Dość mocno niesamowite, że piszę blog od mniej więcej 300 lat i nigdy, ale to nigdy nie pisałam o miłości. Nie będę rozpisywać się o przyczynach – widocznie mi się nie chciało i tyle. Zazwyczaj szczytowe emocje, które chciałoby się z siebie jakoś wypluć są wtedy, kiedy człowiek jest totalnie zakochany (tak że ,,nie je i nie śpi” jak mówią w filmach), lub właśnie cierpi porzucony. W pierwszej opcji leżysz w ramionach swojego ideału, więc nie myślisz o zaspokajaniu klawiatury, a w opcji numer dwa raczej ryczysz, jęczysz i nie chcesz nikogo obarczać swoim unikatowym nastrojem. A jakoś dzisiaj, nocną porą, naszło mnie, aby nie będąc w żadnej z powyższych skrajnych opcji po prostu napisać o tym jakże wzniosłym temacie jakim jest MIŁOŚĆ.
Zauważyłam, że w sieci stały się modne blogi, w których panie narzekają na gatunek męski, jednocześnie dość mocno spłaszczając go do wydłużonego i twardego narzędzia radości fizycznej. Ogólnie nie ma towaru na rynku, każdy chce jednego, jesteśmy takie piękne, świetne, a samotne itd. Tego typu teksty prawdopodobnie są dość mocno poczytne, bo spora część dziewczyn lubi się pocieszać, że ,,inne mają tak samo źle” i wyszukiwać potwierdzeń, że faktycznie jest tak licha sytuacja, że MIAŁAM RACJĘ. Od razu raźniej co nie? Niestety nie stanę w tym samym szeregu (jakoś to już tradycyjnie) i powiem, że sytuacja ani nie jest zła, ani tragiczna, towar nie zniknął z półek i nigdzie się nie wybiera, a miłość jest, była, będzie, tylko już nie trzyma się zasad wtłoczonych nam za małolatów, a także tabelek po brzegi wypełnionych wymaganiami ,,made in XXI century”.
Ostatni rok mojego jestestwa był szalony. W tym oto dzikiem roku poznałam wielu przedstawicieli płci innej. Mogłabym napisać, że wystarczyło się opalić i założyć szorty, co pewnie nie przeszkodziło :P. Ale tak realnie to wystarczyło nie zamykać się we własnych ograniczeniach, otworzyć oczy i zorientować się, że świetnych samców na ziemi jest od groma. Faktycznie PRZYZNAJĘ czasy się zmieniły. Coraz częściej – co szokujące – to oni sugerują, żebyśmy to my BARDZIEJ starały się o nich, niekiedy zapominają już o roli Romea, a także pierwszym odruchem nie jest pierścionek zaręczynowy na obiedzie u rodziców. Czas się trochę przystosować Drogie Panie, bo nie żyjemy już w czasach międzywojennych. Do swojej dumy i poczucia własnej wartości (niezbędne) dodajmy odrobinę więcej luzu, tolerancji i gotowości do pracy nad okazem, a nie tylko ,,przyjść na gotowe” – i będzie gitara. Coraz częściej słyszę od wolnych koleżanek jaki to szerego wymagań musi spełnić delikwent: taka praca, taki zarobek, taki wygląd, taki penis, taki stan aktywów – poniżej nie schodzę, BO MOGĘ. No jasne, że tak, tylko czy ta TRUE LOVE, o której marzymy oby na pewno ma związek z umową o pracę / samochodem w leasing bądź 195 wzrostu…? Przecież też nie jesteśmy perfekcyjne – mimo, że Glamour tak twierdzi. Trzeba zmienić nastawienie na OPEN HEARTED i nagle okaże się, że jest w kim wybierać.
