Za kilka dni będę mieć trzydzieste urodziny. TRZYDZIESTE. Jak to się stało, że z tej małej, słodkiej dziewczynki wyrosła dorosła, świadoma siebie kobieta sama nie wiem. Droga była kręta i wyboista. Przeszłam wszystkie etapy od zbuntowanej nastolatki, po pracoholiczkę, aż do teraz kiedy czuję, że dopiero łapię balans w tym dorosłym życiu.
Kiedyś myślałam, że jak będę mieć trójkę na liczniku to będę bizneswomen w idealnie dopasowanej garsonce z przepięknym mieszkaniem w centrum wielkiego miasta, przystojnym mężem i dwójką uroczych dzieci. Mniej więcej właśnie to robią z nami te podkoloryzowane komedie romantyczne. Przyznaję, uwielbiałam je.
Zatem, jeśli moje życie wygląda inaczej niż to z mojej nastoletniej wyobraźni to chyba coś poszło nie tak, prawda?
No to ja Wam powiem – a właśnie, że guzik prawda!!!
Długo miałam problem ze zbliżającymi się legendarnymi trzydziestymi urodzinami. I nie będę Was oszukiwać, że całkowicie pozbyłam się tej wewnętrznej obawy. Tego myślenia o sobie jak o przegrywie skoro moje życie różni się od moich rówieśników. Nie mam domu z ogrodem, męża, ani dzieci. Nie mam nawet psa. Mam za to masę innych rzeczy, które dają mi radość i satysfakcję. Pomyślcie tylko ile mówi się o szczęśliwych bezdzietnych i niezamężnych trzydziestolatkach, a ile o radości macierzyństwa i zamążpójścia? No właśnie. To jest jeden ze schematów, w które od lat nas się wrzuca. Bo przecież zegar biologiczny tyka, bo skoro nie mam męża to pewnie nikt mnie nie chce, a mieszkanie mogą wynajmować tylko dwudziestoletni studenci.
Społeczeństwo funkcjonujące od wieków w ten sposób sprawiło, że poczułam, że ze mną naprawdę jest coś nie tak. Coraz częściej pojawiała się w głowie myśl, że muszę sprostać jego wymaganiom i wejść w ten schemat. Problem polegał jednak na tym, że wewnętrznie wiedziałam, że nie da mi to szczęścia. Wiedziałam, że absolutnie nie jestem na to gotowa. Stawiam siebie na pierwszym miejscu i nie chcę, żeby to się zmieniło. Myślicie, że jestem egoistką? Oczywiście, że nie jestem. A jeśli nawet to zdrowy egoizm jeszcze nikomu nie zaszkodził. Oczywiście nie zarzekam się, że nigdy nie będę mieć dzieci czy męża, bo może mi się to zmienić w każdej chwili. Ale będzie to tylko i wyłącznie moja decyzja.
Mam przecież jedno jedyne życie i możliwość, by kreować je tak jak tylko sobie wymyślę. Więc nie pozwolę sobie na robienie czegoś tylko dlatego, że powinnam lub wypada, albo bo ktoś mówi, że tak ma być.
Trochę czułam się w tej walce ze schematami osamotniona. Bo mnie wciąż otaczają kobiety (i mężczyźni) spełniające te same scenariusze. Zaczęłam się jednak rozglądać szerzej i dostrzegłam wiele podobnych do siebie osób. W taki właśnie sposób trafiłam na Basię i Patrycję, które zabrały mnie w audio podróż. Dziewczyny w dziewięciu rozdziałach zamknęły swoje rozważania, wnioski, doświadczenia i bardzo prywatne historie, by pokazać takim jak ja, że trzydziestka to wcale nie koniec świata, a początek.
Pokazały, że zawsze mogę dokonać w swoim życiu rewolucji, że nigdy nie jest za późno, że na nic nie jestem za stara, że mogę zaczynać od początku tak często jak tylko chcę. Co najważniejsze – że ze mną jest wszystko ok.
