Rozdanie Oskarów to jeden z kotletów, na których zdecydowanie chciałabym być i wydaje mi się, że po fakcie kotletem bym go nie nazwała. Jeszcze trochę poczekam na taką prestiżową relację, a w międzyczasie zajmę się tym co wydarzyło się w tegorocznej odsłonie zacnego wydarzenia. Nie będę od początku tłukła tego, co można przeczytać na każdym portalu od rana, a zbliżę się do tragedii człowieka.
No dobra, z tą tragedią trochę przegięłam, ale przyznam, że byłabym strasznie wkurwiona (tak, to słowo jest bardzo na miejscu ze względu na siłę rażenia) gdyby spotkała mnie historia, która liznęła Jennifer Lawrence.
Moment poprzedzony kilkutygodniowymi przygotowaniami, skrupulatnie dobrana suknia i dodatki będące przedmiotem DEBAT kilkunastu/kilkudziesięciu osób, włosy, paznokcie, przygotowana przemowa – tak na wszelki wypadek, dużo stresu, wielki dzień, mordercze oczekiwanie W KOŃCU jej nazwisko i chwila chwały jako najlepszej aktorki… Wszystko super zajebiście, patos w powietrzu, dziewczyna czuje, że to jest najlepszy moment w jej życiu, frunie na skrzydłach na scenę po odebranie tej jednej, jedynej statuetki i… JEB.
Gleba, bo sukienka przygotowana przez tabuny ludzi okazała się no jakby to ująć mało praktyczna. I poszedł w pizdu cały nastrój, duma i wszystko, zostało zażenowanie jak sama wspomniała w swojej przemowie dziękczynnej. Jasne, niby to wszystko nie takie ważne, ALE kto nie chciałby żeby ten moment był po prostu IDEALNY. I poważnie wydaje mi się, że w takiej chwili wystarczy, żeby nie wydarzyło się nic ponad to, co stać się musi i już jest idealnie. Ale pantofelek czy inna falbana nie zadziałały i zawsze pozostanie wspomnienie zabawne, ale raczej średnio w pełni uskrzydlające. Składam wyrazy współczucia szanownej Jennifer, która faktycznie aktorsko ostatnio się spisała. Chociaż Poradnik pozytywnego myślenia srogo mnie rozczarował (przyzwoity, ale żeby aż 8 nominacji?!), to ona bardzo mnie ujmuje swoją grą, stylem i jakimś takim nieodgadnionym wyrazem twarzy, od którego nie chce się odrywać wzroku.
(AKTUALIZACJA po napisaniu tego posta obejrzałam to – wybitna laska i odpowiada na durne pytania tak jak powinno się robić :D Lawrence po odebraniu statuetki)
Upadki, upadkami, kiece kiecami, a ja jednak najbardziej podskakuję z uwagi na długo wyczekiwanego Oskara dla Tarantino. Tajemnicą nie jest, że ten pan jest moim absolutnie ulubionym reżyserem, który jako jeden z nielicznych potrafi skutecznie porwać mnie w świat mądrego absurdu, namacalnej abstrakcji. Wybitny. Django absolutnie zasłużenie dostał 2 Oskary w tym za scenariusz oryginalny – tu już absolutna duma fanki, która cieszy się, że coś po Pulp Fiction zostało wreszcie porządnie docenione.
Ze smutku to to, że nie widziałam kilku filmów, które zgarnęły n agrody, a LUBIĘ WCZEŚNIEJ WIDZIEĆ. Najbardziej jestem ciekawa życia Pi, bo książkę przeczytałam już za 100 lat temu i zżera mnie ciekawość jak ugryźli temat…
*
No to co? Do kolejnego oskarowego dywanu pozostał rok. Przyrzekam z tego miejsca, że w końcu za jakiś czas i ja się tam pojawię, pozwolę sobie jedynie nie popełniać aktorstwa w tym celu :)
A jak u Was z rozdaniem? Emocje / wszystko jedno / rozczarowanie / wygrani faworyci / topowe stroje?
