Fascynuje mnie moda na konkretne rasy psów. Nie chcę nikogo obrażać, ale niestety uważam za pewien rodzaj debilizmu dobieranie sobie żywego istnienia do stroju / stylu / wizerunku. Były już Chihuahua’y, kiedy promowała je Paris, potem Yorki, teraz powoli przemijają buldożki francuskie na rzecz różnych Chartów (sorry jeżeli coś pomyliłam, ale jakoś średnio dokładnie śledzę te tragiczne trendy). Pewnie nie byłoby w tym wszystkim nic strasznego, gdyby nie fakt, że jak zwierzątko wyjdzie z mody (!) to często ląduje w schronie, albo przywiązane do drzewa, bo już nie pasuje do wielkiego stylu, wielkiego pana.
Dramatem jest sztuczne tworzenie ras, żeby zdobyć KLIENTA na żywe stworzonko. Efekt jest taki, że powstają chore twory, które jak buldożki bardzo często zdychają w przeciągu 1-2 lat… Ani to człowieka nie uszczęśliwia, a los zwierzaka zmarnowany. Zyskuje tylko ten, który zwierze ,,wyprodukował” w idealnym momencie rynkowym. Chore. Niestety rynek działa tak, że ,,produkt” jest na rynku, kiedy jest na niego popyt – który tworzymy niestety my – głupi ludzie. Dlatego radość moja byłaby wielka, gdybyśmy poszli jako niby mądrzejsza rasa po rozum do głowy i brali zwierzę po to, żeby było naszym przyjacielem / stróżem / przewodnikiem, a nie ozdóbką przy brokatowym tyłku. Ja mam swoją ulubioną rasę i całą sobą wierzę, że jest to najsłuszniejsza moda w dziedzinie psów jaką można podążać – KUNDEL.
Kundel jest jak mała czarna – w domu być musi. Jest ponadczasowy, idealny na prawie każdą okazję i nigdy nie wyjdzie z mody. Wyobrażacie sobie szafę bez takiej kiecki? NIE. Bez kundla też sobie nie wyobrazicie, jak tylko jedną łapą wkroczy na Wasze parkiety. Fantastycznego kundla można pobrać w schronisku za bajońską kwotę 0 zł. Najlepiej brać starego, żeby trochę chłopakowi życie osłodzić w kilku ostatnich latach życia i pokazać, że można pobiegać za kością, a nawet mieć swoje ciepłe wyro.
Pamiętam jak prawie 2 lata temu wyciągnęłam z zapyziałego schronu mojego Retro. Temperatura -20 i ponad 3000 (!!!!!!!!!) innych psów czekających na wybawienie – tylko w tym jednym miejscu. Przeżycie totalnie koszmarne, przytłaczające, ale cholernie mobilizujące. Wzięcie mojego jurnego kundla o masie 4,5 kg (dzisiaj już ponad 7) było najlepszym wyborem mojego życia. I chociaż były trudności, a pies oczywiście ma swój czasami foszasty charakter, to NIE ZAMIENIŁABYM GO NA ŻADNEGO RASOWCA. A sama subiektywnie uważam, że nie ma nic bardziej zajebistego jak widok całkiem niezłej laski / fajnego kolesia z zacnym kundlem. Szczerze uważam, że ciężko znaleźć bardziej ,,stylowy” dodatek. Więc jeżeli szukacie wisienki na torcie do Waszego noworocznego wizerunku – sio do schroniska po kundla. Jak będzie bez nogi to nawet lepiej. Go go go!!!
JAK POSZERZYĆ GRONO DOMOWNIKÓW O KUNDLA
1. Schronisko. Najbardziej hardcorowa opcja, to wersja na Barbarę – czyli najpierw kupujesz całą wyprawkę dla psa, a dopiero później jedziesz do schroniska – na pewniaka, że wrócisz z jakimś włochatym koleżką. Jak widać na załączonej powyżej historyjce, jest to strategia skuteczna i jakże radosna. Polecam. W samych schronisku odbywa się to tak, że jeżeli konkretny pies przykuje Waszą uwagę przez kraty, idziecie do głównego biura i wypełniacie karteczkę z prośbą o wyprowadzenie psa. Wolontariusz wydaje Wam zwierzątko na smyczy i macie czas, żeby się poznać, sprawdzić jak zachowuje się na spacerze, z innymi psami itd. Jak zaiskrzy to wracacie do biura, wypełniacie jednostronicową umowę i bierzecie znalezisko. A pies dokładnie wie o co chodzi i wariuje jakby wygrał 6 miliardów w gotówce.