Tu chciałabym zatrzymać się na aspektach DUMY I POCZUCIA WŁASNEJ WARTOŚCI, które kiedy są obecne, przypominają, że jednak nie należy godzić się na wszystko, i wciąż jednak WYMAGAĆ JAKOŚCI. Wczoraj poszłam potańczyć. Nowe miejsce tralalala, okazało się, że wypełnione po brzegi raczej bananową młodzieżą. Pisząc “młodzież” mam na myśli jakieś pierwsze lata studiów. MATKO I CÓRKO co te dziewuchy mają w tych pustych czerepach. Zabieganie o faceta, a nawet NARZUCANIE SIĘ stało się normą. To dziewczyny wieszają się na panach, to one w 4 osaczają kolesia, żeby to on mógł sobie powybierać/poprzebierać, a za DJką to już istny kurnik. Zachowują się skandalicznie, wystawiając się jak jakiś towar do wzięcia – ostro trąc na barze o okoliczne powierzchnie pionowe. OK ten kto imprezował ze mną, wie, że jak urywam kokardy w zaufanym gronie, to i na barze mnie zobaczycie. Ale istnieje jednak subtelna, a nawet gigantyczna różnica między tym, kiedy ktoś się bawi/tańczy/używa życia, a tym, kiedy robi z siebie model na wystawie – nawet nie potrzeba tabliczki ,,SALE”, bo to widać. Bardzo źle z tym młodym pokoleniem. A gdzie w tym wszystkim panowie? Siusiumajtki lat 20 chodzą jak testosteronowe byki, myśląc, ze zdobyli świat, bo mogą wypić szota z cycka. Na boga – BARDZO ŹLE. Jestem otwarta na to, że czasy rycerzy zanikają, a facet, który otwiera drzwi do samochodu to też rzadkość – ale na aż tak gigantyczną zamianę ról jednak się nie zgadzam.
Wracając do tematu. No to zapytajmy teraz czy w tym całym lesie znalazłam swoje drewno? no jednak nie będę aż tak wylewna :D Niezależnie od mojego ,,statusu związku na fejsie” prawda jest taka, że miłość w moim rozumieniu jest po prostu popaprana i bardzo nieprzewidywalna. Może zapukać do Twoich drzwi, lub też stać obok przez pół życia niezauważona, albo może wbijać nóż pod żebra 17 razy rozchodząc się i schodząc, ostatecznie jednak dając to, na co czekało się tyle czasu. Póki nie zechce zaliczyć Twojej przyjaciółki to nigdy nic nie wiadomo – wszystko może się zdarzyć, wszystko może wrócić, bądź cudownie pojawić się nawet w najgorszym momencie, pewniak może zostać skreślony, najlepszy przyjaciel magicznie staje się atrakcyjny, bardzo-zły-pan odkrywa jednak twarz szczeniaczka itp,itd. Co więcej nie ma relacji ,,na starcie skazanych na porażkę”. Co z tego, że młodszy? co z tego, że w innym kraju? Co z tego, że ,,z innego świata”? To, że u kogoś nie zadziałało, nie znaczy, że u każdego będzie tak samo – wiem to na bank, szablony w LOVE STORY nie działają, wszystko zależy od nas, a nie od statystyki. Miłość jest nieokiełznana i za to ją uwielbiamy.
Moim zdaniem zasada jest jedna – warto ryzykować, popełniać błędy, nie bać się cierpienia, nie blokować się szeregiem ,,traum z przeszłości” i wymagań jakże modnej dziś singielki z wielkiego miasta. Moje ulubione powiedzenie ,,kto nie ryzykuje ten nie pije szampana” w tej dziedzinie sprawdza się pięknie. Nie od dziś wiadomo, że do posiadania szczęścia (w każdym obszarze) trzeba mieć dużo odwagi, siły i mocnego charakteru. Dlatego też prostych miłości nie ma.
Ktoś powie: co ona może wiedzieć jeszcze jest młoda, ma długą nogę i chodzi po tych salonach – tam mnóstwo ludzi poznaje, może zmieniać ile chce. Zobaczy jak skończy 35. No jasne, jasne. Poddajmy się, znajdźmy milion wymówek dlaczego ona myśli w kolorach, a mnie się nie udało, a potem opierdolmy pudło lodów – koniecznie samej w domu. Czas na miłość jest zawsze, w każdym wieku i o każdej porze. W każdych okolicznościach będzie zupełnie inna – świeża / trudna / romantyczna / toksyczna / stabilna / na odległość /miesięczna / wieloletnia / rozczarowująca / niespełniona / aż po grób… Jedyne, co jest istotne, to to, że póki w to wierzysz – znajdzie Cię franca, a potem tak wymiętosi, że oh la la !
Wasza Zawsze Optymistyczna – jak każda szanująca się sekta – Barbara.
