To był niesłychany rok. Zwiedzałam świat, osiągnęłam jeden ze szczytów zawodowych marzeń prowadząc Dzień Dobry TVN, poprowadziłam warsztaty rozwojowe dla dziesiątek niesamowitych Kobiet jeżdżąc po Polsce, ŻYŁAM. Podczas tego intensywnego roku wiele się nauczyłam, a także wiele niezwykle ważnych rzeczy ponownie sobie przypomniałam. Najwięcej wyniosłam z podróży, a były to lekcje na tyle uniwersalne, że chcę się nimi z Wami podzielić.
7 miejsc, 7 najważniejszych życiowych lekcji w tym roku…
1. IZRAEL – Miłość
Tam zaczęłam nowy rok. Pierwszego stycznia piłam szampana w Tel Avivie patrząc w morze. Było obłędnie, ale najważniejsze przemyślenia przywiozłam jednak z Jerozolimy. Wyjechałam z tego miejsca z jednym, mocnym przemyśleniem – Jerozolima to miasto magiczne, do którego przyjeżdżają przedstawiciele wielu religii świata i tam mają swoje miejsce kultu – razem. Pomyślałam, że jeżeli kumuluje się tam tak olbrzymia historia, potęga i lgną do niej miliony ludzi, to COŚ musi w tym być. Nawet jeżeli nie wierzy się w żadnego Boga czy religie, to warto pochylić się nad tym, co zupełnie po ludzku te historie mają światu do przekazania, a co ciekawe, że wszystkie łączy pewien wspólny element. Ten element był dla mnie najważniejszym przekazem, który przywiozłam z tego miejsca to KOCHAJ i NIE BÓJ SIĘ. Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, a STRACH. Zabijaj strach miłością i wiedz, że z otwartością w sercu na innych wszystko się poukłada. Stosuję to i w relacjach w rodzinie, z przyjaciółmi, w związku i w pracy. Szalone, ale zawsze działa. Czasami szybciej, czasami wolniej, ale otwartość i intencja pełna miłości zawsze doprowadza do szczęśliwego rozwiązania każdej sytuacji, mimo, że czasem wydaje się to niemożliwe – dlatego nie ma czego się bać ;)
2. BALI – Równowaga
W życiu niezbędna jest RÓWNOWAGA. Między ciałem a duchem, swoją dobrą stroną i akceptacją mniej porządanych cech, równowaga w relacjach, czy w czasie między pracą a prywatą. Ta równowaga to absolutna podstawa Hinduizmu balijskiego, która wpływa na życie mieszkańców dosłownie na każdym kroku, ale przede wszystkim widać ją w ich spokojnych, uśmiechniętych, serdecznych oczach i twarzach. Po tej podróży zdecydowanie bardziej zaczęłam uznawać każdą wersję siebie – nie tylko perfekcyjną i zorganizowaną, ale także czasem leniwą i słabą. Jestem i taka i taka – tylko uznając każdą z tych odsłon mogę żyć w zgodzie, mogę być SOBĄ. A czy jest coś piękniejszego? ;)
Tak bardzo gonimy, zdobywamy, dążymy, czasem po własnym trupie, dojeżdżając się, męcząc, przekraczając (często niehumanitarnie, ponad siły) własnie granice zapominając o życiu prywatnym, odpoczynku czy siedzeniu przy świeczce i książce. Po co ta cała pogoń? Po to, żeby osiągnąć cel, po którym będziemy tylko tak umęczeni, że nawet ciężko w tym stanie czerpać przyjemność. Bądźmy mili, wyrozumiali i sympatyczni również DLA SIEBIE SAMYCH. Nie masz teraz siły, ochoty, to ponad Twoje możliwościi? Ok, to wszystko jest ok, dodaj równowagi swojemy życiu i POLEŻ. Daj sobie być dokładnie tym kim jesteś, nie szarp się, nie obwiniaj, a z czasem to wszystko minie. Z tą akceptacją, że może być i tak i tak – w końcu zyskasz MOC, by iść po swoje we własnym tempie, na swoich zasadach. Dzięki temu nie tylko koniec drogi, ale cała trasa do celu będzie pełna spokojnej satysfakcji :)