2. Dom tymczasowy. Opcja druga – mniej odważna lecz równie skuteczna – poszukanie domów tymczasowych. Czyli miejsc, do których trafia zwierzę (mające trochę farta) ze schroniska w celu socjalizacji, nauczenia go życia w stadzie, oraz podstawowych historii jak sikanie tam gdzie należy. Biorąc psa z domu tymczasowego mamy cały pakiet informacji o jego charakterze, zwyczajach lub małych wtopach do poprawki. Czyli temat dużo bardziej sprawdzony, a też łączy się z wyratowaniem potrzebującego, bo dom tymczasowy nie jest wybawieniem ostatecznym. Jeżeli nie znajdzie się nowy właściciel zwierzątko z ciepłego domu znowu trafia za kraty…
3. Znalezisko. Opcja numer trzy – mieć oczy szeroko otwarte i zgarnąć z ulicy :) Lub też przeglądać ogłoszenia znajomych / osób na allegro, którzy znaleźli psa i nie chcą go oddawać od razu do schroniska.
Możliwości jest trochę, każda skuteczna, bo osiąga cel RATUNEK. A jeżeli już bardzo usralibyście się na posiadanie rasowca – i takie stworzenie w schronisku znajdziecie. Jak wspomniałam na początku – nawet rodowód złemu człowiekowi może się znudzić…
APELUJĘ jeżeli zawsze chodziła Wam po głowie taka opcja podnieście tyłki zza świątecznych stołów – wtedy, kiedy będzie chwila czasu na swoje sprawy, relaks i zadumę nad tym co ważne w życiu, a co ogólnie gówno warte. Przejedźcie się do najbliższego schroniska – nie po psa, ale żeby poznać sprawę, zrozumieć o czym tu piszę jak szalona. Zobaczcie, poczujcie, a później sami zdecydujcie, czy bierzecie – szczeniaka, starego, ślepego, czy z kompletem nóg…
KUNDEL IS NEW BLACK !!!!
6 comments
Uspic. Po co maja sie meczyc w schronisku, dac im cieplej kielbasy na ostatnia droge a w kielbasie cyjanek i po klopocie. Przeciez jest tylke glodnych dzieci a my o psach… Luudzie. A ty masz dzieci? Nie chcesz dlaczego?
Wow Retro ,ale ma błyszczącą sierść :)
Rasowy… No nie przekonałeś mnie do swojego punktu widzenia.
bbb… szlachetna rasa, wiadomo :D
gościłam niedawno u siebie szczeniaka w ramach domu tymczasowego, zarzekałam się, że nie ma mowy, warunków itp żeby wziąć go na stałe, wprawdzie znalazł stały dom już po 1,5 tygodnia, ale gdyby nie to to jestem pewna, że 2 tyg dłużej i już bym go nie oddała ;) Ze zgarnianiem z ulicy to już chyba nie tak łatwo, ale pamiętam jak za małolata się wychodziło z koleżankami z bloku i brało 1 lepszego kundelka na skakankę :P było ich na ulicy do wyboru, do koloru..
Retro skomplikował Ci życie? (wyjazdy itp)
ania… DOSKONALE uwielbiam dowiadywać się, że takie historie i tacy ludzie wciąż istnieją :) I masz rację – to jest tak, że wydaje nam się, że jest milion ALE, żeby wciąć psa, natomiast potem okazuje się, że wszystko staje się proste… Co do Retro to oczywiście jest to stworek, za którego jestem odpowiedzialna. Siłą rzeczy to powoduje dodatkowe obowiązki, ale czy to jest wielka komplikacja…? Jak wyjeżdżam na dłużej zostawiam go u rodziców z ogródkiem, 2 psami i bandą ludzi, których uwielbia – ma raj. A to, że muszę wtedy zrobić 400 km, żeby mu te warunki zapewnić – przyznam, że w ogóle mi to nie przeszkadza :) Na krótsze wojaże jeździ ze mną!
Zgadzam sie w 100%, tyle psow cierpi w schroniskach, a ludzie wydaja tysiace na rasowe psy bo wygladaja bardziej “stylowo”. Wiecej klasy pokaze sie okazujac serce i adoptujac psa ze schroniska! x