Po co Ci złamane serce? Przez miłość, utratę bliskiego, problemy, ciężki okres w życiu? Jaka jest rola cierpienia w naszym życiu? Możemy usiąść na tyłku i powiedzieć ,,nienawidzę tego świata”, albo ,,Boga nie ma, bo co to za Bóg, który karze mi tak cierpieć”. Jeżeli tak wybierasz to ja nie mogę nic z tym zrobić. Ja jednak wybieram inaczej, wybieram uwierzyć, że
Moje serce jest złamane po to, żeby przez pęknięcie wpuścić więcej światła.
Kiedyś usłyszałam podobne zdanie pochodzące z nauk Rumiego i tak mocno utkwiło w mojej pamięci, bo niesie w sobie ogromną nadzieję. Nadzieję na to, że nie ważne co się dzieje każde wydarzenie ma doprowadzić nas do życia głębiej, mocniej, bardziej. Każde doświadczenie, którego na chłopski rozum nie chcemy przeżywać może być naszymi otwartymi na oścież drzwiami do życia na zupełnie innym poziomie.
Ja tak wybieram i żyje mi się z tym lepiej, milej, przyjemniej. I chociaż czasem poprzeklinam na Boga, Wszechświat i nawet pokrzyczę, że ich wcale nie ma, a jak są to takich ich nie chcę, to na końcu wracam do centrum i widzę po co to to wszystko mi było.
Mamy w życiu dwa wybory
- Stawiać się w roli ofiary, której przytrafiają się ciężkie rzeczy, więc ma argument, żeby pod nimi upaść i siebie posiedzieć
- Stawiać się w roli osoby, która tworzy, kreuje swoje życie, wzrasta na wszystkim co jej się przytrafia. Stara się wyciągać jakikolwiek SENS tego co się dzieje, mimo że czasem jest to skrajnie trudne.
Tak, wiem że niektóre cierpienia wydają się nie do wytrzymania i uwierzcie mi, że wiem jak one smakują, kiedy dusza czuje się jak rozrywana na strzępy. I w tym miejscu możemy zostać już na zawsze mszcząc na los. Tylko co nam z tego? Co z tego, że ostatecznie się poddamy i uznamy, że życie jest do dupy, świat okrutny i boli tak bardzo, że postanowię zostać w tym bólu już na zawsze. Co mi z tego? No właśnie… nic. I choć cierpienia nie da się tak po prostu wygumkować, to można je w coś przekuć na przykład w PEŁNIEJSZE ŻYCIE niż to, które było naszym udziałem zanim ciężkie wydarzenie nam się przytrafiło.
Ostatni tekst, który dla Was napisałam i opublikowałam był aż 3 miesiące temu. Chociaż wcześniej pisałam non stop potem coś się we mnie zacięło, jedyne co z siebie wylewałam to całe tony bólu przelewanego do mojego pamiętnika – pierwszego, drugiego i trzeciego w tym czasie. Ostatni opublikowany przeze mnie tekst był o moim ukochanym psie, przyjacielu, który odszedł. Retro, mój kochany Retro <3 Niesamowity ból żal, niezrozumienie, rozdarte serce, które wciąż często mi towarzyszą. Dla jednych pies to tylko pies dla mnie to była miłość, towarzysz, wsparcie, mój kompan od 9 lat przez 24 godziny 7 dni w tygodniu.
To wydarzenie nie było jednak końcem, było początkiem lawiny, której w ogóle się nie spodziewałam – wspominałam Wam o tym nie raz, że byłam w kiepskiej formie, ale jeszcze nie byłam gotowa, żeby o tym wszystkim opowiadać, bo nie lubię ględzić jak jest kiepsko – wolę przyjść do Was już z wnioskami. Otóż niewidzialna ręka postanowiła zatrzymać mnie jeszcze bardziej. Osłabienie psychiczne spowodowało osłabienie całego organizmu, natychmiast złapałam COVID, następnie Covid gwałtownie obudził moją uśpioną przez lata neuroboreliozę (jak pamiętacie kiedyś o krok od śmiertelnej). To wszystko było mocno obciążające, sporo strachu, niewiadomych i pytań, na które nikt nie mógł znać odpowiedzi – jak jedna choroba zadziała na drugą i czym to się skończy, bo jak wiemy historie o chorobach współistniejących nie są zbyt optymistyczne. Kiedy już myślałam, że wyszłam z pierwszego i miałam zacząć leczyć drugie, to wszystko zmieszane z trudnymi emocjami zrobiło we mnie wielką bombę, która w końcu wybuchła. Wychodząc z wanny dostałam bardzo dziwnego neurologicznego ataku, straciłam przytomność, niczego z tego nie pamiętam, ale podobno z zewnątrz wyglądało to bardzo źle. Gdyby nie mój parter, który był ze mną nie mam pojęcia jakby to się skończyło. Przyjechała po mnie karetka, trafiłam do szpitala. Na szpitalnej diagnozie widnieje napis ,,ZAPAŚĆ”. Czy kiedykolwiek spodziewałabym się, że w wieku 32 lat już po raz drugi będę o krok od drugiej strony mostu? No nie.
