Człowiek bierze tydzień urlopu. I co z nim robi? Nie, nie jedzie w podróż po hiszpańskim wybrzeżu, nie robi wypadu do Kopenhagi, nie zaszywa się nad jeziorem Como, chociaż w sumie każda opcja byłaby w zasięgu ręki. Bierze cholera namiot, latarkę nagłowną i jedzie na festiwal gdzieś w Polskę. Dlaczego? Bo to najpiękniejsza forma hedonizmu – brudnego, męczącego, intensywnego hedonizmu. Witaj opener 2015 !!! Baśka wchodzi.
Od lat chce mi się śmiać z tego, jaką formę ,,wypoczynku” sobie wybieram. Z własnej nieprzymuszonej woli spędzam wolne w atmosferze niewyspania, potu i błota. Jest i muzyka, która [nie zawsze] gra pierwsze skrzypce oraz liczne problemy logistyczne związane z kolejką do mycia zębów, poszukiwaniem talonów na ciepły prysznic, czy pobudką po 1 godzinie snu, bo słońce zorganizowało saunę w namiocie. Takie problemy, na które skazuję się co roku, bo to KOCHAM. Nie raz zastanawiałam się co jest ze mną nie tak, że taka forma spędzania czasu mnie satysfakcjonuje, chociaż na co dzień wolę kolację z dobrym winem, czyste łóżko i chętnie room service. Dzisiaj trafiłam na artykuł w aktualnym numerze K MAG, który uświadomił mi że sama z tą pasją to ja nie jestem, a festiwal to nie tylko dla mnie – STAN UMYSŁU.
Uwaga:
,,To jest hardkor kochanie. Najpiękniejszy z hardkorów. Nie musisz nic, możesz wszystko. Masz wolne od zasad. Chodzisz spać, o której chcesz. Wstajesz, gdy słońce nie pozwala dłużej spać. śpisz po dwie godziny. Czasem na plaży, jeśli plaża jest obok. […] Jesteś wiecznie zmęczony, skacowany, brudny. ale w jakiś inny, przyjemny sposób. To wszystko znaczy, że świetnie się bawisz. Jesteś szczęśliwy”
Angelika Kucińska K MAGAZINE nr 75.
Jakby dziewczyna czytała w moich myślach. Albo najpewniej spała gdzieś obok w namiocie na tym czy innym festiwalu i też lubi gubić status księżniczki raz na jakiś czas. Piękne, prawdziwe.
Moje sto tobołów – spakowane. Stylizacji festiwalowych nie ma bo mi się nie chce – nie po to wzięłam wolne :D Ale zrobiłam sobie srebrny paznokieć – pod srebrny okular i srebrny but – będę miała pozór spójności wizerunkowej, kiedy będę jedną bluzę zamieniała na kolejną. Doskonale!
Stylizacji nie ma, za to jest świetnie wyposażony zestaw campingowy, włącznie z latarką nagłowną, przedłużaczem (warto – bo kolejki do punktu ładowania są długie, a w tej sposób je omijasz :D) i wszystkimi innymi śpiworami. Włączmy do tego zabawę, z której dawno już wyrosłam, a jednak wciąż się bawię – przemycanie trunków na teren pola/festiwalu i mamy komplet dziecinady, którą tak wielbię. Ponownie zacytuję artykuł ,,Festiwal to kilkudniowy Dzień Dziecka z rozrywkami dla dorosłych”.
Chłopcy, dziewczęta. Jeżeli jeszcze nigdy nie zatopiliście się w festiwalu tak na serio, to zróbcie to chociaż raz w życiu (pierwszy nie będzie ostatnim – obiecała). W tym roku opcji znowu jest masa – wybierzcie najlepszą dla siebie i odpłyńcie. Magazyn dla ułatwienia decyzji niezdecydowanym/nieświadomym wyrysował nawet uproszczoną mapę festiwalową :D.
Na zachętę przypomnę post dotyczący jednego z moich muzycznych przystanków z zeszłego roku – Plötzlich am Meer – który jest dowodem na to, że mamy tego raju pod nosem więcej niż myślimy, dlatego TRZEBA jechać i wyciskać lato jak limonkę. Taniec z słońcu, w morzu pod dobre electro <3 Baśka była wolną jak kolorowy ptak.
Spadam – pocić się, słuchać muzy i wrócić z urlopu niewyspana. I nie powinno nikogo zdziwić, że nie zamieniłabym tego na żadne all inclusive…
instagram @barbrabelt
tu pokażę rozstawioną Quechue i kolejkę do mycia zębów. Hołk.
6 comments
Podziwiam :D
Dołączyłabyś i POKOCHAŁA !
K MAG 4 life <3
Jest Baśka Jest Moc:)
ana… też :)
Staram się :D