3. PARYŻ x 3 – Wszystko zależy od nastawienia nie okoliczności.
W tym roku odpwiedziłam Paryż aż trzy razy – służbowo, prywatnie i towarzysko. Każdy z tych pobytów był tak totalnie inny, że aż ciężko uwierzyć, że odbyły się w tym samym mieście. Zrozumiałam, że każdy z nas może pojechać do tego samego miejsca i odebrać je na 7 miliardów różnych sposobów. Dlaczego? A no dlatego, że to czy bawimy się świetnie czy fatalnie w ogóle nie zależy od tego co spotkamy na miejcu, ale od tego czy w naszym sercu jest ciekawość, spokój, otwartość, a może frustracja, zniecierpliwienie czy zmęczenie. Był taki pobyt w Paryżu w tym roku, który był koszmarny – serio :P Był też taki, który był obłędny. Czy można za to winić miasto? No nie :D Zrozumiałam dobitnie na własnym przykładzie, że zarówno w podróżowaniu, pracy, czy po prostu w życiu codziennym najistotniejsze jest NASTAWIENIE. Jak masz słabe, to nawet miasto marzeń nie pomoże. Otwierasz się na fajne pozytywne, przyciągasz to, a jak czujesz, że coś Ci nie leży zadajesz sobie pytanie “Co mogę z tym zrobić” i robisz to? Czy może wolisz narzekać i widzieć winę we wszystkich i wszystkim nie robiąc z tym nic? Twoje życie zależy od Ciebie a nie od okoliczności – to jest trudna prawda i oddaję ją w Wasze ręce ;)
4. WYSPA GILI – Czy umiesz być teraz?
Jadąc o zachodzie słońca na koniu zrozumiałam, że można zrobić to na dwa sposoby – na potrzeby zdjęcia, bądź “odhaczenia”, wsiąść, szarpać się, denerwować i martwić czy wyjdzie dobra fotka i czy nie spadnę. Można też ten moment PRZEŻYĆ – czuć wiatr we włosach, bryzę na policzkach, czuć wdzięczność, że to stworzenie ofiarowało Ci chwilę ze swojego życia. Możesz widzieć bajeczne kolory nieba, słońca, wody, słyszeń delikatny szmer Oceanu jednocześnie doceniać obiecujący rytm muzyki dobiegający z plaży. I w jednym i w drugim przypadku wyjdzie pewnie piękne zdjęcie, bo w raju ciężko jest zrobić słabe. Pytanie brzmi czy łapałeś kadr czy ŻYŁEŚ. Ja wybieram PRZEŻYWANIE, a puste zdjęcia na instagramie, bez tego szczególnego tchnienia kompletnie mnie nie interesują. Do cudownego życia nie potrzeba bajkowego Gili i konia – wiem, że można przeżyć tak samo niesamowite momenty pijąc lemoniadę nad polskim morzem, pytanie czy jesteś w nich na serio, na 100%, całym sobą. Jeżeli tak – wiedz, że jesteś szczęśliwszy niż osoba beznamiętnie pozująca w jakimś raju. Wybieraj PRAWDĘ, wybieraj ŻYCIE, a nie sztuczne kadry z instagrama – za nimi często nie stoi żadne szczęście, żadne życie.
5. GÓRY – droga na szczyt
W tym roku sporo czasu spędziłam w naszych oszałamiających, polskich górach. Pewnego dnia – kilka dni przed poprowadzeniem po raz pierwszy całego Dzień Dobry TVN – wybrałam się na 2-dniową wyprawę. Żeby zdobyć Kościelec (2155 m npm) spałam gdzieś na bezludnym szlaku, a potem o 5 rano ruszyłam na Kościelec, który z dołu wydawał się absolutnie niemożliwy do zdobycia. Momentami było bardzo trudno, zimno, ściany były pionowe, a jeden fałszywy ruch mógł skończyć się fatalnie – myślałam, że nie dam rady. W końcu jednak… udało się. Stanęłam na bardzo wąskim szczycie, popatrzyłam w oszałamiającą przestrzeń i wszystko stało się jasne. Dla mnie to była idealna metaforma zawodowego momentu życia, w którym jestem. Droga na szczyt była długa, często kręta, trudna, czasem musiałam sobie trochę odpocząć, czasem trochę zsunąć się w dół. Ale ostatecznie docierając na szczyt jest olbrzymia satysfakcja i dopiero z niego widzisz wyraźnie, że DAŁO SIĘ, mimo że na początku wydawało się to niemożliwe. Będąc na szczycie dowiedziałam się też tego, że trzeba mieć tam dużo szacunku i pokory do miejsca, w którym się jest, bo pajacowanie i chojrakowanie może skończyć się szybkim spadkiem na sam dół. Z tą wiedzą spokojnie poprowadziłam Dzień Dobry TVN, bo przypomniałam sobie, że nikt mnie tu nie postawił przez przypadek – na ten szczyt szłam długo, zasłużyłam i UMIEM to zrobić. Pozostało tylko spokojnie uszanować punkt docelowy i podejść do niego z profesjonalizmem i szacunkiem. Wyszło ;)
