolorystycznej wywaliłam pół szały, kupiłam drugie pół, a zawsze jak nie wiem co założyć, a nie powinnam na czarno, to wybieram CHABROWY. Nie niebieski, nie błękitny, CHABROWY. I tyle komplementów, które spłyną na mnie mimo przesranego dnia to moje. Kolory to potęga, dowiedz się o nich więcej.
Krok 3 – CZARNA. Dzisiaj mój kumpel-fotoreporter powiedział do mnie ,,Baśka dobrze wyglądasz, serio. Chociaż chyba widzę tę sukienkę czwarty raz”. Odpowiedziałam ,,chyba czterdziesty”. Tak to jest z dobrymi małymi czarnymi. Zawsze wyglądasz w nich dobrze, nawet jak ktoś widzi Cie w niej po raz milionowy. Musisz to mieć w szafie MUSISZ i nie jest to żaden mit i wyświechtana zasada. Zainwestuj w taką nieco lepszą jakościowo niż reszta Twoich ciuchów – ona ma być z Tobą dobrych parę lat i ratować zawsze wtedy, kiedy płaczesz.
Tak oto w prostych 4 zasadach wyłożyłam w jaki sposób ratuję sobie życie każdego dnia w pracy medialnej. Należy uwierzyć, że jeżeli powoli zbudujecie szafę zgodnie z tymi zasadami, to za jakiś cza dużo prościej będzie Wam się ubrać ,,na już”. Myślę, że mogę tym prostym eliksirem zaleczyć wiele rodzinnych kłótni i zbitych przedmiotów. Oczekuję pokojowej nagrody Nobla.
Czy mogłabym to całe strojenie się olać? ALEŻ OCZYWIŚCIE, bardzo wielu dziennikarzy ma to gdzieś. Ale staram się być profesjonalistką, która dąży do sukcesu, a nie przeciętności. Dlatego wiem, że albo robisz coś w 100% dobrze, włączając w to także jak się prezentujesz, albo nosisz polar i kończysz jak masa. Nie polecam. Hołk.
4 comments
Basia, daj namiar na tego koloryste :)
Dobra dusza, która mi to robiła już PRZESTAŁA. Ale czekam na jakieś polecenie to dam znać od razu :)
BABY I ICH PROBLEMY ! :D
z tymi kolorami święta prawda. U mnie zielony z rudym idealnie pasuje, nawet bez makijażu