Urządzałam swoje mieszkanie, zapytałam paru ekspertów o radę. Zrobili mi przykładowe projekty salonu, z tym że okazało się, że przy rozkładzie mojego mieszkanie bardzo ciężko ustawić gdzieś telewizor – był to główny POWAŻNY problem. Nikt jednak nie zapytał mnie czy ja w ogóle planuję posiadać taki obiekt w salonie – wydało się to chyba oczywiste, przecież ,,telewizor to okno na świat”. Tymczasem nie planowałam telewizora w salonie i wciąż go tam nie mam – nie chciałam, żeby był centralnym punktem domu, chciałam, żeby wypoczywało się z widokiem na drzewo, a nie na kablówkę.
Natomiast widzę, że z ekstremum ,,telewizor=centrum wszechświata” wpadamy w znacznie gorszy i groźniejszy etap. Nadeszło pokolenie, które uważa się za lepsze, że nie ogląda telewizji, ale za to każdy z osobna ma własne okno na świat wypełnione najczęściej strasznym syfem. Do tego totalnie oddzielające od osób siedzących obok – taki gorszy telewizor. Nowe okna na świat – tablecik, komputerek, smartfon i jego apki. Pilnujmy się bo sprawa jest poważna…
Ostatnio poszła na wystawę do Zachęty, gdzie prezentowany jest Zapis Socjologiczny Zofii Rydet. Jedną z części zbioru Jej fotografii są Telewizory, czyli fotograficzna dokumentacja kilkuset domów pod kątem miejsca telewizora w życiu mieszkańców. Taki oto napis wprowadza sprawę:
,,Zofię Rydet interesował proces, w którym telewizor staje się centralnym obiektem w przestrzeni prywatnej [..] Telewizor zdetronizował kuchenne okno, które służyło dotąd jako bardziej naturalny łącznik ze światem”
Szkoda kuchennego okna, ale telewizory – też odchodzą. Dzisiaj nowoczesne dzieciaki z pokolenia Ikea telewizor uważa za wynalazek przeszłości, wkładając twarze w różne przenośnie zabawki. Nie przez przypadek mówię tutaj o pokoleniu Ikea, bo ta właśnie marka w swoim katalogu opublikowała takie mądre zdanie:
,,Wszyscy razem, każdy osobno. Jeżeli więcej czasu spędzacie patrząc na ekran laptopa lub telewizora niż na siebie – nie przejmujcie się. Czasami najbardziej relaksujące chwile to te, gdy każdy zajęty jest sobą”.
Jeżeli to jest na poważnie – pod wrażeniem. Ktoś, kto napisał to copy i ten, kto je zaakceptował – spaczone życie. Nie ma co wymagać literackiego polotu od katalogu Ikea, ale żeby prezentować tak otumaniające treści, to jestem fanką. Bądźmy wszyscy takimi samymi lemingami, kupujmy takie same mebelki i wlepiajmy twarze w apki – piękna rzeczywistość. Podziękuję.
Nie będę jęczeć jaki ten świat jest marny i zepsuty, bo sama do niego należę i uwierzcie, smartfon to też ważna część mojego życia (niestety) i zbyt rzadko zamykam komputer. Ale chciałam zaapelować, żebyśmy spróbowali chociaż odrobinę się obudzić. A szczególnie młode pokolenie, które też często mnie czyta.
Istnieje opcja spędzania wolnego czasu bez social mediów i aplikacji – serio :D Lepiej nawet od biedy posiedzieć RAZEM przed tym telewizorem i RAZEM mieć z niego bekę (chociaż znacznie bardziej polecam rozmowę bez elektroniki) niż OSOBNO lampić się w aplikacje, lajki, fotki i na bieżąco szerować co stało się obok, zamiast realnie w tym uczestniczyć. Jeżeli nie przeżyjesz chwil tak na serio, to Snapchat wykasuje je za 24 godziny i tyle z tego masz – nic. Jak często widzi się ludzi będących na spotkaniu towarzyskim, ale każdy siedzi w swoim telefonie? Ja widzę to non stop i jestem przerażona, przeczulona i zawsze zniesmaczona. Uważam zjawisko ,,smarfton=centrum wszechświata” za bardzo poważne zaburzenie oddalające ludzi od siebie, które niestety w niektórych kręgach wkradło się w życie jako totalna normalność i to jest STRASZNIE ZŁE.
Ciekawszym oknem na świat jest Twoje własne oko. Nie potrzebujesz ekranu, żeby żyć, nie potrzebujesz ekranu, żeby oglądać świat – ON JEST OBOK. Nie potrzebujesz szerować rzeczy, które zrobiłeś, żeby realnie istniały. A jeżeli siedzisz z fajnymi ludźmi, to nie molestuj w kółko telefonu, bo to mówi, że dopadło Cie cyfrowe upośledzenie XXI wieku, które inteligentnych, świadomych ludzi nie powinno dotyczyć NIGDY. Wybierz lepsze okno na świat – prawdziwy, nie wirtualny.
Piszę jak dorosła osoba z minionego pokolenia i trochę tak się czuję. Dobrze mi z tym i chyba tęsknię za czasami, kiedy znajomi krzyczeli pod blokiem, żebym wyjrzała przez okno :)