Grzechy ciężkie i lekkie to my znamy, prawda? Ale żeby marzenia też były do zważenia, to pewnie pierwszy raz słyszysz. No cóż… czasem nasuwa mi się jakaś teoria i postanawiam się nią podzielić. Na podstawie swojego życia – jak zawsze szczerze i bez kręcenia. Jedne marzenia spełniają się jakbym była Alladynem i miała swój latający dywan oraz lampę z panem Dżinnem. A inne… opornie. DLACZEGO?
Zdjęcia: Ewa Pasek Riley
Zacznijmy od tego, że według mnie życie to jedna wielka, piętrząca się energia, która nas łączy, dzieli, ściąga wspaniałe i okropne rzeczy. To podświadomość, to przeznaczenie, to samospełniające się przepowiednie, to brak przypadków i historia, w której wszystko ma jakiś sens. Zespół naczyń połączonych i buzująca kula cząsteczek, które mieszają się ze sobą i na siebie wpływają – non stop. Jesteśmy zajebistym cudem, który ciężko jest dokładnie zrozumieć, ale jestem pewna jednego – jesteśmy energią.
Ta energia wpływa także na marzenia, a raczej na to czy mają szansę się spełnić, czy od pierwszego momentu są… spalone.
MARZENIA LEKKIE – to te, które rozmarzony/a wypowiadasz będąc nastolatkiem lub mając lat 20 i z uśmiechem na twarzy mówisz ,,ale byłoby ekstra gdyby…”, ,,chciałbym robić to…”, ,,ale musi być wspaniale kiedy…”. I tak dalej. Rzucasz w kosmos swoje największe pragnienia, chociaż może nie do końca zakładasz, że Ci się przytrafią na 100%, natomiast z pewnością im nie zaprzeczasz, bo przecież całe życie przed Tobą – może przytrafić się wszystko! Nie spotkało Cię jeszcze nic, co podsuwałoby Ci myśl ,,to jest niemożliwe” , ,,nie nadajesz się do tego”, ,,nie dam rady”. Jesteś młody, czyli nie masz zbyt wiele, więc też nie masz wiele do stracenia. A nóż, może się przytrafi?
Te leciutkie myśli, nieobciążone żadnymi obawiami, ewentualnościami, kalkulacjami fruną z czystą energią w kosmos i… spełniają się. Trwa to czasem parę miesięcy, czasem kilka lat, ale spełniają się. Znam MASĘ osób z abstrakcyjnymi historiami, które marzyły o ,,nieosiągalnym” a dostały to zanim minęły 4 lata. To są prawdziwe cuda. Cuda wynikające z tego, że mieliśmy odwagę marzyć.
Ile ja miałam takich sytuacji! Historia mojego życia to jest typowa baza na książkę o tym, że marzenia się spełniają. Praca w telewizji? Codzienna fascynacja od czasu, kiedy byłam dzieckiem. Czerwone dywany – nigdy nie zapomnę kolumny z relacjami z imprez w Glamour (chyba zazywała się ,,na szpilkach” czy coś takiego), która wydawała mi się pracą marzeń. Edukacja za granicą – to kręciło mnie już za czasów Beverly Hills 90210 :P Podróż czerwonym cabrioletem po Kalifornii – miałam to nawet na urodzinowej kartce od siostry. Dokładnie pamiętam momenty, w których moje największe marzenia pofrunęły w kosmos, chociaż były tak totalnie nieosiągalne na moją kieszeń, możliwości i miejsce, w którym byłam… Były tak nierealne, że aż nigdy im nie zaprzeczyłam :) Spełniły się WSZYSTKIE do tego ze srogą nawiązką, o której nawet nie miała odwagi marzyć. Ciekawe, prawda?
