Jest -15 tak czy nie? TAK. Wszystko marznie, twarz chce odpaść, 5 minut na zewnątrz aż boli. Mózg jednak raczej nie powinien zamarznąć, a jednak… chyba tak się stało. Dzisiaj zderzyłam się z ludzką głupotą, która aż boli – mnie, i psa przywiązanego na krótkiej smyczy….
Sytuacja z dzisiaj. Widzę zbiorowisko ludzi, straż miejską i PSA. Okazało się, że ktoś przywiązał go pod sklepem i tak sobie stoi już 2 godziny – tyle był widziany przez obecne osoby, a ile siedział tak na serio… może i z 4. Wyje, wierci się z zimna. Zdezorientowany, uwaga OSZRONIONY pies. Wianuszek ludzi, oburzenie. Komunikat przez głośnik na pobliski supermarket, że poszukiwany jest właściciel… nic. Straż Miejska informuje o tym, że wzywa specjalny samochód, który za chwilę odwiezie psa do schroniska. Wtedy zapaliła się czerwona lampka, bo SCHRONISKO TO ZŁO. Szybka, chodź mało prosta w realizacji decyzja – zabieramy go do domu. Biorąc pod uwagę, że posiadamy już 2 psy, a nie żyjemy w wielkim penthousie, to sprawa wydawała się dość hardcorowa, ale co robić – pies nie powinien trafić do obozu. Podział ról, rozdanie kontaktów po wszystkich zaangażowanych, rozklejanie kartek z numerem telefonu i ostatnia stacja – ponowna wizyta w supermarkecie, żeby powiedzieć, że jeżeli ktoś będzie pytał o psa, to numer jest na drzwiach.
I uwaga teraz. Przy kasie stoi lalunia, która pyta ,,Co Pani robi? Zabiera mojego psa?”. No umarłam. Baba zostawia psa na minimum 2 godziny (widziało to kilka osób), ja stałam tam od 40 minut, a ta twierdzi, że weszła tylko na 2o minut do sklepu. Pomijam, że ,,tylko” 20 minut przy takiej temperaturze to już hardcore, ale widać pani ma zaburzoną percepcję. Ja wszystko kumam – że pies to zwierze, że niejeden żyje na łańcuchu i tak dalej. ALE TAKI PIES MA CHOCIAŻ BUDĘ, albo możliwość ruchu, a nie stoi na krótkiej smyczy, bez opcji poruszania się, przez długie godziny na takim dzikim mrozie. Głupia kobieta, która nie rozumie konsekwencji swoich ,,tylko” 2 godzin.
To jest mój pies – Retro. Wzięłam go ze schroniska kilka lat temu. Było -20 stopni, kiedy postanowiłam: jadę na Paluch, jest tak zimno, że trzeba wyciągnąć chociaż jednego psa. Była to moja pierwsza wizyta w schronisku. Chodziłam między klatkami jakieś 2-3 godziny i płakałam. Był to straszny obraz KILKU TYSIĘCY psów gniotących się w budach, ujadających, smutnych, reagujących euforycznie na przechodzącego człowieka, bo może od tygodnia po raz pierwszy ktoś weźmie go na spacer. Niektóre WISIAŁY na wysokości 2 metrów, wgryzając się w siatkę ogrodzenia… sprawiały wrażenie jakby z tego wszystkiego już zwariowały.
Jeżeli chcecie, żeby w takie piekło trafił Wasz pies to przywiążcie go na mrozie, pod sklepem na parę godzin – jeżeli przeżyje, to trafi do miejsca, w którym otrzyma numer 3000 i będzie się zastanawiał dlaczego pańcia tak długo kupowała pieprzoną bagietkę.