,,Podejdźciedo krawędzi.
Moglibyśmy spaść.
Podejdźcie do krawędzi.
Jest za wysoko!
Podejdźcie do krawędzi.
I podeszli.
A on pchnął.
I pofrunęli. “
Chrostopher Logue
O czym dla Was jest ten wiersz? O spadaniu? O ryzykowaniu? O strachu? Dla mnie jest o ZAUFANIU. O zaufaniu, że jak trochę zaryzykujesz w swoim życiu idąc za głosem swojego serca to wcale nie spadniesz. Ty pofruniesz!
Moje życie zawsze było kręte i niesamowite. Niesamowite i kręte. Te zakręty wynikały zazwyczaj z jednego powodu – zakręcałam się w życiu, które nie było moje. Potrafiłam zagmatwać się w obowiązkach, zobowiązaniach, planach i rutynach, które wcale nie były moje. Praca z rozpędu, chłopak z zasiedzenia, wszystko przewidywalne na rok do przoduu. Nie było tam mnie w mnie. Tak pamiętam zakręty swojego życia.
Jak wychodzi się z zakrętów? Idąc za sobą, za swoim wewnętrznym głosem, którego w którymś momencie nie da się już nie słyszeć, bo krzyczy na całe gardło. I wtedy robi się niesamowicie. Pytanie czy musiałam podchodzić do krawędzi? Czy mogłam zmienić coś wcześniej zanim przede mną była przepaść, a nie przykładowo miła łączka pełna dmuchawców? Pewnie nie mogłam. Pewnie musiałam zrobić to właśnie w ten sposób, żeby dowiedzieć się czegoś bardzo ważnego… Kiedy ostatecznie zsuwasz się z tego klifu,, Ty…. LECISZ.
Co by to znaczyło? Nie wyrosły mi skrzydła, nie podstawiono mi też miejsca w biznes klasie. Natomiast, kiedy w końcu postawiłam krok w nieznane, o którym bardzo długo myślałam nagle wszystko zaczęło układać się samo. Mimo nieznanego, mimo strachu, mimo miliona znaków zapytania, mimo wielkiej, wręcz rewolucyjnej zmiany w życiu. Wszystko zaczęło się jakoś układać, a nawet nie “jakoś” tylko ostatecznie ułożyło się na dużo dużo lepsze niż przed “skokiem”. A nawet lepsze niż w ogóle mogłam zakładać!!!
I tak działają te szalone prawa Wszechświata.
JEŻELI IDZIESZ ZA PODSZEPTAMI SWOJEGO SERCA, COŚ CIĘ WSPIERA, COŚ CIĘ NIESIE.
I chociaż stojąc nad krawędzią jakoś ciężko w to uwierzyć, to odpowiedzi pojawiają się bardzo, bardzo szybko.
Natomiast ten wiersz jest jeszcze o czymś. Jest o tym, że czasem nie musisz samodzielnie skoczyć w nieznane, wystarczy, że podejdziesz do krawędzi. Jeżeli nie potrafisz podjąć samodzielnie decyzji o zmianie – po prostu podejdź do krawędzi. Pokaż, że chcesz, ale nie umiesz sam zrobić tego kroku chociaż chcesz. ZDECYDUJ SIĘ na tyle na ile potrafisz, przestań się z tym szarpać, przestań analizować. Podejdź z tym co masz do krawędzi, a potem uwolnij się, zaufaj i… poddaj. Nie musisz skakać jeżeli nie potrafisz – po prostu podejdź do krawędzi i zaufaj, że jeżeli decyzja zapadła lub padło konkretne pytanie, to we właściwym czasie życie zafunduje Ci subtelne szturchnięcie będące pełną odpowiedzią.
A potem… polecisz ;)
Największym szczęściem mojego życia jest to, że w pewnym momencie otworzyłam się na to, że tym światem sterują inne siły niż uczono nas w szkole. Dowiedziałam się, że tak jak kiedyś nikt nie przypuszczałby, że istnieje grawitacja (bo i po co jak Ziemia według wszystkich była płaska), tak istnieją siły, które masa osób już rozpoznaje, czuje i stosuje. Dzięki temu zrozumiałam, że
moja pełna kontrola to moje pełne więzienie.
Chcąc wszystko kontrolować odbieram tym siłom miejsce do działania – miejsce, żeby wydarzyły się cuda ;) To właśnie te siły asekurują Cię kiedy postanawiasz frunąć. Te siły nakłaniają Cię na skok w nieznane. Nakłaniają Cię, żebyś poszedł w życiu za sobą, za głosem swojego serca, a nie za tym co znane, racjonalne i skalkulowane. Tylko najpierw musisz dać i przestrzeń do działania, musisz odpuścić i zobaczyć kiedy przyjdzie szturchnięcie ;)
Czym są te siły? Nazwij je jak chcesz. Ja powiem tylko tyle.
Podejdź do krawędzi ;)
Wasza B.