6. WYSPA GOZO – Istnieje dużo większa moc niż umiemy to pojąć.
To była najważniejsza i najbardziej metafizyczna podróż mojego życia. Kompletnie tego nie planowałam, ani nie przewidywałam, natomiast byłam OTWARTA. Miałam wtedy w swojej głowie kilka ważnych pytań i wybrałam się w tę podróż trochę w poszukiwaniu odpowiedzi. Pojawiły się – z taką mocą, dobitnością, że po tej podróży śmiałam się z siebie, że kiedykolwiek w życiu miałam etap, że nie wierzyłam w żadną siłę wyższą. Od lat wierzę, ale Gozo rozbiło mi czaszkę – serio :D Każdy krok był niebywałym “przypadkiem” – spotkanią osobą, która dała mi moje odpowiedzi, miejscem, który inspirował do granic wytrzymałości, czy domem, w którym nigdy bym się nie zatrzymała, a spotkałam tam Kobietę, która pokazała mi działanie energii i uświadomiła jak może zrewolucjonizować całe nasze życie. Na Gozo dowiedziałam się dobotnie, raz na zawsze i ostatecznie, że jeżeli szukasz odpowiedzi i jesteś na nie otwarty, wyjdziesz poza swoją głowę i zobaczysz co przyniesie Ci życie… dostaniesz wszystkie odpowiedzi! Wszystkie. Obiecuję ;)
7. CODZIENNOŚĆ – Moje najprawdziwsze “JA”
A gdybym miała dodać coś z życia, od siebie, ze swojej codzienności, która jest najlepszym nauczycielem, powiedziałabym, że nie ma nic piękniejszego jak życie w zgodzie ze sobą, ze swoim namądrzejszym, najgłębszym JA, które ostatecznie zabierasz ze sobą w każdą podróż. Niestety dlatego, że jest tak głęboko, w pędzie codziennego życia czasam przez lata nie sposób to “JA” usłyszeć. Na moich warsztatach i sesjach indywidualnych dokładnie tym się zajmuję – wspieraniem innych w ułyszeniu najważniejszego głosu naszego życia, który doprowadza do wszystkich odpowiedzi – czy to w pracy, hobby, miłości czy poszukiwaniu sensu albo satysfakcji. Tam są wszystkie odpowiedzi – W TWOIM “JA” – trzeba się tylko do niego dokopać ;) W tym roku pracowałam z wieloma osobami, które wprost wyfruwały od mnie w nowe życie po kilku miesiącach pracy indywidualnej – to jest dla mnie największa satysfakcja! To było dla innych, a dla siebie? Zaprzyjaźniłam się z najprawdziwszą i również najniedoskonalszą wersją siebie. Jest zajebiście i nikt nie jest już w stanie wpędzić mnie w grę życia na cudzych zasadach.
Tego Wam życzę na nadchodzący rok. Jeżeli wybieracie cele / postanowienia – wybierajcie je TYLKO w zgodzie z WŁASNYMI oczekiwaniami, na WŁASNYCH zasadach i realizujcie je WE WŁASNYM, nawet najwolniejszym tempie świata. Jak to poznać? Zamknij oczy, weź kilka głębokich oddechów, pomyśl o realizacjj swojego planu… czujesz w brzuchu ścisk czy ekscytację? No właśnie… ;) Jeżeli wybierzesz dobrze czyli po swojemu wszystko się uda i każdy krok da Ci mnóstwo satysfakcji – obiecuję ;)
Baśka.
PS cele celami, ale pamiętajcie, że życie już tu jest TERAZ I TYLKO TERAZ ;) Love.
2 comments
Piękny post, a Ty emanujesz energią, spokojem, radością i miłością. Niezmiennie zaskakujesz mnie mądrością życiową i umiejętnością dostrzegania tego, co dla wielu na zawsze pozostanie ukryte. Życzę Ci aby 2020 był jeszcze lepszy od 2019, a sobie bym w 2020 mogła uczestniczyć choć w jednym z Twoich szkoleń i nauczyła się patrzeć na świat i życie przez Twoje okulary.
Pani Basiu, śledzę Pani karierę i bloga od dobrych 10 lat. Oglądałem program ,,Chłopaki z taśmy” dla pani. Potrafiła pani gasić sympatycznych uczestników jak papierosa, inteligentnie, z klasą. Duże poczucie humoru Pani zostało do dzisiaj, co często widzę na blogu. Oglądam ,,Dzień dobry TVN” niestety tylko w weekendy, bo od 8 praca, ale lubię dalej powchodzić na Pani bloga. Trochę dorastałem z Panią, bo 1 rok studiów, dokładnie 10 lat temu był. Pamiętam Pani Fiata i opisane z nim przygody, wyjazdy do siostry do USA, wakacje w Tunezji. Miałem takie osobiście przekonanie, że trafi Pani do telewizji do programu, gdzie będzie mogła się Pani kariera rozwijać. Wiem, że ,,Dzień dobry TVN” to nie jest Pani ostatnie ,,słowo”. Trzymam kciuki za dalsze sukcesy w 2020 roku! Może to głupio zabrzmi, ale Pani uroda jest dla mnie ,,ideałem”, bo na szczęście nie zrobiła sobie Pani licznych i irracjonalnych operacji plastycznych jak wiele koleżanek ,,z branży”, nie wyobrażam sobie np. napompowanych piersi czy kombinowania z wyglądem ,,nosa”, bo w Internecie też czytałem takie hejty, że jak u Fronczewskiego, nie mówiąc o napompowaniu policzków, ust i tym podobnych zabiegach. Życzę udanego prywatnie i zawodowo 2020 roku! Pozdrawiam, Paweł.