Pewnie z milion razy słyszeliście, że zmiany są super, dają świeżość i tak dalej. Tymczasem W
y pamiętacie traumatyczną zmianę ze szkoły w dzieciństwie, decyzję o rozstaniu z partnerem, szukanie nowej pracy po zwolnieniu i myślicie MAM GDZIEŚ TE ZMIANY. Co zrobić, żeby zmiany były łagodne jak ciepły letni deszcz jak ten z reklamy Nivea 20 lat temu? Może troszkę Wam w tym pomogę…
Kochani, jestem właśnie w czasie PRZEPROWADZKI. Duża zmiana, nowy etap, ogrom rzeczy do zrobienia. Przyznam, że mimo tego, że od dłuższego czasu czułam, że potrzebuję tej zmiany to nie decydowałam się na nią, bo przeprowadzki zawsze kojarzyły mi się traumatycznie. Stanie w gigantycznych kolejkach walcząc o jedyne mieszkanie z gazet i portali, na które było mnie stać, nagłe szukanie mieszkania po ciężkim rozstaniu i budowanie życia na nowo na morzu łez, trudność z wynajęciem czegokolwiek, bo miałam zwierzaka i tak dalej. Generalenie stres, ból i zmęczenie. Takie skojarzenia z przeprowadzką zapamiętał mój umysł. Nic dziwnego, że AUTOMATYCZNIE odrzucał kolejny tego typu pomysł, kiedy siedziałam w swoim już własnym, dopieszczonym, bezpiecznym gniazdku pełna wewnętrznego ZEN. Po co to burzyć?
Jednak przyszedł ten moment. Moment, że na maksa poczułam, że ta zmiana jest potrzebna. Najpierw pojawił się STRACH. Zatrzymałam się na nim i zapytałam się siebie czy ten strach ma sens? Skąd on jest? Oczywiście ten niepokój wywodził się z czasów, kiedy temat przeprowadzki, zmiany kojarzył mi się trudno i traumatycznie. Mogłam już uznać, że wolę ominąć tę wątpliwą rozrywkę skoro mam bezpiecznie i miło w aktualnym mieszkanku i… wtedy mnie olśniło!
Mój strach był stary, nieaktualny, jak wgrany program z minionego, dorosłego życia. Ale wiecie dlaczego ten program, szablon, schemat mojego myślenia i czucia jest już nieaktualny?
Bo dzisiaj zmieniam dlatego, że to podpowiada mi serce, a nie dlatego, że stoję pod murem i nie mam wyjścia. A kiedy idziesz za głosem serca, Wszechświat Ci sprzyja, wrzystko idzie jakoś tak… gładko. Pojawiają się właściwi ludzie, sytuacje i “przypadki”.
I tu Kochani chciałam Wam przekazać coś, co na maksa czuję. Czuję, że zmiany pod wpływem przymusu, bycia pod ścianą, braku wyjścia – to są zmiany często bolesne. Oczywiście one zazwyczaj kończą się happy endem, ale generalnie podczas trwania tej rewolucji zazwyczaj nie jest przyjemnie i miło tylko pojawia się ból brzucha, stres i często mnóstwo łez. Kończymy związek, bo już pęka nam serce lub nie możemy patrzeć na drugą osobę do tego stopnia, że sami zamieniamy się w kogoś, kogo nie lubimy, ale nie mamy pojęcia jak teraz będze wyglądało nasze życie. Wywalają nas z pracy, albo rzucamy ją będąc absolutnie wypalonym zawodowo nawet nie wiedząc, co chcemy robić dalej i tak dalej. To boli. Boli, bo idziesz z przymusu w niewiadomą czarną dziurę, a nie masz nawet siły, żeby myśleć o tym, że tam mogą być też różowe słonie.
Co zrobić, żeby nie doprowadzać do tego rodzaju przymuszonych zmian?
REAGOWAĆ.
Reagować, kiedy już wiesz, że coś Ci nie pasuje, już intuicja i serce coś tam szturchają Cię od środka, że czas na małe przemyślenia i może przemeblowanie w Twoim życiu, czas na NOWE. To jest moment, w którym jeszcze życie nie skopało nas po piszczelach i mamy moc, żeby zastanowić się CO Z TYM WEWNĘTRZNYM GŁOSIKIEM ZROBIĆ.
I nie zachęcam Was do tego, żeby wtedy natychmiast rzucać pracę, faceta, kupować mieszkania. Zachęcam Was, żeby NATYMIAST robić mikro kroczki w kierunku nowego scenariusza. Maleńkie, które w ogóle nie bolą a ekscytują. Niech pierwszym krokiem będzie regularne przeglądanie ogłoszeń i może czasem wysyłanie CV, może podróż wgłąb siebie i tworzenie własnego, indywidualnego fragmentu życia, może zobaczyć jak wygląda sprawa na rynku nieruchomości i poprzeglądać inspiracje z wnętrzami marzeń. Widzisz? To jest tak mały, pierwszy krok, ale ta Twoja reakcja jest BEZCENNA. Jest najważniejszą, najcenniejszą informacją dla Wszechświata, że widzisz trzeźwo swoją sytuację i nie zamierzesz w niej tkwić aż do dojścia do bolesnej ściany łez. Wtedy Wszechświat Ci pomoże – obiecuję ;)
Zamiana to jedyna pewna w naszym życiu. Zaprzyjaźnij się z nią.
Ale żeby się z nią zaprzyjaźnić musisz mieć na nią jakiś wpływ. To tak jak przyjaciółka, która targałaby Cię tylko i wyłącznie po miejscach, które ją interesują mając gdzieś Twoje potrzeby :D Słabo co? Ale w każdej przyjaźni – również tej ze zmianą – do Ciebie należy decyzja czy powiesz “Hej, słuchaj, ja jednak chciałabym iść w tamtym kierunku, co Ty na to? Zróbmy to razem”
Dzisiaj zmieniając swoje życie nie robię tego, bo jest mi źle. Robię to, bo czuję, że chcę się rozwijać, że gdzieś mnie ciągnie. Mogę robić to z radością, lekkością i ciekawością. Nawet te wszystkie szalone pudła, szukanie nowego mieszkania i wynajem mojego – to wszystko poszło taaak gładko, że od teraz będę miała już tylko dobre wspomnienia z przeprowadzkami :D Tak to już jest – idziesz w spokoju za głosem swojeg serca – ono poprowadzi Cię najlpiej na świecie.
Jestem pewna, że zmianę można oswoić. Od momentu, kiedy rewolucje życiowe wymuszone przez świat zamieniają się w ewolucje w zgodzie z Twoim wewnętrznym głosem – zmiana staje się słodka jak kruasant czekoladowy z malinową konfiturą. Mniami…. To są zmiany piękne, prawdziwe, napędzające i niezbędne do tego, żeby Twoje życie było wersją, po którą przyszłaś / przyszedłeś na ten świat. Obiecuję – nie przyszedłeś tu się wkurzać i rozczarowywać. Przyszedłeś tu sięgać po niebo na ziemi – jestem tego absolutnie pewna ;)
Całuję,
Wasza B.
PS dowidzenia kochany domku. Chwilowo nie będę z Tobą, ale zawsze pozostaniesz w moim sercu tak samo jak wszystko piękne i bolesne, czego byłeś świadkiem <3 Idę po nowe!