MARZECIA CIĘŻKIE – jesteśmy już dorośli, doczłapaliśmy się do niezłej pozycji w firmie / branży, wzięliśmy jakiś kredyt, mały już swoje przyzwyczajenia, rozplanowany budżet i racjonalne myślenie. Dorosły człowiek przecież ,,powienien” być racjonalny, prawda? I wtedy pojawia się marzenie… dajmy na to: rzucić wszystko na rok i pojechać w podróż do Australii. Jeszcze 10-15 lat wcześniej, kiedy nie miałeś nic, pomyślałbyś z uśmiechem ,,ale cudownie byłoby pojechać do Australii… może kiedyś?”. Dzisiaj myślisz ,,byłoby ekstra… ALE”. Ale kredyt, ale praca, ale utrata pozycji, ale potem powrót do brażny, ale nie dam rady, ale kto mnie zatrudniale w tym wieku to już nie powinienem…. ale ale ale. To ALE to właśnie ten ciężar, który przywiązuje Twojemu marzeniu obciążnik i nie pozwala odlecieć mu w kosmos. Nie pozwala, żeby wytworzyła się wspaniała energia, która popchnie je prosto do spełnienia. To ,,ALE” jest jedynym powodem, dla którego z biegiem lat coraz ciężej jest nam spełniać wielkie marzenia. Dlatego będąc dorosłym człowiekiem co najwyżej ,,realizujemy plany”. Przekalkulowane, przestuniowane, w zakresie naszych możliwości, trzeźwo przemyślane PLANY, które nie zaskakują już tak jak tamte marzenia, nad którymi nie mieliśmy kontroli.
Powiem Wam szczerze, że tego nie znoszę. Kompletnie do takiego świata nie pasuję i pasować nie zamierzam, czego Wam także serdecznie życzę. Życzę Wam, żebyście zawsze pamiętali, że ciężarek o nazwie ,,ALE”, to tylko wymysł, który pojawił się w naszym życiu wraz z przywiązaniem do rzeczy, pozycji i wygody. Wszystkie te rzeczy karmią tylko i wyłącznie nasze EGO. W tym czasie DUSZA krzyczy, żeby porzucić ALE i podbijać świat na milion różnych, wymyślonych, ,,nieracjonalnych” sposobów, które jak przyjdzie co do czego wymkną się totalnie – poza nasze możliwości, plany, kalkulacje. Po prostu się staną, tylko trzeba im na to pozwolić.
Czy to proste? NIE! Wciąż bywa tak, że boksuję się ze swoją ,,racjonalną” stroną, która podpowiada mi scenariusze, dla których coś przecież musi się nie udać. Nie zmienia to faktu, że wciąż konsekwentnie, niezależnie od wszystkiego i wszystkich pielęgnuję w sobie dziecko, które potrafi ufać, że może zdarzyć się wiele niesamowitych rzeczy. Przecież… do tej pory było ich już tyle, dlaczego coś miałoby się zmienić? :)
Pamiętajcie – marzenia muszą być lekkie. Lekkie jak ciepły, letni deszcz, który spotkamy w naszym wymarzonym miejscu. Lekkie jak pierwszy pocałunek wyczekanej miłości. Lekkie jak uśmiech, który pojawi się na Twojej twarzy, kiedy nagle zrozumiesz, że się udało. Lekkie i niebciążone żadnym ALE, ponieważ niezależnie od wszelkich ,,racjonalnych” BZDUR (tak, bzdur!) mamy prawo oderwać się od ziemi i frunąć po to, co uszczęśliwia nas najbardziej.
Bo życie mamy tylko jeden raz… TERAZ ;)
2 comments
Ten wpis jest po prostu piękny!. To ALE t o nie tylko marzenia, myślę że odnosi się do życia w ogóle, uczucia obowiązku, stressu i braku wiary w siebie. Powiem jedno to jest przepis na udane życie na co dzień, by się w niczym nigdy nie ograniczać. Taka esencja !. Zacznij nagrywać filmy, krótkie felietony!!. Antydepresanty.
Dziś swoim tekstem mi pomogłaś!!!. Jeśli zwątpię albo powróci ALE to czytam to jeszcze raz!
Marti… to jest najpiękniejsza recenzja jaką kiedykolwiek dostałam :) dziękuję !!!!! I wracaj, wracaj często!!!