PS Sorry, znowu mi się szablon/czcionki/wszystko rozjechało podczas wyrzucania wirusów, niedługo będzie dobrze :)
10 comments
Zajebiście motywujące. Magia pióra
Dobrze gadasz. Nie ma nic gorszego jak jęczące stare panny, które jeszcze OCZEKUJĄ. Facet lubi laski wyluzowane.
dodaje skrzydeł… pisz więcej i częściej proszę!!!
stęskniony usatysfakcjonowany
Jesteś dobra. Napiszesz coś kiedyś pesymistycznego czy wiecznie będzie rzyganie tęcza? Piona :)
Nie wiem, czy do końca przekonuje mnie ten Twój optymizm. Może jestem zbyt ,,na nie”, a może lubię jeść lody sama w domu. A może za bardzo upodobałam sobie Wertera. Tk czy siak mam nadzieję, że to ty mas racje a nie ja – byloby lepiej.
No niestety, ale mam wrażenie że najwięcej na temat miłości, poszukiwania ideału, “tego jedynego” itd. mają do powiedzenia albo wieczni single, albo osoby, które rzucają partnera, bo okazało się, że nosi bokserki albo przytyła 2kg.
Ja uważam, że lepiej jest wybrzydzać, niż brać każdego, kto się napatoczy, ale z perspektywy czasu uważam, że nie żałuję niektórych zdarzeń/związków z facetami, przez które/których mocno cierpiałam. Fajnie jest np. wspominać pierwszą niespełnioną miłość, albo odbić się od dna, po czym na pierwszy rzut oka umieć rozpoznać zły materiał na faceta. Teoretycy mogą co najwyżej uczyć się na błędach innych, a to nie zawsze działa koniec końców już po przekroczeniu 40 ubolewają nad tym, jak wiele ich ominęło.
Totalna zgoda na to, co piszesz. Trzeba szukać kogoś ,,odpowiedniego” – to pewne. Przede wszystkim siebie nie oszukasz – jeżeli coś Ci nie leży, to chociaż delikwenta Ci ozłocą, to i tak z tego nic nie będzie. Zębów zaciskać się da, ale nie rekomenduję. W tekście bardziej idę w kierunku tego, że jeżeli zamykasz się na starcie na każdego, kto nie spełnia, któregoś z ,,wymogów z tabeli idealnego partnera”, to jest szansa, że nigdy nie dopuścimy do siebie czegoś fajnego i rokującego. Być otwartym – to mój apel – a nie niewybrednym :) W naszym, jednym życiu mamy zasrane prawo do tego, żeby wybrzydzać w każdej dziedzinie. A błędy? z perspektywy czasu nigdy nie pozostają błędami, jeżeli niosą za sobą coś budującego.
Chwała niech Ci będzie Barbro,czytając Twój wpis okazuje się,że nie tylko ja jedna wychodzę z założenia “znalazłam,więc nie muszę się starać”.Większość dziewczyn które znam,do momentu gdy nie znalazły się w statecznym,pewnym związku / małżeństwie dbały o uczucie i pielęgnowały wspólnie spędzony czas.Gdy poczuła się pewnie(jest już mój i NAPEWNO mnie nie opuści) opuściły i zaczęły wymagać – większej kasy,lepszego mieszkania i tolerancji wszelkiego ich jestestwa (oczywiście,w drugą stronę nie ma prawa to działać). Niedawno zostałam mamą.Umieściłam na blogu wpis z gatunku “trzeba o siebie dbać,nie chodzić w porozciąganych ubraniach,nie zapominać o mężu,interesować się nim i rozmawiać nie tylko o dziecku,znajdować czas dla siebie “itd.-spotkał mnie za to licz.Bo to On ma się dopasować,bo ich nie interesuje co robi w pracy,bo przecież ma dziecko.A makijaż? Zbędna fanaberia.
Nie rozumiem takiego podejścia i obiema rękoma podpisuje się pod Twoimi słowami :-)
Ewelina… spokojnie, nie jesteś sama na świecie ze swoim nastawieniem – spokojnie mogę przybić Ci piątkę :D Ale w sumie, kto powiedział, że bycie w mniejszości jest gorsze? W końcu fajnie jest być wyjątkową :) Każdy odpowiada za jakość własnego życia – jeżeli ktoś nie chce dbać to niech tego nie robi, ale żeby od razu atakować kogoś, kto ma inne podejście do sprawy, to już fanatyzm. Poza tym jest to nieco irracjonalne – skoro nie mają czasu, żeby rzęsy, a mają na hejty w internecie, to jest to INTERESUJĄCE :D