Czy mogłabym przeklinać Wszechświat, Boga za to wszystko, że postanowił te wszystkie rzeczy w moim życiu wręczyć mi jedna za drugą? Od wyrwania mi serca i niespodziewanego odebrania przyjaciela po sprawy życia i śmierci już na własnym ciele. Mogłabym? Mogłabym. I wierzcie, że dokładnie to zrobiłam, ciskałam kurwami w ciemno. Ale tylko przez jakiś czas. Dałam upust swoim emocjom, bo jeżeli są, to nie można ich tłumić i racjonalizować. Ale jak już pokrzyczałam i popłakałam przez wiele dni i nocy, wróciłam do tego, w co wierzę całą sobą
,,wszystko jest dla mnie nie przeciwko mnie”
Zaczęłam otwierać się na sens, który gdzieś tam musiał być. I chociaż odpowiedzi będą przychodzić jeszcze pewnie przez długi czas to dzisiaj już wiem czego nie widziałam, dlaczego jakaś większa siła postanowiła mnie zatrzymać. Czy była to zła siła? Nie ze mną te numery – nie wchodzę w pozycję ofiary (na dłużej ;)). To była bardzo dobra siła, która wiedziała, że takim sposobem może skierować mnie na życie jeszcze pełniejsze, bardziej świadome, BARDZIEJ MOJE. Wiem, że przede mną duże zmiany, może nawet większe niż kiedykolwiek planowałam, ale jestem na nie gotowa. Bo ponownie zobaczyłam, że życie nie jest od tego, żeby je przetrwać, przetoczyć z dnia na dzień, godzić się na to co jest, zamiast sięgać po to, czego na serio pragniemy.
Życie jest od tego, żeby je wyciskać i frunąć za głosem swojego serca do miejsc, osób, uczuć i stylu życia, które na 100% są nasze, prawdziwe, w których czujemy się absolutnie sobą.
Dzisiaj każdy dzień traktuję jak bezcenną drogę. Raz na zawsze odczułam, że cele, marzenia to kierunek, nasz kompas, wskazówka w którą stronę iść – niezwykle ważne, nigdy z nich nie rezygnujmy!!! Natomiast cele nie są punktami ostatecznymi samymi w sobie, na zasadzie ,,jak do nich dojdę to dopiero wtedy będzie pięknie”.
CELEM JEST KAŻDA CHWILA, KAŻDA MINUTA, KAŻDY FRAGMENT ŻYCIA.
Jeżeli przez swoje cele zatruwasz swoje TERAZ – to wszystko traci sens. I Twoje TERAZ i Twoje cele.
Ważny jest każdy najmniejszy wycinek życia od pierwszego spojrzenia w okno o poranku, przez pogłaskanie psa. Wycinek czy miły czy rozdzierający serce – ewidentnie tego i tego trzeba doświadczyć, żeby nasze tętno życia biło w pełni i wracało na właściwy nurt. A następnie w swoim tempie otrzepać się, wstać i iść dalej. Ale nie jak poturbowany żołnierz po bitwie, a jak osoba, która wpuściła przez pęknięcie w sercu więcej światła. Pięknego, budującego, życiodajnego. Światła, które potrafi zobaczyć to życie jako dzieło sztuki i metafizyczną podróż przez uczucia, doświadczenia i nieustanny rozwój. A potem z tego światła coś dać innym i przekuć to całe szaleństwo w coś dobrego. Znamy całe tomy ciężkich historii ludzi, które w głowie mi się nie mieszczą, a oni robią z tych historii prawdziwy cud, przekuwają cierpienie w swoją siłę, którą potem rozdają innym na lewo i prawo dając nadzieję.
Czy moje ego jest zadowolone z tego co się wydarzyło? Wciąż czasem ciska kamieniami i mówi ,,jaki Bóg tę gównianą Ziemię wymyślił?” ;) A co czuje na ten temat moja Dusza? Dusza nieśmiertelna, wieczna, która wciąż czuje mojego Retro gdzieś obok i wie, że jakikolwiek koniec końcem nie jest. Ta dusza się uśmiecha, wie że znowu zrobiła gigantyczny krok do przodu. Mówi ,,dobra robota Mała, lekcja odrobiona, lecimy dalej”.
Nie wiem czy jesteście gotowi na takie podejście do życia. I żeby było jasne – nie musicie być. Niech moje pęknięcie w sercu i światło, które z niego wypłynęło będzie dla Was może pierwszą iskrą. Iskrą, która kiedyś, kiedy będzie to potrzebne przypomni Wam, że to, co Was spotyka może być dla Was lub przeciwko Wam. Wybór należy do Was.
Pięknego dnia, tygodnia, życia Kochani!!!
Bo to życie cudem jest, chociaż czasem tak bardzo popieprzonym ;)
PS od kilku tygodni czuję się coraz lepiej, aktualnie nawet bardzo dobrze!!! Borelioza odpuściła po intensywnych wizytach na biorezonansie, dziewczyna jest jak nowa, tylko jeszcze bardziej pełna i głodna życia, proszę się o mnie w ogóle nie martwić! ;)
2 comments
Basiu,
to co piszesz jej piękne i tak prawdziwe. Bardzo się wzruszyłam.
Przytulam mocno! <3
Jesteś bardzo cenna. Mnie też wzruszyłaś i bardzo podziwiam Twoją odwagę, Twój sposób myślenia i Twoją mądrość. Dziękuję. Życzę dużo zdrowia. <3