ZMIANA. Jedyna stała w naszym życiu – czy tego chcemy czy też nie. Pięknie byłoby dobić do jakiegoś portu docelowego, który jest idealny, stabilny i już tam pozostać. Ale… życie zazwyczaj ma dla nas inne plany ;) Dlatego nie ma nic piękniejszego jak stała ZGODA NA ZMIANĘ i utożsamianie jej z czymś naturalnym, a nie strasznym. Jak wprowadzić zmiany? Na to jest 7,5 miliarda sposobów – tyle ile ludzi na tej planecie. Najczęstszym jednak dylematem jest CZY zmieniać swoje życie? No właśnie… popatrzmy jakie mamy opcje ;)
Sprawa dotyczy sytuacji, którą każdy zna – jest mi w życiu niewygodnie, czuje, że coś mi nie pasuje, że nie czuję się świetnie w swojej pracy, związku czy w miejscu zamieszkania. To nie musi być żaden graniczny moment – kto powiedział, że musisz stanąć pod ścianą wytrzymałości, żeby coś zmieniać? Chyba tylko nasze społeczeństwo mówi, że „jak nie pije i nie bije” to masz się cieszyć, a z pracy to tylko mobbing może Cię przepędzić (albo i nie), bo uwaga „ciesz się, że masz pracę”. Bla, bla bla.
Nie musi być fatalnie, żeby zacząć zmieniać życie. Nie musisz dojść do ściany.
Wprost przeciwnie – zmieniaj wtedy, kiedy jeszcze jest ok!
Mówię to z perspektywy osoby, która stawała pod murem nie raz. nie dwa i nie siedem. Umierałam wewnętrznie z każdym dniem, kiedy musiałam znowu iść do pracy, w której nie byłam sobą, a potem szukałam kolejnej już jako pełna lęku bezrobotna. Jęczałam z bólu nie mogąc ruszyć się z łóżka, kiedy znowu zostałam zraniona i byłam pewna, że właśnie wali się cały mój świat. Tego wszystkiego mogłam uniknąć. Dziś już wiem, że przeżyłam wiele odmętów chaosu, bo dzięki temu teraz mogę dzielić się tym z Wami. Ale… każdy ma swoje do przeżycia, jak będzie u Ciebie?
Zgaduję – po prostu czujesz, że może być coś więcej, widzisz, że mogą być w życiu szczęśliwsze scenariusze. Ale… boisz się / uważasz, że nie podołasz / a co jeżeli nie wyjdzie? / a co jeśli nie czeka Cię nic lepszego? / co jeśli nikt Cię tak nie pokocha? (to mój ulubiony absurd ;P). Te wszystkie strachy są normalne – pocieszę Cię, że każdy je miewa, włącznie ze mną.
Kochani, przypatrzmy się trzem wariantom odpowiedzi na pytanie ,,CZY zmieniać to, co nie do końca mi pasuje?”. Trzem, bo jest ich dokładnie tylko tyle – nie masz żadnego innego.
1. Nie, nie zmieniam nic, mimo że czuję, że nie jest ok. Bo się boję, nie potrafię itp.
Jest to scenariusz dramatyczny. Najgorszym wrogom, których z resztą nie posiadam – nie życzę. Jest to stopniowe, subtelne, nic niezwiastujące… staczanie się w dół. Pewnego dnia budzisz się w tak głębokiej studni, z której nie widzisz wyjścia, że pozostaje Ci wyć z niemocy. Kochani moi, błagam Was z całych sił – jeżeli jesteście w punkcie stałego pogłębiania się w życiu, które Wam nie pasuje – nie dopuście do tego, żeby spaść na dno studni. Dlaczego? Bo tam to dopiero jest strasznie i przerażająco. I tu pojawia się paradoks – boisz się zmian, dlatego nie robisz nic, kiedy masz jeszcze czas na reakcje, a owocuje to tym, że dochodzisz do miejsca, w którym i tak jesteś zmuszony do zmian. ZMUSZONY wdrażać je w strachu, przerażeniu, paraliżu, a nierzadko również depresji – czyli we wszystkim tym, co Cię hamowało, tyle że pomnożonym razy 100. Tracisz pracę, chorujesz, jesteś zdradzony i inne plagi egipskie. Życie rzuciło Cię na kolana, bo “ktoś” w końcu musiał zareagować jak Ty siedziałeś biernie patrząc jak Twoje życie się rozpuszcza. Czyli reasumując – to wyjście jest najbardziej do dupy ze wszystkich dostępnych, bo i tak kończy się na zmianie, tylko takiej totalnie niehumanitarnej – nie na Twoich zasadach i w bolesnych okolicznościach. Nie polecam, tym bardziej, że masz zupełnie inne opcje…
