Najbardziej na świecie boję się starości i samotności. Próbuję dojść do tego, dlaczego paraliżuje mnie strach na samą myśl o tym. Społecznie trochę jesteśmy nastawiani na to, że starość równa się niedołężność, problemy zdrowotne, ograniczona samodzielność i konieczność polegania na innych, uzależnienia od innych. Dzieci, wnuków, opiekunów. O samotności też mówi się raczej źle. Bo przecież „w grupie siła”, „ im nas więcej, tym weselej”, „ w parze raźniej”. Wciąż samotne wyjście na obiad czy do kina postrzegane jest raczej jako dziwactwo, alienowanie się.
I o ile do samotności z wiekiem zaczynam się przekonywać, to do starości wciąż nie umiem. Staram się odczarować negatywne nacechowanie słowa „samotność”. Bo przecież sama nie znaczy samotna. Pokuszę się nawet na stwierdzenie, że bycie z samym sobą bardziej nas stresuje niż bycie z innymi ludźmi, niż wpasowanie się w grupę. Bo ilu z Was, tak z czystym sumieniem, jest w stanie przyznać, że dobrze bawi się we własnym towarzystwie. Umiecie znaleźć sobie zajęcie spędzając czas tylko ze sobą? Czy jednak jest nudno i bez innych ludzi to jednak nie ma sensu? Myślę o tym długo i dochodzę do wniosku, że ludzie nie boją się samotności samej w sobie, ale boją się być sami ze sobą. Z obawy, że się nie polubią. Że wtedy uwypuklą się ich wady. Przywary, które wśród ludzi są w stanie stłumić.
Dla mnie bycie tylko w pojedynkę to zmierzenie się ze sobą. To czas na szczerość. Moment na zrobienie rachunku sumienia i zaakceptowanie siebie. A nie jest to rzecz łatwa. Codziennie przecież robię przed tym uniki. Malując się, ukrywając pod specjalnie dobranymi ubraniami, rozciągając swoje granice, tak by dopasować się do innych. To wszystko opada, kiedy jestem tylko ja.
Mam rodzinę i znajomych, bez których nie wyobrażam sobie życia, ale już nie trzymam się ich tak kurczowo jak kiedyś. Pozwolę im odejść, kiedy przyjdzie taki moment. Zachowując pamięć o nich głęboko w sobie. Bo wciąż będę mieć siebie. Zaczęłam lubić swoje towarzystwo. Regularnie poszerzam strefę komfortu zabierając siebie w różne miejsca. Nie stronię od ludzi, jestem ich wszystkich bardzo ciekawa, ale jednocześnie chcę oswoić tego wielkiego stracha jakim jest samotność przyzwyczajając się tylko do swojego towarzystwa.
Czy można też przyzwyczaić się do starości? Jestem pewna, że w pewnym momencie tak. Bo podobno starość to spory kawałek naszego życia. Tylko właściwie kiedy ona się zaczyna? Mam głęboką nadzieję, że to my sami decydujemy o tym kiedy wpuścimy starość do swojego życia. Że to my mamy wpływ na to, czy będziemy starzy mając 32 lata czy 78 lat. Sami na pewno dobrze pamiętacie jak będąc w podstawówce myśleliście, że czterdziestolatkowie to już są naprawdę starzy ludzie. Z wiekiem przesuwamy też tę granicę. Teraz czterdziestolatkowie to dla mnie osoby, które ledwie przekroczyły próg dorosłości ;)
Patrzę na swoje życie, moment w którym teraz jestem i nieśmiało wysnuwam wniosek, o którym boję się mówić na głos. Bo czy to możliwe, że strach przed starością definiuje moje decyzje dotyczące ustatkowania się, założenia rodziny? Sama sobie zadaję pytania, czy to możliwe, że postrzegam posiadanie męża i dzieci jako w jakimś sensie zbliżenie się do starości? To co mnie do niej przekonuje to to jak ja się czuję odhaczając kolejny rok w metryczce. Im jestem starsza, dojrzalsza, mądrzejsza tym, jest mi ze sobą coraz lepiej. Więcej widzę, więcej rozumiem, bardziej siebie lubię. Mniej za to widzę ograniczeń.
Ktoś kiedyś powiedział, że nasza twarz ze zmarszczkami jest mapą naszych życiowych doświadczeń. Pięknie powiedziane, prawda? Dużo mi to dało do myślenia. Starości nie da się uniknąć, można ją tylko oswoić. Tak jak samotność. I mocno przyłożyć się do tego, żeby wykorzystać każdy podarowany nam dzień. Żyć życiem, najlepszym jakie możemy mieć, by później nie smucić się myślami, że na cokolwiek jest już za późno. Żałować jakichś niewykorzystanych szans, zmarnowanego czasu. Dbać o siebie wewnętrznie i zewnętrznie, by nawet w momencie kiedy przyjmiemy do siebie starość sprawić, że będzie ona piękna, magiczna i nie będzie końcem, a kontynuacją naszego wyjątkowego życia.
Alicja Janik dla www.barbra-belt.pl