Po pierwsze zapomnialam ostrzec, ze pod koniec wakacji przemieszczam sie na inny kontynent. Otoz wyladowalam w USA, gdzie spedze kolejne kilkanascie dni, prowadzac niehigieniczny tryb zycia: okraszony czasem lenistwem, czasem uzywkami, ciagle kalorycznym jedzeniem, a ogolnie z pewnoscia szeroko rozumiana rozpusta. Przepraszam za brak polskich znakow – amerykanskie komputery naszych zawijaskow nie akceptuja.
Przyznam, ze bylam BARDZO zaskoczona lotem, ktory zazwyczaj byl meczacy, dlugi i nudny. Tym razem z racji przesiadki w Niemczech lecialam linia Air Berlin. I rekomenduje BARDZO wszystkim, ktorzy wybieraja sie w daleka podroz. 1) wygodne fotele – nie ma cudow, zeby moj krzywy kregoslup nie bolal, kiedy siedze gdzies 9 godzin, ba zazwyczaj boli po godzinie! tym razem kompletny relaks i zero skutkow ubocznych. 2) obsluga na 10 – w porownaniu z LOTem, gdzie nie pomogli mi, kiedy mdlalam przez goraczke, bo jest NOC – nie mam pytan 3) radosne telewizorki – to skradlo moje serce. Ostatni raz w lot za ocean wybieralam sie 2 lata temu, wiec moze wszystkie dalekobiezne samoloty to juz maja, ale dla mnie to nowosc, wiec pozwole sobie na pisemna podniete. Otoz kazdy mial swoj indywidualny ekranik, na ktorym mogl wedlug wlasnego kaprysu sterowac swoja rozrywka. Bylam dosc pod wrazeniem, kiedy do wyboru zobaczylam filmy z ostatniego rozdania oskarowego – elegancko trzasnelam sobie Hitchcocka. Do tego muza, seriale, sledzenie swojego lotu na mapie i w dokladnych parametrach – no bylam w niebie. Zawsze mialam agresje na fatalne filmy puszczane na wielkich ekranach dla wszystkich, gdzie zawsze zaslanial jakis wysoki lysy pan, czy cos.
Drugie zaskoczenie czekalo na mnie juz na lotnisku. Otoz zawsze przylatujac do Stanow trzeba nastawic sie na przesluchanie. Skad, dlaczego, do kogo, po co, na jak dlugo, jak pracujesz, gdzie studiujesz, czy zaliczyles rok itd… Tym razem zamiast przesluchan bylo POSZUKIWANIE OWOCOW. Ciekawostka… glownym watkiem bylo to czy masz w torbie gruszke, poziomki czy innego banana. Najbardziej rozbawily mnie psy, ktore w dlugiej kolejce do kontroli paszportowej zamiast bomb szukaly jablek :D no moc. Jakas nowa schiza Amerykanow – maja to do siebie, ze popadaja w skrajnosci.
Wystarczylo zebym wyjechala z terenu lotniska i juz poczulam powiew starej, dobrej Ameryki. Po pierwsze zjadlam ulubiona zupe z sieciowki, ktorej u nas nie ma, a marzylam o niej 2 lata (Broccoli Cheddar w Panera Bread), a wieczorem juz wyladowalam na imprezie urodzinowej znajomego mojej szanownej siostry. Stojaca przed domem rzezba palaca papierosa byla chyba najmniej zaskakujacym elementem wieczoru… Amerykanie zawsze mnie zadziwiaja, co wyjatkowo ubostwiam :)
Drugi przystanek na mojej wyjazdowej mapie – Nowy York! W koncu! Jezeli znacie miejsca, ktorych ominac nie moge – koniecznie wpisujcie.
2 comments
a jeszcze dzisiaj myślałam o tym, że dawno nie byłaś za oceanem :)
baw się dobrze, wypoczywaj i zbieraj wspomnienia :)
taki jest plan! z reszta planow jest duuuzo :D