„Wiecznie zajęty umysł to chory umysł”.
To zdanie zawsze uderza mnie obuchem w głowę, kiedy uświadamiam sobie, że w tej głowie jest za dużo. Za dużo myśli, projektów, spraw do załatwienia, zmartwień czy punktów w kalendarzu. Wszystkie za dużo. Wtedy zawsze mówię STOP, bo znam już doskonale konsekwencje burzy w głowie, która trwa zbyt długo… Poznajcie fragment mojej historii, która mam nadzieję zachęci Was do zmian… No właśnie – jak opanować gonitwę myśli?
Miałam świetną pracę, związek, ekstra, szybkie życie jak z obrazka. Jednak każdy dzień zaczynałam i kończyłam totalnym kołowrotkiem w głowie, gonitwą myśli, bo to piękne życie jednak ktoś jak ten chomik musiał napędzać. Być perfekcyjnym w świetnej pracy, żeby jej nie stracić, przy tym brać wszystkie projekty dodatkowe, bo „nie wiadomo, kiedy skończy się Twoje 5 minut”, a w domu to nawet trudno powiedzieć jak było – chyba dobrze, ale moja głowa była głównie nieobecna. Albo nie… to ja byłam zamknięta głównie w swojej głowie, więc nie miałam wtedy dostępu do tego co tak serio czuję.
Kiedy jesteś w głowie nie czujesz, nie jesteś w kontakcie z tym, co dzieje się w Tobie tak naprawdę.
Pamiętam doskonale dzień, kiedy poszłam do ginekologa i opisałam mu symptomy związane z tym, że mam problemy ze snem i gonitwę myśli, mając genialną teorię, że to chyba hormony i da mi jakąś magiczną pigułkę i będzie po wszystkim. Ależ się zdziwiłam, kiedy powiedział „Dziecko, to co opisujesz to początek depresji”. Zmiotło mnie z nóg. Ja? problemy z psychiką? W moim pięknym życiu? Ja, taka zawsze pozytywna? Nie ma mowy!
I chociaż część mnie zobaczyła przed oczami czerwoną lampkę to druga część nie dopuściła tego do siebie. A szkoda… Mogłabym uniknąć dużo gorszych stanów, które pojawiły się potem. Nie będę Was wprowadzała (teraz) w meandry tego chaosu, bo nie o tym jest ten tekst. Ten tekst jest o tym, że…
jeżeli w Twojej głowie jest wieczna gonitwa myśli to NATYCHMIAST rozpocznij starania, żeby coś z tym zrobić.
Nie dlatego, że tak napisała dziewczyna na jakimś blogu, ale dlatego, że od tego zależy Twoje zdrowie. Ba! Nawet życie. Powtórzę jeszcze raz: „Wiecznie zajęty umysł to chory umysł”. Co wydarzy się jeżeli będziesz pielęgnować ten stan, w którym budzisz się już zanurzony w myśli i idziesz spać z czapą pełną tematów, potem budzisz się w nocy, a w ciągu dnia dokładane są Ci tylko kolejne tematy, więc uciekasz przed chwilami spokoju, żeby tego kołowrotka nawet nie usłyszeć? Za kilka miesięcy wykoleisz się jak stary pociąg. Zbieranie tego złomu będzie trwało latami.
Tak, latami…
Dlatego piszę ten tekst, żeby szturchnąć Cię w ramie i powiedzieć TERAZ daj temu swoją uwagę TERAZ, a unikniesz bardzo wielu „nieprzyjemności”, z rodziny depresji, stanów lękowych, wypaleń i generalnie niechęci do tego, żeby w ogóle żyć. Nie polecam tych wszystkich wątpliwych smakołyków.
Żeby opanować gonitwę myśli polecam zacząć od wprowadzenia chociaż 2 prostych rytuałów, żeby rozpocząć proces leczenia – tak, leczenia chorego (bo wiecznie zajętego) umysłu. Jeden rytuał o poranku, drugi wieczorem.
RANO zanim wystrzelisz jak z procy za tymi pędzącymi myślami… zatrzymaj się w ciszy chociaż na 5 minut. Stwórz mały rytuał typu picie kawy czy nakładanie maseczki, który będzie Ci przypominał, że to ten czas. Zaobserwuj wtedy te myśli, zobacz, że pędzą, daj im chwilę uwagi, nie uciekaj – wtedy trochę Ci odpuszczą ;) Następnie skieruj swoją uwagę na emocje – co czujesz, czego potrzebujesz, jaki chcesz mieć dzisiaj dzień. Ustal INTENCJĘ. Na przykład „dzisiaj chcę utrzymać spokój”, „Dzisiaj chcę się dużo uśmiechać”.
