Skoro mam cel odkrywać kraj, to należy realizować plan na każdym polu, a już z pewnością na każdym moralnym :D Dlatego od dłuższego czasu planowałam umieścić swoją postać na widowni jednego z francuskich teatrów. Jak pomyślała tak zrobiła. Biorąc pod uwagę, że nie znam języka w takim stopniu żeby odkrywać głębię przekazu, wybrałam spektakl, którego urok skupia się bardziej na formie. Czyli KABARET w stylu francuskim – dużo tańca, śpiewu, przebieranek i często absurdalnego humoru. Oczekiwałam po tym wypadzie przede wszystkim pewnego rodzaju doświadczenia w postaci: ,,jak francuski teatr różni się od naszego” – chciałam, dostałam i to ze zdwojoną mocą :)
Otóż różnic jest dużo, a właściwie wszystko jest inne oprócz faktu, że odgrywana jest sztuka, a na widowni znajdują się ludzie :P Przede wszystkim jest tutaj mnóstwo teatrów, z ogromną ilością spektakli, co w sposób oczywisty wpływa na cenę biletów – niska !!! Z tych samych powodów wszystko zorganizowane jest tak żeby przyciągnąć widza, przywiązać go do danego teatru i spowodować żeby chciał wrócić. O szczegółach za moment.
Spektakl, który wybrałam nosi tytuł (który oczywiście miał wpływ na mój wybór :P) ,,De l’usage des Bottines” czyli tłumacząc mniej więcej ,,Wykorzystanie/użycie botków”. Brało w nim udział 6 aktorek, które w swoich rolach operowały mocno absurdalnym poczuciem humoru – w odgrywanych scenkach, ruchach, monologach, czy tańcu – czyli idealnie dla mnie. Dodatkowo całość była zachowana w klimacie totalnie francuski (takim jak widzimy np. w francuskich filmach z obrazem lat dwudziestych), a dokładnie tego oczekiwałam od sztuki, która miała jeszcze bardziej pokazać mi styl tego kraju.
*
*
*
*
*
*
Z rzeczy zupełnie dla mnie nowych i szokujących… Aktorki nie tylko GRAJĄ ale także od początku do końca nawiązują interakcje z publicznością. Zaczynając od tego, że sprawdzanie biletów już jest elementem spektaklu zachowanym w całej konwencji sztuki, a nie tylko procedurą. Co więcej podczas przerwy aktorki zamiast ukryć się za kurtyną są non stop na sali z widzami – rozmawiają, śmieją się, CZĘSTUJĄ WINEM i wszystko to wciąż było elementem odgrywanego spektaklu – czyli przerwa jako coś dla widowni, nie dla aktora. Atmosfera bardziej jak na spotkaniu ze znajomymi w ulubionej knajpce, niż w miejscu, gdzie powstaje sztuka wysoka. Co więcej na sam koniec spektaklu również w ramach scenariusza zaczęły przygotowywać ZUPĘ, którą następnie w swój sceniczny sposób rozdały całej publiczności… Na marginesie – zupa dupę urwała :P
Ale myślę, że możecie wyobrazić sobie moją minę. Ja przyzwyczajona do Polskiej wersji teatru, gdzie wszystko komunikowane jest dzwonkami lub ze sztywnego nagrania ,,prosimy wyłączyć telefony komórkowe”, gdzie aktorzy są totalnie na dystans z publicznością i nie można pod żadnym pozorem spożywać posiłków i wszystko odbywa się ,,na kwadratowo”. Nagle wpadam do miejsca, gdzie aktorzy serwują mi zupę i wino :D Przyznam, że trochę zwariowałam. Ale ostatecznie: uwielbiam !!! Oczywiście był to jeden z teatrów – jest ich dużo więcej i podejrzewam, że każdy ma jakiś pomysł na siebie. Jestem także pewna, że gdy grany jest na przykład poważny monodram aktor nie wyskakuje nagle z naleśnikami dla zgromadzonych. Ale ewidentnie widać, że kultura teatru jest czymś totalnie innym niż w polskiej rzeczywistości. Podoba mi się to! Teatr przez to staje się bardziej przystępny, mniej racjonalny, czy zdystansowany. Nie zaskoczę, kiedy powiem, że PRAGNĘ WIĘCEJ.
8 comments
I tak powinno być! Bo tacy naburmuszeni na swoim punkcie artyści tylko odpychają od sztuki i od siebie.
Tak to jest poza granicami, ostatnio 3 dni byłem w Holandii, czekając na dopływ gotówki na powrót chciałem się jakoś przecisnąć do metra bez biletu, bo jeden taki punkt odkryłem wcześniej gdzie się da, ale tam już nie wyszło :) Podeszła do mnie taka fajna murzyneczka i mówi, że trzeba bilet kupić, to mówię, że czekam na dopływ gotówki, więc poszła sama do sklepiku kupiła mi bilet bez proszenia i jeszcze napój bo widziała, że zmęczony jestem :)
A ja dzisiaj mam urodziny i nie wiem czy się cieszyć czy nie, bo już niestety będzie bliżej 30tki niż 20tki :(
Andy Happy Birthday
Basix az sie dziwie ze Cie nie wciagneli na scene…
Lubie teatr
Kiedyś byłem w Teatrze Żydowskim w Warszawie i bardzo mi się podobało. Teatralni aktorzy wydawali mi się właśnie tacy nadęci, przekonani o swojej wyższości nad tymi filmowymi ;) Ale jak widać nie wszyscy tacy są.
Barbra a bilety drogie?
Andy… no to sto lat. Z urodzin trzeba się cieszyć bo zawsze wskazują, że coś się zmienia, a to dobrze – przecież ciągle tak samo byłoby nudno :D A teatr tani – uwielbiam !
Ewa… oo nie dałabym się :P
Twoj blog jest ogromnym zrodlem wiedzy na temat Francji i wszystkiego, co francuskie. Poruszasz nawet tematyke teatru (mnie by pewnie do glowy nie przyszlo, aby tam sie wybrac, bo od razu zalozylabym, ze nic nie zrozumiem). Jestes niesamowita :-)
Jestes!
Zapewne jest! ;)
Beatrice… eh aż się zaczerwieniłam :P z pewnością to nie koniec francuskich spostrzeżeń o tym kraju :)