Wielka Warszawa. Zdemoralizowana metropolia, o której jedni marzą, inni się jej boją, ale dla większości pozostaje nieodgadnioną legendą, a może nawet potworem. O żadnym innym mieście nie słyszałam tylu bzdur, dlatego trochę na zachętę dla jednych, a w celu odstraszenia innych – popełniam tę oto radosną listę.
Największe bzdury o naszej Stolicy. Część pierwsza.
1. MUSZĘ MIEĆ ZNAJOMOŚCI LUB ,,DAĆ DUPY” ŻEBY SIĘ PRZEBIĆ
Krew mnie zalewa jak słyszę takie kocopoły. Przyjechałam z mniejszego miasta z jeszcze mniej wypchanym portfelem, bo rodzice nie mieli majątków, które mogliby do niego wsadzić. Ba, nawet nie znali pół człowieka w stolicy i trzęśli portkami, że córka przepadnie. Kilka lat później regularnie przybijam piątkę Anji Rubik, siedzę na jednej sali z Prezydentem, a nawet popełniłam wywiad z Panem Gajosem (przed czym sama się trzęsłam). Jestem na prawie każdym ważnym wydarzeniu ze świata show biznesu i kultury, a na brak funduszy na życie, wycieczki i zabawki – nie narzekam.
Nie twierdzę, że są to jakiekolwiek wyznaczniki sukcesu (czy że będzie trwało to wiecznie), bo dla wielu z Was będzie to pewnie muł i macie do tego prawo. Ale zgodzimy się z jednym – nie jest prosto wejść w sam środek jakiejkolwiek hermetycznej branży, zarabiać i zagrzać tam miejsce na długo. Można? Można. Zrobiłam to tylko i wyłącznie pracą, projektami, które wykonałam wcześniej, masą nagrań / programów za 2 złote lub zero, aż w końcu się dopchałam. Czy potrzebowałam znajomości? Żadnych. Wystarczyło, że mi się chciało i byłam cierpliwa. Czy jestem w tym wszystkim osamotniona? Wcale. Mam masę bliższych i dalszych znajomych, którzy świetnie sobie radzą, realizują swoje marzenia i uczciwie wspinają się do wymarzonego miejsca, a pewnie wielu z nich czyta teraz ten tekst. Z tego miejsca gratuluję – obserwuję, podziwiam i kibicuję, bo wiem, że to wszystko nie jest takie proste.
Fakt, kiedyś usłyszałam nawet pytanie CYTUJĘ ,,Ile lodów zrobiłaś, żeby dostać tę pracę”, a założę się, że za moimi plecami takich hipotez padło pewnie z milion. I na drodze do Waszego sukcesu też setki razy zostaniecie o to bezpodstawnie oskarżeni – i co z tego? Jeżeli ktoś poprawi sobie w ten sposób humor to spoko, śmiało, niech gadają.
Po drodze pojawia się coś takiego jak NETWORKING – jeżeli to traktujesz jako te obleśne ,,znajomości” to masz bardzo poważne zaburzenia w postrzeganiu rynku pracy. Trzeba pamiętać jedno – na drodze zawodowej POZNAJESZ LUDZI.
– Jeżeli NADAJESZ SIĘ oraz jesteś profesjonalny, rzeczowy i szanujesz innych – pamiętają o Tobie przy kolejnych projektach, tak jedna rzecz generuje kolejną i biznes się kręci. Przecież to logiczne, że każdy, kto chce zrealizować rzecz dobrze i na niej zarobić, będzie chciał współpracować ze sprawdzonym profesjonalistą, a nie z ładną córką czyjąś tam.
– Jeżeli jesteś lizusem, który jest miły dla wszystkich (a szczególnie dla tych, którzy są bardziej wpływowi / prestiżowi), ale na niczym się nie znasz i w niczym nie jesteś dobry – pobędziesz, pobędziesz, ale nic wartościowego z tego nie wyniknie – ani dla Ciebie ani dla świata. Stolica o Tobie zapomni, o ile w ogóle wiedziała , że istniejesz.
– Natomiast jeżeli jesteś bucem, którego ciężko w ogóle polubić, a do tego spóźnia się na umówioną godzinę – niszczysz ostatnie szanse na pozyskanie własnych kontaktów, które zaprocentują. No i wtedy rzeczywiście – pozostaje chyba tylko majętny tata lub zgrabny, chętny tyłek.
OCZYWIŚCIE, nie raz po znajomości ktoś podprowadzi Wam posadę / projekt / rolę (oczywiście, że mi się zdarzyło!), ale z pewnością nie jest to jedyna posada / projekt / rola w tym mieście i w końcu jeżeli ciężko na to pracujecie dostaniecie swoją – uczciwie. Pod tym kątem Warszawa wypada wręcz lepiej na tle reszty Polski. W małych miastach miejsc pracy jest jak kot napłakał, dlatego walka jest wszelkimi drogami o każde cudem dostępne miejsce.
A na deserek dodam, że trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Warszawa nie jest miastem dla ludzi, którzy uważają się za przeciętnych. Ci niestety zatrzymają się gdzieś na dole drabiny, bo zawsze zostaną zepchnięci w dół przez tych, którzy rzeczywiście chcą, potrafią i mają determinację – takich napływa tu masa. Więc jeżeli serio wierzysz, że świat jest tak skonstruowany, że liczą się tylko znajomości i uciechy fizyczne jako karta przetargowa do kariery – zostań tam gdzie jesteś, bo nasza Stolica może rzeczywiście nie jest dla Ciebie? Całą resztę zachęcam, bo jest FAJNIE i DA SIĘ :)
To nie koniec mitologii o Warszawie, gdyż jest to temat rzeka, większa niż Wisła. CDN.
5 comments
“znam człowieka”
najcenniejsze :D
Najczęściej stwierdzenia typu “masz znajomości” albo “bez pleców to szan sie ma” padają z ust zazdrosnych, a wręcz zawistnych, którzy nic konkretnego nie zrobili ze swoim życiem i nie mają żadnego pomysłu na soiebie. I takich nie brakuje, nie tylk jeśli chodzi o stolice ale też i np. o moje Kielce…
Olka… prawda. Da się wszędzie. Natomiast ludzie uwielbiają obserwowac innych i wydawać osądy. A w mniejszych miastach jak NASZE Kielce to już w ogóle reali show :D
Dobrze prawi.