2. Tak, zmieniam natychmiast życie o 180 stopni.
Opcja dostępna dla nielicznych, przez społeczeństwo uznawanych za szaleńców :P W tym gronie są w rzeczy samej i szaleńcy i oświeceńcy – w zależności od tego czy ich decyzje są wspierające a nie samobójcze. Ci ludzie mają w sobie mnóstwo odwagi – czasem wynikającej z bezmyślności, a czasem z głębokiego kontaktu ze swoim JA. Wiedzą czego chcą, więc potrafią postawić wszystko na jedną kartę. Czyli: jak nie pasuje mi związek? Rozstać się z szybko i stanowczo. Wkurza mnie moja praca? Rzucić, a potem myśleć co dalej. Są naszym błogosławieństwem, bo pokazują, że da się całkowicie zmienić życie, ale także przekleństwem, bo wydaje nam się, że jak zmiany – to tylko w tak szalony sposób, a przecież my nie mamy na to siły. Nic bardziej mylnego…
3. Tak, zmieniam – krok po kroku od TERAZ. Powolutku.
Jeżeli zadajesz sobie pytanie CZY ZMIENIAĆ, to jest rozwiązanie, na które wprost NALEGAM. Dlaczego? Bo jest milutkie, sympatyczne, bezstresowe, WSPANIAŁE. Wchodzisz małym kroczkiem na własną drogę i jedyne, co czujesz to ciekawą ekscytację. Czasem pojawi się trochę strachu, ale nigdy nie jest on paraliżujący, bo przecież wcale nie ryzykujesz zbyt wiele robiąc mikroskopijny krok, a potem kolejny. Kolejny argument za tą metodą jest taki, że w sumie nie masz innego wyjścia, bo jeżeli nie zaczniesz zmian od teraz to za 3 lata będziesz dokładnie w tym samym niesatysfakcjonującym miejscu tylko bardziej niezadowolony, lub co gorsza w punkcie numer 1 – tam przypominam czeka na Ciebie ciemna studnia. Dla wszystkich, którzy chcą spróbować tego scenariusza polecam metodę „Keizen” znajdziecie na ten temat świetne książki, które są gotową instrukcją na wdrożenie tego w życie.
Zapytacie mnie – ok, Baśka, to jeżeli jestem nieszczęśliwa w związku co mam robić “stopniowo”? I tu dochodzimy do najważniejszej kwestii:
KAŻDĄ ZMIANĘ ZACZYNAMY OD SIEBIE.
Czyli od pytań: „W jakim punkcie teraz jestem?” , „Czego mi brakuje?” i przede wszystkich „Czego chcę?”.
Może okazać się, że tak dawno nie zadawałeś/łaś sobie tych pytań, że skoro TY nie wiesz czego chcesz, to jakim cudem może odgadnąć to druga osoba, którą oskarżasz o całe zło świata? Impossible. Warto zacząć od zastanowienia się dlaczego w ogóle jestem w tej sytuacji, jakim cudem tu zabrnęłam, dlaczego przyciągam takie osoby, które ostatecznie zawsze mnie rozczarowują / nie szanują czy zdradzają? Warto tu czytać mnóstwo książek, artykułów, może skorzystać z warsztatów czy konsultacji z psychologiem, life coachem, wrócić do dawnej pasji, albo pojechać w samotną podróż – szukaj odpowiedzi wszędzie, gdzie Cię ciągnie! A przede wszystkim w sobie ;) Uwierzcie mi, że wraz z coraz mocniejszym poznawaniem samego siebie wszystko zaczyna stawać się jaśniejsze i prostsze. Ta wewnętrzna wycieczka pewnego dnia doprowadzi Cię do momentu, że zmiana partnera będzie dla Ciebie oczywistą oczywistością, a nie końcem świata. Co ciekawe może okazać się, że to właśnie ta Twoja nieświadomość doprowadziła do tego, że Twój związek od dawna kuleje i wszystko w nim może odwrócić się o 180 stopni – na lepsze.
To samo dotyczy pracy, którą najlepiej zacząć „zmieniać”, kiedy jeszcze masz trochę siły, żeby w niej być i skorzystać, że daje Ci przykładowo stabilność finansową. Wtedy tworzenie drugiej ścieżki jest fantastyczne, a nie ryzykowne, a co ciekawe – ta pierwsza praca może przestać Cię tak bardzo frustrować ;)
Natomiast NIC nie wydarzy się jeżeli nie zaczniesz. A nie, przepraszam – jeszcze może przytrafić się wcześniej czarna studnia ;) Dlatego realnie jeżeli coś nie pasuje Ci w Twoim życiu, przekaz jest następujący: nie masz wyjścia, czas na zmiany. Wspaniała informacja jest taka, że jeżeli zareagujesz TERAZ, czyli zanim dojdziesz do ściany, będzie to piękny, ekscytujący proces dodający świeżości Twojemu życiu. Uwielbiam przeprowadzać ludzi przez ten proces, uwielbiam po kilku tygodniach widzieć zupełnie inny wyraz na ich twarzach, totalnie inną energię, postawę i myślenie. UWIELBIAM. Życzę każdemu z Was tego wyrazu twarzy, który przydzie zaraz po odrobince odwagi – bo tylko tyle potrzeba, żeby zrobić pierwszy, maleńki krok.
Jaki będzie Twój maleńki krok, który możesz zrobić dziś? Zdaje się, że pierwszy zrobiłeś czytając ten tekst. Teraz wystarczy postawić kolejny – równie przyjemny… ;)
PS podaj tekst dalej – ktoś może go potrzebować :*
Do posłuchania po przeczytaniu: Sanah – Idź
Zdjęcia: Marta Brodziak
Płaszcz: MissSpark