W bonusie dostajecie medytację, która dzięki głosowi Basi wyniesie Was na jakieś kosmiczne wyżyny wewnętrznej podróży.
Dziewczyny poruszają szereg szalenie istotnych kwestii. Rozwoju zawodowego, związków, rozstań, singielstwa, społecznych schematów oraz marzeń o idealnym według nas życiu, które możemy osiągnąć. Nazywajcie to jak chcecie, ale ja będę mówić, że to magia skoro taki produkt trafia w moje ręce dosłownie kilka dni przed moimi trzydziestymi urodzinami. Właśnie tego głosu potrzebowałam. Zapewnienia mnie, że absolutnie każdy, w każdym wieku i z różnymi doświadczeniami może żyć tak jak tylko tego chce. I żadna „ciocia Jadzia” nie ma prawa narzucać nam jakiś swoich norm i decydować o tym jak nasze życie ma wyglądać. Słuchając osób, które przeszły drogę, którą ja teraz przechodzę odkryłam, że mam wielkie pokłady siły na to, by kreować swoje życie według swojego widzimisię. Dlaczego? Bo jest moje.
Chciałabym, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Osoby w małżeństwie czy z dziećmi też mogą mieć wspaniałe życia, mogą się spełniać i być najszczęśliwsze. Wszystkim kibicuje tak samo. Marzę jednak o tym, żeby trzydziestolatkowie nie musieli ciągle odbijać od siebie tych krępujących komentarzy cioć i wujków, że „już najwyższa pora na coś” argumentami, że szczęście można osiągnąć na wiele innych sposobów. Pamiętajcie, że możecie rzucić swoją stabilną posadkę na rzecz nieznanego i niepewnego. Możecie mieć dzieci lub nie. Możecie być w małżeństwie, w związku lub żyć w pojedynkę. Możecie wynajmować pokój lub mieć wielki dom pod miastem. Możecie wywrócić swoje życie do góry nogami po trzydziestce, po czterdziestce, a nawet po pięćdziesiątce.
Możecie WSZYSTKO. Bo to jest Wasze życie. Jedno jedyne. Macie także moc, by je kreować. Dokładnie tak jak macie ochotę.
Więc nie traćcie go na to, by zaspokoić czyjeś wymagania. Marzcie, wizualizujcie i róbcie wszystko, by żyło Wam się najlepiej na świecie, bez oglądania się na czyjeś opinie.
To, co najbardziej podoba mi się w byciu coraz starszą to idąca za wiekiem świadomość siebie. Świadomość swojego ciała, ale także umiejętności. To świadome dobieranie życiowego partnera i drogi zawodowej. To wiedza czego się chce od życia i czego na pewno się nie chce. To w końcu świadomość, że sama jestem absolutnie kompletna i nie potrzebuje niczego ani nikogo, by moje życie było jakieś. Dlaczego? Bo nie warunkuję już swojego szczęścia od innych osób.
Jeśli potrzebujecie tak zwanego kopa do działania, dmuchnięcia w skrzydła lub potrząśnięcia to polecam Wam z całego serca sięgnąć po #audiopodróż stworzoną przez Basię i Patrycję, bo ja byłam przekonana, że w ostatnim roku wykonałam naprawdę sporą pracę nad sobą, a okazało się jednak, że wciąż mam w sobie mocno wrażliwe punkty, które jeszcze wymagają uleczenia. Wiem, że jestem bardziej świadoma siebie niż kiedykolwiek, z każdym dniem lubię siebie coraz bardziej, moja hierarchia wartości poukładana jest w końcu tak, by stawiać moje potrzeby na pierwszym miejscu, ale wiem też, że ta podróż wciąż trwa. Mimo to, ja cały czas jestem wystarczająca. Jestem wystarczająca by mieć super pracę, wspaniały związek i by dostawać od życia, to co najlepsze.
Ściskam,
Alicja
Alicja Janik dla www.barbra-belt.pl