Kontynuując wprowadzanie Was w zakamarki moich studenckich, francuskich wycieczek… jedziemy do Cannes. Czyli miejsca znanego wszystkim – niezależnie od tego czy jest to osoba będąca fanem kinematografii, życia ,,gwiazd” czy najzwyczajniej… stąpa po tej planecie. W związku z tym MUSIAŁAM pojechać w to kultowe miejsce i spojrzeć swoim czujnym okiem na to egzotyczne zjawisko.
*
*
Naturalnie niezaprzeczalnym musem było odwiedzenie miejsca, w którym raz do roku rozwijany jest czerwony dywan z prawdziwego zdarzenia. W ramach zapewnienia sobie substytucyjnych doznań przeszłam się po kawałku badziewnej wykładziny, którą tam rozłożono. Splendoru nie było, zdjęcie jest. To miejsce niewątpliwie przybiera swoją spektakularną formę podczas festiwalu i prawdopodobnie faktycznie robi to wtedy ogromne wrażenie. Potrafię sobie wyobrazić te wszystkie światła, flesze, piękną aranżację i fantastyczne kreacje sunące brzegiem lazurowej wody i prawdziwego czerwonego dywanu.
Szczerze… STRASZNIE chciałabym tu kiedyś przyjechać w okresie festiwalu. Coś czuję, że jest to nie tylko światowe przeżycie, ale i socjologiczna ciekawostka.
Jednak w okresie poza-festiwalowym pozostaje jedynie wyobraźnia bo wszystko toczy się tutaj normalnym rytmem, niewyróżniającym się niczym szczególnym, a samo miasteczko nie jest zbyt duże. W tle widzicie budynek, w którym odbywa się część tego wielkiego festiwalu… Przyznacie, że bez cekinowej otoczki wygląda dość przeciętnie.
*
W związku z powyższym wydaje mi się, że osoby, które posiadają marzenie w postaci POCZUĆ KLIMAT CANNES powinny zainwestować w świnkę skarbonkę, wypełnić ją, a następnie wybrać się tam w okresie dużo droższym, ale za to niepowtarzalnym, czyli oczywiście podczas festiwalu. Poza ,,sezonem” jest tutaj czym nacieszyć oko – owym przyjemnym elementem jest plaża, która faktycznie jest bajką dla zmysłów. Jednak mam nieśmiałe wrażenie, że w okresie pozafestiwalowym, ta kultowa miejscowość nie oferuje zbyt wielu ciekawych opcji do zobaczenia / doświadczenia oprócz leniwego leżenia pośród śródziemnomorskich piasków. Też dobre, ale jednak CHCĘ NA FESTIWAL. Jak chcę to pojadę – zobaczycie.
Kolejny punkt na mojej wycieczkowej mapie, do którego Was porwę – NICEA – piękna, przyjazna i wciągająca.
6 comments
Chciałem zapytać czy masz tam gdzie jutro na te wybory iść, ale nie będę może psuł samopoczucia :)
Andy… no właśnie nie mam !! taka byłam zabiegana przed wyjazdem, że zupełnie zapomniałam o zorganizowaniu papierków, dzięki którym mogłabym iść :/ Ale słyszałam, że PIS rośnie w siłę – jak wygra to nie wracam :P
No to Baśka uważaj, żeby raptem tego jednego głosu nie zabrakło do ich przegranej! :) Najbardziej znany polski jasnowidz przewiduje właśnie ten czarny scenariusz: http://tnij.com/Gazeta_Pomorska
Andy… dobrych ludzi na emigracji straszysz :P to będzie tragedia !!!
Slyszalam niedawno opinie mojej znajomej,ze Cannes zrobilo na niej najmniejsze wrazenie sposrod pozostalych miejsc na Lazurowym Wybrzezu i widze, ze Ty masz chyba podobna. Basiu, napisz cos wiecej o tych hostelach. Domyslam sie, ze byly calkiem wygodne i przyjemne, prawda?
Beatrice… zgadza się – Cannes zdecydowanie zrobiło na mnie najmniejsze wrażenie. A co do Hosteli to stało się to bardzo cywilizowane miejsce noclegowe (kiedyś kojarzyło się to nieco inaczej) :P Nie jest łatwo upolować pokój 2-osobowy bo te najszybciej znikają, więc trzeba bookować z dużym wyprzedzeniem. Ale jeżeli się uda to już niczego więcej do szczęścia nie trzeba bo hostele są bardzo czyste, przyjazne i kulturalne :)