11 comments
Z pewnością dowodzi tego, co martwi mnie od lat, a mianowicie, że media mocno manipulują informacjami i wielu rzeczy nie wiemy. Ważnych, mniej ważnych, a czasem niestety priorytetowych. Co do samej sytuacji ciężko się wypowiedzieć, bo tutaj jest to przedstawione mocno subiektywnie. Ale pokopię, poszukam, może jeszcze coś znajdę w tym temacie :D
Jako fanka animacji jestem zachwycona że mój faworyt Paperman został nagrodzony :) większości nominowanych nie widziałam , bo musiałabym złamać prawo ściągając filmy z netu, gdyż większości u nas w PL jeszcze nie ma . Ulubiona moja aktorka Julianne Moore nie była nominowana , więc cała reszta była mi raczej obojętna. Ale cieszę się , że na arenę oskarową wkracza młode pokolenie , które mimo małych upadków scenicznych wychodzi z twarzą :) A może to było przemyślane działanie marketingowe hmmm???
Tarantino to też mój idol :) Ale jak dla mnie to cztery pokoje wymiatają, a nie pulp fiction
@kojot:
Sprawa nie jest taka ‘piękna’ na jaką wygląda. VFX dostało umówione pieniądze za wykonanie animacji i rościć sobie praw do większej kwoty po tym jak film odniósł kasowy sukces nie powinno. To tak jakbyśmy umówili się z kimś że upieczemy mu ciasto za 5zł, ten ktoś sprzedałby je za 2000zł, a my byśmy narzekali że dostaliśmy za mało bo przecież te 5zł w porównaniu do tych 2000 to kropla w morzu. Inna sprawa jest taka że umówiona kwota musiała być tak niska bo konkurencja zaniżała stawki i to tak jak w przetargach, zaniża się koszty nawet pod kreskę żeby zdobyć klienta. Recepta na bankructwo gwarantowana.
@Basiu:
Co do Jennifer i jej upadku :) nie zastanawiałaś się nad tym że mógł on być ‘wyreżyserowany’? Nawet jeżeli nie to… no kurde super że tak się stało, no bo czy pamiętamy kto dostał rok, dwa czy trzy lata temu Oskara za najlepszego aktora/aktorkę… nie bardzo, ja przynajmniej nie pamiętam, a tutaj; TO TA CO SIĘ WYWALIŁA NA SCHODACH… a Jennifer Lawrence! i już zostaje na lata w pamięci ;)
uwaga SPOILER!!!
Co do samych nagród… Życie Pi dla mnie jest strata czasu, książki nie czytałem więc może film nie trafił do mnie tak bardzo, ale czekać dwie godziny na to żeby okazało się że koleś zmyślił całą historie z tygrysem żeby wyprzeć traumatyczne przeżycia? NIE KUPUJE TEGO! Wizualnie może ok, ale teraz wszystkie produkcje (nawet Transformersy) wyglądają ładnie, więc raczej nie polecam.
aaa… no i jeszcze też podzielam fascynacje Tarantino. Ba! nawet na Bękartach byłem na przedpremierowym pokazie dla prasy i vipów [dumny] i ogólnie każdy jego film LOVE!
eventualni… co do pierwszej sprawy – tak właśnie sądziłam, że sprawa ma drugie dno :D Co do sprawy numer dwa to wydaje mi się, że jest tak wyluzowaną nie-hollywódzką babką, że byłabym rozczarowana gdyby zaplanowała swój wielki upadek. Natomiast zgadzam się z tym, że zapamiętam to na długo :P A na temat życia Pi hahahahha wyjawiłeś wszystkim końcówkę :P ja ją znałam, więc sie nie przejęłam. Mimo wszystko zobaczę z czystej ciekawości.
A jeżeli chodzi o Bękarty. Uwielbiam Tarantino w tej nowej odsłonie. Wcześniej bawił się formą i dialogami, ale nie było w tym do końca satysfakcjonującego przekazu. Dlatego bardzo mi odpowiada, że w końcu wszedł na wyższy level (zaczynając od bękartów, po django) i swój niepowtarzalny styl połączył z czymś ważnym.
A chciałam iść na PI :) teraz nigdzie się nie wybieram bo już wiem, że przez dwie godziny będę czekać na koniec opisany powyżej :)
…ale nie miejcie dziewczyny pretensji, wyraźnie ostrzegałem że SPOILER :P
eventualni…. hahahhahahahahahahahah teraz już będę widzieć co to SPOILER :D A Iza to już na bank
Dobrze wiedzieć że nie wiedziałyście, trzeba było uprzedzać :P
Pytanie o spoiler pojawiło się na mojej maturze i dotyczyło literatury , ale nie spodziewałam się że w jednym zdaniu można opisać oskarowy film :) więc się skusiłam . Mam za swoje :) :) :)