Są takie dni, okresy, a u niektórych nawet całe lata, kiedy czujemy, że CZEGOŚ nam brakuje. Jakby jakiś cień padał nam na twarz i był ostatnim, co oddziela nas od pełni życia. Nie wiemy w sumie czym jest TO COŚ, więc mamy nadzieję, że znajdziemy to w przyszłym związku, dziecku, karierze. Potem zdarza się, że dostajemy cały pakiet, a brakujące COŚ wciąż zdaje się wyć. A co jeżeli to my sami odgradzamy się od życia? Czujesz brak? A co jeżeli tym czymś, czego brakuje jesteś po prostu… Ty sam?
To nie musi być ciężki tekst o sensie życia. To może być też kilka słów o tym, jak w codziennym życiu czasem, na krótką chwilę tracimy grunt pod nogami i warto o niego zawalczyć. Niektórych ten brak dotyczy przewlekle, innych dotyka falami – jedno jest pewne, wszyscy go czasem czujemy, bądź kiedyś czuliśmy. Nie zrozumcie mnie źle – MIŁOŚĆ, RODZINA, ZDROWIE to są piękne wartości, które są najważniejsze w życiu. Ale jestem pewna na 100%, że mogą pocałować mnie w zgrabny pośladek, kiedy nie jestem w kontakcie sama ze sobą. Wiecie dlaczego? Bo człowiek odcięty od SIEBIE nigdy nie doceni w pełni, że jest zdrowy, dzieci będą głównie niekończącym się pasmem obowiązków, w kochającej rodzinie znajdzie wrogów, a romantyczna miłość szybko przebrzmieje, kiedy spadną motyle. Tak niestety jest – jeżeli chcemy dać przestrzeń NAJWAŻNIEJSZYM WARTOŚCIOM W ŻYCIU, musimy najpierw DAĆ PRZESTRZEŃ SOBIE. Co to znaczy?
Na mojej zawiłej, szalonej, pełnej, pokręconej, oczyszczającej drodze życia kiedyś straciłam siebie z radarów. Biegłam za tym, co (jak się później okazało) wcale nie było moje. W pewnej części nawet marzyłam o sprawach, które wcale nie były moimi marzeniami, chociaż bardzo w to wierzyłam! Możliwe, że wtedy chwilami nawet zachowywałam się czy wyglądałam tak jak oczekiwali inni! Z perspektywy czasu nie nazywam tego czasu “złym” a raczej “nieświadomym”. Aktualny etap nazywam “świadomym”, ale jednak BARDZO DOBRYM. Natomiast nawet w tym bardzo dobrym etapie bywają luki w matrixsie i bywa ciężko. To “ciężej” wynika najczęściej z nadmiaru pracy, nadmiaru BODŹCÓW (nawet tych super pozytywnych), zmian, które potrzebują czasu, żeby się ułożyć i generalnego braku równowagi. W takim burzliwymy czasie, który czasami bywa nawet burzliwie piękny, zdarza się, że czuję BRAK. Co wtedy? Wtedy wracam do bazy, bo dzisiaj już wiem gdzie szukać “pełni” i zadaję sobie kilka pytań. Warto sobie je zadać i szczerze na nie odpowiedzieć.
Kim jestem, kiedy nikt nie patrzy?
Co lubię robić, kiedy jestem sama i mogę wszystko?
Co czuję, kiedy zostawię seriale, książki, social media, obowiązki i rozmowy z ludźmi. Co wtedy we mnie jest? Boję się tego, akceptuję to, czuję relaks? Co tam jest?
Kiedy zrobiłam coś dla siebie? Małego. Moja zapalona świeczka, mój album ze zdjęciami, mój francuski film, moja spokojna głowa. Kiedy?
Czy to, co robię i gdzie jestem to mój wybór czy może trafiłam tu siłą rozpędu, bo ktoś mówił, że tak trzeba, że ,,takie jest życie” lub, że to właśnie powinnam uważać za super fajne, bo wszyscy tak myślą?
A może wypieram coś, co mnie boli i nie daję sobie tego przeżyć?
Co mówi mi (nie umysł, nie myśli!), a mój wewnętrzny głos o sytuacji, w której się znajduję? Co tam jest?
Podpowiem: tam jest prawda ;) Boisz się jej? Prawda boli? OK! Prawda może boleć i to też jest ok. Pytanie… co z tym dalej zrobisz? Jeżeli nie masz jeszcze siły działać po prostu to zauważ i zaakceptuj, ale chociaż ZOBACZ co w Tobie siedzi. Zobaczysz jak ulży jak pozwolisz sobie być SOBĄ. Bolącą / nieidealnym, ale SOBĄ.
Bardzo mądra osoba, która niedługo gościnnie wystąpi na moim blogu powiedziała mi ostatnio coś, co bardzo mi ulżyło ,,Nie ważne, że nie wiesz – poszukaj w sobie, tam jest zawsze ten jeden, jedyny głos, który wie na pewno, tam są wszystkie odpowiedzi, musisz tylko go usłyszeć”. Nie usłyszymy go w lawinie maili, rzeczy do zrobienia, rozrywek czy scrollowania instagrama – po prostu nie.
To co wiem z całą pewnością to, że w dzisiejszych czasach mamy tyle bodźców i obowiązków, że strasznie łatwo jest nawet na całe lata (!!!!!) zapomnieć o tym, żeby się zatrzymać, wyluzować, zrobić bardzo swoje rzeczy i dać sobie czuć. Mając dzieci, rodziny, fajne prace i związek ze świetnym człowiekiem tym łatwiej jest zapomnieć o kontakcie ze sobą, bo spełniamy się poprzez innych i poprzez coś. Jadnak prawdziwe spełnienie musi zacząć się świadomie w Tobie, tylko wtedy będzie kompletne. Sprawdź KIM TY JESTEŚ, CZEGO TY POTRZEBUJSZ? Zyskają na tym wszyscy – i rodzina i dzieci i praca i relacja z partnerem.
Nie piszę tego jako alfa i omega, która archiwizuje “dzienniczek swojego JA” każdego popołudnia. Piszę to jako osoba, która tak jak każdy z Was cały czas jest w procesie – póki życie trwa :) Każdy – ze mną włącznie – może na chwile stracić SIEBIE z radarów.
Co z tym zrobić? Wybierz po swojemu. Ja w końcu założyłam ulubioną, spraną bluzę z napisem “I smell snow”, złamałam dietę i gotowałam tylko dla siebie samej (uwielbiam), włączyłam płytę, która długo za mną chodziła I… piszę ;) Tak właśnie ja znajduję siebie. Jak mi dobrze, mogę się w tym taplać bardziej niż w lazurowej wodzie na Ibizie!!!!!!!!!!
A Ty gdzie poszukasz? Nie ważne jak, ważne, żeby zrobić to TERAZ, bo życie jest tylko TERAZ.
1 comment
Hej, dziękuję Ci za ten wpis :)