Na Openera jeżdżę od lat, do tego zawsze ku zdziwieniu wielu wybieramy nocleg na polu namiotowym. Stado dziewczyn, które w swoich pracach codziennie zakładają szpilki, albo chociaż koszulę i szminkę i robią poważne rzeczy (oprócz mnie jeżeli chodzi o powagę :P). Czy mogą kupić piękny nocleg z klimatyzacją? No mogą. Ten jeden raz w roku wybieramy jednak walkę o cień, walkę o ciepły prysznic, jedzenie na trawie i ryzyko, że ,,kwatera” odfrunie razem z burzą. Kochamy to, tak po prostu.
Dlatego moment, w którym rozbiłam się o hasło ,,KARNETY Z POLEM WYPRZEDANE” mocno mnie zmroziło. Walka o karnet Z POLEM trwała długo, ale zaryzykowałam, pojechałam bez biletu będąc gotową spać nawet w samochodzie. Udało się. Tak zaczął się kolejny maraton, maraton który trochę uzdrawia duszę i przypomina PO PROSTU co jest w życiu najważniejsze.
Dlaczego festiwal przeżyty na 100%, z pełnym pakietem nawet pozornych niedogodności jest taki piękny? Opener 2016.
Fotografia tytułowa: Piotr Tarasewicz.
#RAZEM
Śpisz pod gołym niebem z grupą tysięcy innych ludzi, którzy kochają życie na 300%. Dodatkowo podobnie jak Ty marzą o kawie, do której kolejka jest jak za komuny po szynkę, tak samo potrzebują czymś napompować materac, tak samo marzą o majonezie do kanapki. Tutaj wszyscy solidarnie przybijają sobie piątkę i pożyczają sobie ten majonez, napompują Ci materac, a w kolejce do kawy poznasz 10 osób, które sprzedadzą Ci informację o dobrej imprezie na parkingu o wschodzie słońca. A jak już jest ten pomarańczowy wschód, śpiewasz przy samochodzie z obcymi ludźmi, to wiesz, że to dla tych chwil właśnie żyjesz.
A moment kiedy jesteś na koncercie w kompletnym tłumie ledwo oddychając, ale wciąż drąc się na całe gardło z tysiącami innych ludzi jest bezcenny. Festiwal to czas, w którym masa różnych narodowości spotyka się w jednym, pięknym celu bez żadnych uprzedzeń. Gdzie Brytyjczyk podrywa Polkę, gdzie wznosisz kieliszeczek z Rosjaninem czy Niemcem. To co piszą w gazetach nie ma znaczenia. Tu wszyscy jesteśmy RAZEM.
A mecz Polska-Portugalia? To była jakaś totalna magia. Tutaj muszę napisać jedno – AlterArt jako organizator jest mistrzem świata, że mimo wszelkich trudności dał radę to zorganizować. Szacunek. A jak jednocześnie Red Hot Chili Peppers ze sceny krzyczą POLSKA BIAŁO CZERWONI, to wiesz, że oglądasz prawdopodobnie najbardziej klimateczny mecz reprezentacji w całym przeszłym i przyszłym życiu. Tak jak tutaj chyba tylko na stadionie można było być aż tak intensywnie RAZEM.
#PASJA
Dużym hitem tego festiwalu był dla mnie Dawid Podsiadło. Ten chłopak to jest jakaś totalna potęga, przyszłość i wielki potencjał. Pamiętam jak jakieś 5 lat temu zrobiłam z nim wywiad na konferencji przed finałem X Factora, w którym był jednym z wielu uczestników. Spodnie podciągnięte maksymalnie na pasku, aura speszonego nastolatka. Dzisiaj staje na scenie i porywa takie tabuny ludzi swoją charyzmą, że aż nie mogę uwierzyć, że to ta sama osoba. To robi z człowiekiem PASJA, za którą idzie się w ciemno. Na festiwalu ocierasz się o nią na każdym kroku, o ludzi którzy przez pasję od kapeli w garażu doszli na scenę i porywają za sobą setki rozgrzanych osób. To inspiruje.
Trochę inna sytuacja wydarzyła się przy pewnym kultowym artyście – Panu Zbyszku Wodeckim. Było coś wzruszającego w tym ile osób przyszło na jego koncert. Nowe pokolenie, które przecież takie złe i niedobre i nie docenia tego co klasyczne i piękne. Tutaj pojawili się z transparentami dla Pana Zbyszka. Było nas tak dużo jak na koncertach wielkich, światowych gwiazd. Mimo tego nie zostaliśmy zauważeni. Pan Zbyszek nie zaśpiewał żadnego kawałka z tych, których bardzo głośno i wyraźnie domagał sie tłum… Tych, które znamy ze swojego dzieciństwa i dla których przyszliśmy. I tak jak można tłumaczyć to tym, że występował z ekipą Mitch & Mitch i plan mógł tego nie przewidywać, to jednak czupryna by z głowy nie spadła gdyby wyszedł do nas sam na te 3o sekund i zanucił z nami cokolwiek kultowego o co prosimy. Z szacunku, w podziękowaniu za to, że mogłoby nas tam nie być a jesteśmy. Tymczasem…. poszedł sobie. Ku wielkiemu WIELKIEMU rozczarowaniu młodych ludzi, którzy przyszli tam dla niego. Koncert chyba jednak polega na jakiejś wymianie z publicznością, a nie tylko graniu tego, na co masz ochotę. Słabe.
