Dziwna pogoda w te wakacje. Jakoś szybciej przylazł do nas sezon na ,,kino i wino” zamiast ,,plener i prosecco”. Jest jak jest, trzeba reagować. Wtedy wchodzę ja z moim zapleczem filmowo-serialowym i mówię co teraz warto, a czego za cholerę nie warto zobaczyć.
,,Śmietanka Towarzyska” – film, Woody Allen (kino – z przyjaciółką lub facetem wrażliwym na doznania estetyczne :P)
O jak dobrze spędzone kilkadziesiąt minut. Przenosimy się do legendarnego Hollywood i taplamy się w pięknych obrazkach, oszałamiających strojach i prywatnych przyjęciach. A gdzies pomiędzy jednym a drugim Allen wraca do swojego prawdziwego i ukochanego przez wielu JA. Historia miłosna, która relaksuje Cię w fotelu kinowym – nie obciaża, bawi, ale jednocześnie zadowala i nie rozczarowuje. Młody chlopak przyjeżdża z Nowego Jorku do Los Angeles w pogoni za marzeniami, tam spotyka ,,inną niż wszystkie” Kristen Stewart i wszystko się zaczyna.
Na deszczowy dzień, kiedy wszystko jest szare – ta śmietanka będzie wyśmienita, bita, słodka i cieknąca z gofra na spodnie. Polecam!
fot. Filmweb.pl
,,Narcos” – serial (dom + piwko + chłopak)
Jedno z tych magicznych rozwiązań, przy których i chłopak i dziewczyna będą zadowoleni i nikt nie będzie jęczał. Jest strzelanie, jest mafia, sex, są narkotyki, ale jest i mądra fabuła, ciekawa reżyseria i istotny wycinek współczesnego świata. Pablo Escobar – kto nie zna tego pana? Historia o tym jak kokaina pojawiła się w zachodnim świecie i jak baron kokainowy postanowił zostać prezydentem Kolumbii. Ja wiem, że brzmi totalnie niekobieco, też miałam opory, ale jednak… będziecie Panie także zadowolone.
fot. telegraph.co.uk
,,Kamper” – polski film (polecane w kameralnym kinie – nie przychodź z młodszą siostrą)
Tu trzeba się pospieszyć, bo już powoli znika z ekranów. W kameralnych kinach wciąż go złapiecie, a WARTO. Taka historia o nas – o ludziach około 30-tki, którzy w porównaniu do naszych rodziców ze sprawami typu: dzieci, rodzina, priorytety jesteśmy ostro… w dupie. Dzisiajesze dylematy i pokusy klasycznej pary z większego, polskiego miasta. Film niezwykle aktualny, bardzo prawdziwy i chociaż chwilami mocno rozbawia to jednak aktywuje zwoje mózgowe. I sex jest, i żart jest i dobra muza też jest. Polecam.
fot. materiały prasowe
,,Mordercza Opona” – film, którego zabraniam wyszukiwać.
Są takie dni, kiedy pada hasło ,,połóżmy się do łóżka, otwórzmy wino i włączmy jakiś film”. Wtedy ja wjeżdżam ze swoją rozpiską francuskiego kina z ostatnich 50 lat. Druga strona łóżka tym razem jednak chce postawić na swoim i mówi – dzisiaj zobaczymy coś z mojej listy. I wtedy wjeżdża ona – ,,Mordercza opona”. W skrócie film o oponie, która zabija… Eeeee oprócz o dziwo całkiem przyzwoitych zdjęć wszystko było złe. Zostałam zmuszona prawie siłą do tego ,,dzieła”, a zgodziłam się bo miałam skrawek nadziei, że moooże z tego absurdu wyjdzie chociaż coś dziwnego – i był to ostatni raz. Na szczęscie film był na tyle zły, że nie tylko ja tak uznałam, dlatego chyba otrzymałam dożywotnie prawo wybierania (francuskich) filmów :D
fot. kinolab.art.pl
Tak oto dobrnęłam do momentu, w którym mówię: jak dopadnie Was jesienna szarość w to lat0 – wiecie co łapać. Z poważaniem, Barbara P.