Medytacja – to brzmi poważnie, a dla niektórych nawet śmiesznie. Tymczasem jest to niezwykle przydatny mechanizm, a pod wzgledem wykonania najprostsza czynność świata, którą powinien poznać dokładnie KAŻDY. Skarb dostępny TERAZ dla Ciebie, Ciebie i Ciebie – pokażę Ci jak go odkryć w moim małym przewodniku ,,medytacja dla bardzo zielonych”. Korzyści są kosmiczne, dlatego warto zacząć od razu.
Zacznijmy od tego, że sama wciąż jestem dość zielona w tej dziedzinie, dlatego nie napiszę tutaj podręcznika, a także żadnego z nich nie będę cytować – napiszę o tym co do tego momentu,,wtajemniczenia” dała mi medytacja i jak to osiągnełam. Kolejne odkrycia z pewnością jeszcze przede mną. Na początku trochę zachęciłam Was prostotą, ale teraz czas na małe sprostowanie – medytacja jako zestaw czynności jest rzeczywiście nieprawdopodobnie łatwa, natomiast schody zaczynają się na etapie, kiedy chcemy wprowadzić się w prawdziwy, głęboki stan medytacji. Po co jednak zaczynać od schodów? My dzisiaj zaczniemy od poziomu ZERO.
Zacznijmy od postaw – czym jest medytacja?
Jedni mówią ,,to podróż wgłąb siebie”, inni, że ,,technika relaksacyjna”, kolejni zaś, że to ,,forma modlitwy”. I świetnie – każdy może mieć na to swoją nazwę i własną interpretację. Ja traktuję to jak ,,trening umysłu”, a konkretnie uczenie mojej głowy koncentrowania się na jednej rzeczy i byciu TERAZ.
Dla porównania kiedyś było tak:
Na niedzielnym obiedzie z przyjaciółmi już myślałam o poniedziałkowych obowiązkach. Przed snem o tym co jutro rano. Po obudzeniu o tym czego zapomniałam wczoraj i tak dalej i tak dalej… wszyscy to znamy. W pewnym momecie moje myśli właściwie przejęły nade mną kontrolę, czepiały się mnie, bywały natrętne, kompletnie nie mogłam nad nimi zapanować – jakby cały czas organizowały sobie wyścigi w moim mózgu. Medytacja pomogła mi w wyeliminowaniu tej męczącej bieganiny CAŁKOWICIE. Oczywiście połączyłam to z uporządkowaniem swojego życia, ale dopiero medytacja nauczyła moje myśli być zależnymi ode mnie, a nie odwrotnie. Mam wrażenie, że medytacja to uczenie mózgu nowego zadania – uważności i koncentrowania się na jednej myśli, a nie na milionie na raz. Jest to dokładnie takie samo trenowanie umysłu jak nauka matematyki w podstawówce. Na początku w ogóle nie kumasz o co chodzi w tych wszystkich ułamkach, musisz się skupić który to licznik, a który mianownik, a po paru tygodniach wszystko liczysz w pamięci i jest to dla Ciebie oczywiste jak oddychanie. No właśnie… teraz o oddychaniu.
Jak zacząć medytować?
Siadasz wygodnie – możesz nawet leżeć! Na początku przygody z medytacją nie ma tu reguł – układasz się jak chcesz i pozycje egzotycznych lotosów w ogóle Cię nie obchodzą. Znajdź miejsce ciche i odosobnione, żeby nikt Ci nie przeszkadzał chociaż przez 5 minut (na początku było to dla mnie największym wyzwaniem :P). Zamykasz oczy i ODDYCHASZ.
Wdech…… i wyydech.
Wdech….. i wyydech.
Proste? Niby tak. Ale teraz musisz zmusić się do tego, żeby jedyna myśl, która jest w Twojej głowie to była właśnie ta myśl – WDECH i WYDECH. Każda inna myśl, która pojawi się w Twojej głowie musi zostać przez Ciebie ,,zauważona”, a następnie wypchnięta. I znowu WDECH a potem WYDECH. Jest to tak piekielnie trudne, że na początku prawie się przy tym pociłam. Znacznie łatwiej wychodzi mi to przy muzyce medytacyjnej, której w sieci jest tysiące. Jeżeli powyższy sposób jakoś Ci nie wchodzi możesz spróbować z patrzeniem w światło świecy, którą ustawiasz przed sobą. Znajdź swoją formę całkowitej koncentracji na jednej rzeczy, a potem PRÓBUJ.
Początkowo nawet minuta będzie dla Ciebie wysiłkiem, ale nie zniechęcaj się. Spróbuj robić to chociaż 5 minut dziennie, a po kilku dniach zaczniesz widzieć widoczne postępy w pracy Twojego mózgu. Po konsekwentnych próbach zauważysz, że ,,wdech i wydech” niepostrzeżenie zamienia się w stan… niemyślenia o niczym i to jest piękna rzecz :)
Jakim cudem tak zwykła czynnosć może wpłynąć na Twoje życie?
Po pewnym czasie to co ,,wytrenujesz” podczas samej medytacji zostaje Ci na stałe w codziennym życiu. Czyli mózg przez te parę minut uczy skupiać się na ,,wdech i wydech”, a potem wykorzystuje to w życiu – potrafiąc koncentrować się na wybranych przez Ciebie rzeczach czy tematach. Jednocześnie Twój mózg zaczyna świetnie radzić sobie z ,,wyrzucaniem” całej gonitwy dodatkowych, zaprzątających głowę spraw, a pościg myśli przechodzi do przeszłości.
Niesamowite? Też tak uważam i zamierzam dalej odkrywać kolejne etapy tego dość tajemniczego procesu, bo daleko mi do osiągania stanu prawdziwej medytacji. Jeżeli dodamy do tej mojej laurki realne wyniki badań naukowych, które mówią, że medytacja wpływa na stan zdrowia do tego stopnia, że jest stosowana jako wspierająca terapia chorób przewlekłych, to okazuje się, że nie istnieją powody, żeby nie zacząć od TERAZ.
Bo życie jest TERAZ… :)