Finał zabił magię całego koncertu. Dawid Podsiadło – jesteś przyszłością. Panie Zbyszku – mimo wielkiego wsparcia młodych na własne życzenie idzie Pan jednak ku przeszłości.
#TuITeraz
Mieszkając na polu namiotowym masz jeden spory problem – ładowanie telefonu. I chociaż w punkcie ładowania też jest fajnie, a obcy ludzie grają razem w karty to jednak ,,problem” pozostaje. Ze względu na ciągły brak baterii używanie wszelkich możliwych aplikacji socialmediowych jest jedynie epizodyczne, a działania SPOŁECZNE zostawiasz na tu i teraz. Zamieniasz lajki na uśmiech osoby obok. Jest to piękne.
Tak jak mieszkanie w innym miejsciu niż pole namiotowe jeszcze umiem zrozumieć i wcale tego nie hejtuję – rzeczywiście nie każdy musi mieć w sobie tyle hardcoru… tak oglądania wybitnych koncertów z perspektywy BALKONU NA VIPIE to jest dla mnie jakiś kosmos. W taki sposób koncert można równie dobrze zobaczyć na youtubie. Koncetów się nie ogląda, koncerty się tworzy razem z artystą POD SCENĄ. Widząc często tłum z telefonami na tym balkonie zastanawiałam się dlaczego ci ludzie sobie to robią. Nie moja piaskownica, nie moje zabawki, nie moja sprawa, ale wciąż jestem zdumiona.
Podczas tego festiwalu zobaczyłam, że jednak nie cała mlodzież świata wkłada tylko głowę w telefon i zapomina o bożym świecie. Zobaczyłam, że nawet Ci wyklęci ,,Millenialsi” potrafią odłożyć telefony, rzucić się w tłum i żyć tym co TU I TERAZ. Ponownie – jest to piękne. Polecam.
#DIFFERENT
Pharrell Williams – były wielkie oczekiwania i wielkie oczekiwania zostały spełnione. To właśnie on ze sceny zachęcał do bycia DIFFERENT. Festiwal bardzo skutecznie gasi we mnie poprawność, zamyka w głowie szuflady, pozwala przeskoczyć schematy. Nie mam tutaj problemu, żeby być kompletnie INNĄ niż to wszystko, czego mogłoby wymagać ode mnie otoczenie. Nie interesuje mnie czy moja stylizacja jest wystarczająco dobra, nie interesuje mnie czy jestem za stara na pole namiotowe, nie interesuje mnie, że ludzie oglądający mnie w telewizji tym razem oglądają mnie w ręczniku wychodzącą spod prysznica i pytają ,,Pani Basiu to Pani?”. W ogóle nie boję się być DIFFERENT niż to co wypada, lub co ktoś chciałby zobaczyć. Na festiwalu to wszystko wybucha, a potem zostaje na cały rok. Kocham to.
#FREEDOM
I na koniec znowu Pharrell. Chyba odrobił pracę domową i poczytal o Polsce przed przyjazdem na naszą scenę. Przyjechał z bardzo konkretnym przekazem – WOLNOŚĆ tego nikt nie możne nam odebrać. I chociaż można pomyśleć, że to takie trochę tanie uderzać w czułe punkty, tak jednak była magia, kiedy potężna masa ludzi (a na festiwalu było ich 120 tysięcy) krzyczała FREEDOM na całe gardło i POLSKA POLSKA POLSKA. Chciał żeby świat nas usłyszał, mam nadzieje, że usłyszy.
Festiwal to wolnosć w wielu wymiarach. Pytanie czy jesteś w stanie sobie ją wziąć. Czy jesteś w stanie uwolnić się od odczekiwań, od telefonu, od próżności, od oceny innych. Opener to dla mnie jedno z najpiękniejszych doświadczeń każdego roku. Z żadnego wyjazdu nie wracam tak wolna, szczęśliwa I SOBĄ. Polecam Wam z całych sił i nikt mi za to nie zapłacił :)
FREEDOM !
1 comment
Same koncerty to ogromne przeżycie, a taki festiwal, gdzie jest ich masa przez parę dni- wspaniały! W tym roku zamierzam się w końcu wybrać