WIECZOREM. Weź dziennik i spisz wszystko co chodzi Ci po głowie, wyrzuć to siebie przed snem” Nawet jeżeli są to zdania tak bardzo od czapy jak „Muszę zaszczepić psa. Jestem zestresowana. Boli mnie kolano. Wkurza mnie Kaśka”. Wszystko co fruwa Ci po tej głowie wypisujemy, żeby ją oczyścić.
Te dwa rytuały to już jest super start. To już początek pracy, żeby ten kołowrotek nie przejmował nad Tobą kontroli. Póki próbujesz go dogonić lub przed nim uciec – jesteś jego niewolnikiem. Niewolnikiem swoich myśli, świata i pędu.
Nie chcesz być niewolnikiem, prawda? Nie jesteś swoimi myślami, nie musisz być im podległy. Nie uciekaj ani nie goń za nimi.
ZATRZYMAJ SIĘ, zaobserwuj je i przejmij nad nimi władzę w CISZY.
To oczywiście pierwsze, małe ćwiczenie, które będzie drogowskazem. Dopiero jak skontaktujesz się ze sobą, poczujesz gdzie dalej Cię ciągnie. Tylko w spokoju umysłu usłyszysz swój wewnętrzny głos, który podpowie Ci gdzie dalej Cię niesie – na jogę, do biegania, na warsztaty, do terapeuty, life coacha czy do półki w księgarni z napisem „psychologia, rozwój osobisty”. Szukaj wsparcia!!!! Z podatkami chętnie idziesz do księgowej, dlaczego z czymś dużo ważniejszym jak Twoje życie boisz się iść po wsparcie?
A warto, bo z czasem pojawi się ona – CISZA.
Wraz z nią spokój, lekkie momenty, w których w końcu czujesz w pełni zapach kawy, wiatru, jesteś w stanie po prostu patrzeć na zachód i powiedzieć „ale to jest kurde piękne”. Nie będąc myślami w żadnej szafce do umycia, zakupach do zrobienia czy mailu do wysłania. Po prostu BĘDZIESZ z uśmiechem na ustach i pewnością, że wszystko jest dobrze. Piękna wizja, prawda? Obiecuję Ci, że jest dla Ciebie możliwa :)
Dzisiaj jestem osobą totalnie szczęśliwą, spokojną i pełną energii, realizującą się w zgodzie ze swoim sercem. Ale to wszystko wciąż wymaga mojej czujności. Dzisiaj jestem czujna nawet wtedy, kiedy moja głowa wypadnie poza tory na 2 dni przez masę projektów czy rzeczy do zrobienia i zaburzy to mój spokój. Te 2 dni są dla mnie wystarczające, żeby powiedzieć STOP i nie pozwolić tej machinie nakręcać się dalej. Wtedy nie ma, że ktoś coś ode mnie potrzebuje, że w pracy muszę, że świat się wali. JA JESTEM PRIORYTETEM. JA I MOJE ZDROWIE I ŻYCIE, bo znam już konsekwencje, kiedy nie biorę tego na poważnie. Bo tu Kochani nie chodzi o pierdoły, nie chodzi o rozwojowe durne teorie, chodzi o Wasze życie, Waszą przyszłość, Wasze zdrowie w prostym tego słowa rozumieniu i o WASZE CHOLERNE SZCZĘŚCIE.
Jesteś dla mnie ważny i ważna. Ty, Ty i Ty. Ja o Twoje szczęście walczę biorąc ten komputer w ręce i pisząc ten tekst od serca ,mimo że wierzcie mi mam 100 tysięcy rzeczy do zrobienia :D Czy zawalczysz ze mną o Twoje szczęście? Sama nie dam rady, pomóż. ;)
Całuję,
Wasza B.
PS jeżeli chcesz uporządkować swoje myśli i jesteś Babeczką zaprasza na 1-dniowe warsztaty w Warszawie – 10 września. Informacje znajdziesz w tej zakładce ;)
1 comment
Witaj! Wspaniały wpis! Dla mnie cisza też jest bardzo ważna. czasem po ciężkim dniu robię sobie 30 min spaceru po lesie. To bardzo mnie relaksuje i wycisza.