Grafika: @lofi_aesthetics
Siedzę właśnie przy świecach, dźwiękach wiatru, na zewnątrz nie słychać gwaru ludzi. Słychać za to karetki.
A ja… czuję zaufanie i wolność. Tego nikt nie może mi zabrać jeżeli mu na to nie pozwolę.
Tak, jutro trzeba pracować. Tak, mam obowiązki, zakupy do ogarnięcia, maile do odpisania i milion wymagań do zrealizowania. Są rachunki do zapłacenia, kredyty i opanowanie tych wszystkich OC, AC i innych dziwnych, absolutnie nieromantycznych spraw. Tak, te rzeczy w życiu są i będą zawsze delikatnie nas szturchały, niejednokrotnie próbując ciągnąć nas w dół. Do tego mamy pandemię, łamanie praw kobiet i to wszystko wydaje się być jak wielkie plagi, które jeszcze dowalają naszemu już „ciężkiemu” życiu.
We mnie jest jednak zaufanie i wolność. Nikt ich nie odbierze jeżeli na to nie pozwolę.
Robiąc te wszystkie przyziemne rzeczy nie czuję już wkurwu, złości i zrezygnowania. Nie pytam czy życie musi tak wyglądać, nie poddaję się kiedy moje fantastyczne wizje zderzają się z mandatem za wycieraczką. Nie wpadam także w panikę widząc rekordy zachorowań czy kolejne szalone ustawy.
We mnie jest zaufanie i wolność, nic ich nie odbierze. Jeżeli na to nie pozwolę.
Kiedyś każda pierdoła potrafiła wprowadzić mnie w stan rezygnacji, zwątpienia, smutku lub gigantycznych, abolutnie paraliżujących lęków. Poczucia, że nie dźwigam nie mam siły, nie mam mocy, żeby wstać z łóżka. Dzisiaj te rzeczy nie mają nade mną żadnej, żadnej kontroli. Bo nawet jak mam cięższy dzień to wstaję do życia i nie pozwolę siebie złamać – ani dupną pogodą, ani strasznym newsem, ani groźbami odebrania praw. BO TAK WYBIERAM. Tak, potrafię się czasem wkurzyć, potrafi mi być smutno, ale to wszystko nie może już prawdziwie targać moim życiem, nie może podcinać mi skrzydeł, nie może zakazywać mi latać ;)
Bo jestem WOLNA.
WOLNA i pełna zaufania, że wszystko będzie dobrze.
Czy całkiem wolna od przyziemnych rzeczy? Nie. Nie stałam się hipiską, nie wylądowałam w namiocie na pustyni, nie zrzekłam się fajnego mieszkania, podróży, potrzeb i zobowiązań i TAK wciąż muszę na to zarabiać. Wciąż też słyszę niepokojące wiadomości płynące z mediów i osobiście stawiam się do okazania sprzeciwu, kiedy ktoś łamie prawa wielu. Mam rodziców i babcię, dla których chcę jak najpiękniejszego życia w zdrowiu. Wciąż mogę zarazić się wirusem będąc radosną właścicielką boreliozy – myślicie, że polublłaby się z koronawirusem? :D Uwierzcie mi, ziemski świat wciąż mnie dotyczy, nie jest tak, że mnie odrealniło i wskoczyłam w niewidzialną bańkę. To, co różni się od tego, jak było kiedyś to fakt, że dziś to wszystko nie ma nade mną kontroli, nie dominuje, nie może mi odebrać balansu, nie może mnie dojechać na długie, martwe dni i tygodnie. No nie. Wiecie dlaczego?
Bo stworzyłam swoją wolność w sobie.
Na zewnątrz może szaleć burza ludzkich spraw, politycznie może być wielka polska paranoja, gospodarka może podskakiwać w górę i w dół, a praca może próbować dźgać mnie w żebro. Ale wtedy wracam do siebie, do swojej przestrzeni w środku, swojej WOLNOŚCI. Niezależnie od każdego zewnętrznego sztormu mogę wrócić tam zawsze, kiedy zamknę oczy i dam sobie chwilę na znalezienie tego miejsca, w którym zawsze jest WOLNOŚĆ I ZAUFANIE.
Mogłabym spędzać godziny na zamartwianiu się i odświeżaniu newsów cały czas. Mogłabym czekać z moją wolnością na moment aż „wszystko się poukłada”, będzie w końcu „prosto”, wszyscy bliscy będą bezpieczni, pieniądze będą mnożyć się same na koncie, nastroje w kraju będą przyjazne, granic między krajami nie będzie, a ja będę wtedy w końcu leżeć, pachnieć i dopiero… będę wolna. Tylko tak to nie działa.
Nasz wewnętrzny stan prawdziwej WOLNOŚĆ I I SPOKOJU nie jest związany z tym co na zewnątrz. On jest pomimo tego.
Co więcej…
To jak wygląda świat zewnętrzny zależy od tego, co mamy wewnętrz nas.
Zapamiętajmy to w tych szalonych czasach, w których kolektywnie tworzymy nowy świat. Świat który będzie jakiś, kiedy to wszystko już minie a pył opadnie. Tego nie robią jacyś „oni” to my tworzymy ten świat! Jaki chcesz żeby był ten świat? On będzie składał się z Ciebie, Ciebie i Ciebie. Jaką decyzję dziś podejmiesz? Będziesz wolna, czy będziesz siedziała grzecznie, kiedy skaczą Ci po głowie? Będziesz siedzieć w strachu przed zarazami czy zrobisz wszystko co możesz żeby się uchronić, a potem wybierzesz spokojne zaufanie i będziesz ŻYĆ? Będziesz dalej biec czy może w końcu się zatrzymasz? Wybierasz zaufanie i wolność czy strach i…. strach.
Jaki chcesz widzieć świat wokół Ciebie? Najpierw sama / sam nim bądź! Wybierz bezczelną wersję ŻYCIA, które pragniesz i zacznij je tworzyć – dzisiaj, teraz, w zaciszu Twojego mieszkania. W sobie. To nie jest zależne od tego co za oknem czy w wiadomościach. To jest zależne od Twojego codziennego wyboru czy stawiasz się do strachu czy… do życia. Czy widzisz to, czego nie masz czy może zaczniesz doceniać jaki ogrom już masz? Czy zaczniesz odnajdywać radość w drobiazgach, używaniu zmysłów – smakowaniu, wąchaniu, CZUCIU! Czy włączysz muzykę i zaczniesz tańczyć na środku salonu? Czy upieczesz ciasto i ucieszysz się, że nie wyszło, ale fajnie jest próbować? Czy docenisz swoich bliskich i dasz im więcej prawdziwej uwagi? Bo nie są idealni, ale wciąż są! Czy usiądziesz i popatrzysz w gwieździste niebo? Ono wciąż tam spokojnie na Ciebie czeka, kiedy Ty pędzisz, albo siedzisz głową w strachu…
To jest smak życia, to jest smak wolności. Jestem nią i nią pozostanę. Wybieram zaufanie i ŻYJĘ w pełni – nawet siedząc w domu. Chodź ze mą.
Wszystko będzie dobrze <3 ;)
Wasza B.