Jadę sobie w Pendolino. Jadę na wywiad z Seanem Paulem na polskim wybrzeżu. I szczerze… czy czuję się jakoś inaczej niż kilka lat temu, kiedy w TLK gotowałam się z gorąca siedząc na ziemi między dupą jednego a plecami drugiego człowieka?? I czy różnicę robił fakt, że będę robić wywiad ze światowej rangi artystą, za który hajs się zgadza, a nie że jadę jak kiedyś na program, w którym zarobię 0 złotych i będą ze mnie robić sobowtóra jakiejś piosenkarki… ??? Też nie widzę różnicy. Satysfakcja z życia jest absolutnie nieskorelowana z hajsem, prestiżem, czy wygodą. Satysfakcja z życia jest w każdym z nas – niezależna od materialnych / przyziemnych okoliczności.
Aktualizacja: Wywiad już opublikowany na Wirtualnej Polsce. O TUTAJ. :)
Serio pamiętam mój początek przygody z ,,telewizją”. Ciągnęło mnie do tego świata od zawsze, ale pierwszy epizod na ekranie miałam w wieku 17/18 lat. Otóż zgłosiłam się do programu, w którym na zwykłych śmiertelnikach przeprowadzano metamorfozy – można było przeobrazić się w światową gwiazdę :D We mnie zauważono potencjał, iż mogę być NICOLE z takiego mądrego zespołu The Pussycat Dolls. Może pamiętacie… ,,Push on my buttons bejbe aha”. Jechałam pociągiem, co z resztą później robiłam regularnie kilka razy w tygodniu, właściwie w połowie żyjąc w przedziałach. No… bywało i tak, że sypiałam w korytarzach, bo jak wiemy różnie to u nas bywa. Tamtym razem siedziałam jakieś 4 godziny na ziemi w UKROPIE, ale w ogóle mnie to nie interesowało. Byłam tak totalnie podekscytowana tym, co wydarzy się za kilka godzin, że byłam najszczęśliwszym człowiekiem na planecie.
Dzisiaj siedząc w Pendolino trochę ponarzekałam na klimatyzację, która przez chwilę nawaliła. Podładowałam swój ajfon, a teraz klikam coś w PRZENOŚNYM komputerze, o którym wtedy to raczej tylko się marzyło :D W głowie układam pytania do człowieka, który stworzył hity z Beyonce, Rihanną, Jay-Z czy Snoop Dogiem i jestem tak samo zadowolona jak wtedy, kiedy miałam te 17 lat. A może nawet trochę mniej, bo ekscytacja nie jest tak wysoka jak wtedy, kiedy miałam za darmoszkę zamienić się w Nicole przed kamerami :P Robię w życiu świetne rzeczy, odwiedzam fantastyczne miejsca i jestem człowiekiem SZCZĘŚLIWYM. Tak samo SZCZĘŚLIWYM jak wtedy kiedy robiłam zwykłe rzeczy, i co najwyżej odwiedzałam Warszawę w ramach dużego przeżycia podróżniczego. Nic się nie zmieniło.
Dlatego nigdy nie zazdroszczę ludziom, którzy latają prywatnymi samolotami czy wynajmują własną wyspę na wakacje. Nie są w ogóle szczęśliwsi ode mnie. I nawet jeżeli sama kiedyś będę mieć prywatny samolot – nie będę szczęśliwsza bardziej niż dzisiaj w Pendolino. Jestem tego pewna. Natomiast bardzo bardzo bardzo współczuję tym, którzy wierzą, że szczęście i satysfakcja gdzieś są za rogiem, a inni mają lepiej, bo WIĘCEJ. Czekają całe życie, że coś się wydarzy, że w końcu będzie ich na coś stać, że dostaną prestiżową posadę, bo wtedy na bank w końcu będzie fajnie. Nie, nie będzie. PRZEGRALI. Satysfakcja jest w Tobie, znajdź ją od razu, albo wiedz, że nic, nigdy Ci jej nie da – ani przystojny chłopak, ani nowy samochód, ani wielka sława. Śmiej się ze ścisku w pociągu, jaraj się darmową robotą, z której zyskasz doświadczenie, podniecaj się kręceniem wianków na trawie i miej bekę się jeżeli jesteś zmuszony skorzystać z Toi Toia. Nie jęcz na życie – kochaj je, wyciskaj i doceniaj. Zawsze. Amen.
PS jednak pisanie kończę poza pociągiem – z choroby lokomocyjnej się nie wyrasta :P Ale na piachu też pisze się świetnie. Sean z pewnością będzie zadowolony, że dziennikarka przygotowała opaleniznę przed wywiadem :P Zycie jest PIĘKNYM – trzeba je tylko takim cholera zobaczyć !!!
PS2 Wywiad już opublikowany na Wirtualnej Polsce- dla zainteresowanych. O TUTAJ.
fot. Piotr Tarasewicz
2 comments
powiesz skąd te buciki srebrne? wszędzie takich szukam
Pull&Bear – swietne polecam :)