Skoro przelatujemy już przez elementy sztuki francuskiej sprawdźmy jak działa to w kinie… Otóż na tym polu kolejne zaskoczenia, które powaliły mnie na kolana, a następnie na łokcie.
Jeżeli chodzi o kino francuskie samo w sobie to z pewnością, każdy zna przynajmniej kilka filmów z tego sortu. Są to filmy specyficzne i trzeba lubić ten rodzaj kina – mówi się, że są to filmy, w których zazwyczaj nie dzieje się nic :P Faktycznie często tak bywa, że są to mocno ,,leniwe” produkcje ale mimo wszystko z przekazem. Zdecydowanie wolę ten rodzaj niż przykładowo filmy akcji, gdzie samoloty fruwają, kobiety machają silikonowym biustem, a ostatecznej pointy raczej… brak. Z filmów, które widziałam w tutejszym kinie warty polecenia jest “L’apollonide – Souvenirs de la maison close”. Czyli absurdalnie przetłumaczony na język polski tytuł ,,Zza okien domu publicznego” – wielbię polskie tłumaczenia :P Film opowiada o życiu prostytutek w XXI wieku… Sporo szokujących scen i obrazów dających do myślenia o naturze ludzkiego umysłu i tym podobnych. Muzyka całkowicie wybitna – chociażby dla niej warto zobaczyć – jednym słowem polecam.
Natomiast to, czego NIE POLECAM Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ to wyprawy do francuskiego kina na obcojęzyczny film…………………… Tak dużego wstrząsu wewnętrznego nie przeżyłam od dawien dawna. Otóż okazało się, że sprytni Francuzi używają DUBBINGU. Dla całkowitego rozjaśnienia sytuacji dodam, że nie chodzi o lektora… chodzi raczej o poziom produkcji w stylu Hannah Montanna, która jest jedynym tworem dubbingowanym w Polsce (lub jej podobne). Ale w życiu nie wpadłabym na pomysł, że bądź co bądź wykształcony naród może stwierdzić, że fajnie będzie całkowicie zepsuć czyjeś dzieło, olać ciepłym moczem grę aktorską i z lenistwa podłożyć kiepsko dopasowane głosy, równie kiepsko udające emocje… TRAGIZM. W życiu nie widziałam czegoś tak potwornego. Co więcej dowiedziałam się, że w Niemczech taki proceder to też normalka. W takich chwilach poważnie dziękuję niebiosom, że urodziłam się w mniej rozwiniętym kraju, bo przynajmniej nie jesteśmy aż tak leniwi i rozpieszczeni, żeby z kaprysu odbierać sobie dostęp do sztuki. Doświadczenie zdecydowanie nie warte przeżycia nawet z ciekawości :P
Reasumując – kino francuskie polecam z pełnym przekonaniem, natomiast wyjście DO kina we Francji… zależy na co :)
13 comments
W Niemczech jest ta sama masakra – wszystko z dubbingiem…
Jagoda… właśnie niemieccy znajomi mnie uświadomili – porażka !!!
Słuchałem wczoraj audycji o dziwnych zakazach prawnych z całego świata i było o tym, że we Francji nie można nazwać swego prosiaka imieniem Napoleon :-)
Ktoś napisał w recenzji filmu “Jeśli nie udało się wam dostać na seans, ukradnijcie ten film!”, więc chyba dobry jest ;)
Też mnie ten dubbing we Francji zszokował, a jeszcze bardziej to, że francuzi ten dubbing uwielbiają! Dziękuję Bogu, że u nas nikt nie wpadł na podobny pomysł, zdecydowanie napisy są najlepszym wyjściem w takim przypadku… A najlepszą minę Francuzi mieli kiedy pokazałam im jakiś film z polskim lektorem. Najpierw było wielkie zaskoczenie a potem puszczali sobie fragmenty filmu w kółko jak dzieci i każdy był zakończony salwą ich śmiechu :D Nie potrafili ogarnąć tego, że można oglądać film w którym wszyscy mówią tym samym głosem (tak to widzieli). Może lektor też nie jest najlepszym wyjściem, ale jak dla mnie wszystko jest lepsze niż ten ich piekielny dubbing!
Andy… Ja w ogóle jestem fanką tego typu historii francuskich. A najciekawsze jest to, że spora grupa ludzi, których Francja czci do dzisiaj skończyła bardzo źle z ich własnej ręki… Albo spaleni, albo na wygnaniu, albo totalnie olani na starość bez środków do życia – ale teraz Francuzi ich wielbią i nie wolno złego słowa powiedzieć o tych, których sami zniszczyli. Fascynuje mnie to :D A co do filmu – faktycznie DOBRY
kasiul… no cóż człowiek taka małpa, że się do wszystkiego przyzwyczai :P I rozumiem, że dla nich lektor może być czymś dziwnym, ale fakt jest taki, że lektora usłyszysz tylko w telewizji – kino to bardziej miejsce dla sztuki, gdzie odbiera się przekaz takim jakim jest, a nie absurdalnie zniekształconym :)
czyli już ogarniasz filmy w języku francuskim? fiufiu ;)
Dubbing jest nawet w telewizji, dla nas jest to dziwne, natomiast oni raz, że w ten sposób dbają o swój język, a dwa, że pokazują, że ich stać. Nas nie stać na dubbingowanie wszystkich filmów, ich-owszem.
Swego czasu nie lubiłam francuskiego kina, ale potem pokochałam. Uwielbiam “Les Chansons d’amour” <3
partyallthetime… ponowie wybieram filmy, które w dużym stopniu tłumaczone są obrazem, a nie długimi przegadanymi scenami :P ale rozumiem mimo wszystko całkiem całkiem
PistacjowyKot… stać, nie stać – uważam, że to grzech tak niszczyć filmy :D Zgadzam się z przytoczonym filmem – Louis Garrel uwielbiam jak gra, polecam z nim fracusko-amerykański (bodajże) film ,,The Dreamers” baaardzo dobry.
Też tak uważam, dubbing to dla mnie tragedia, tylko w “Shreku” przechodzi, ale to nie przemawia do niektórych. Zwłaszcza patrząc na to, jak Francuzi dbają o swój, swoją drogą przepiękny, język :)
Widziałam, ale jakoś aż tak do mnie nie przemówił. Akurat w “Les chansons..” bardziej uwiódł mnie petit Breton, aka Gregoire Leprince-Ringuet :D
Kolejna doza bardzo ciekawych informacji. Nie mialam pojecia, ze dubbing jest tak popularny we Francji czy Niemczech. Rzeczywiscie niezbyt fortunny pomysl. No i gratuluje coraz lepszej znajomosci francuskiego. Przyznam sie, ze bardzo mi to imponuje ;-)
Fajny i ładny domek we Francji:
http://www.stuckincustoms.com/2011/09/16/queens-hamlet-marie/
PistacjowyKot… Shrek hahahhahha DOKŁADNIE
Beatrice… z tym francuski to jeszcze długa droga bo to piekielnie trudny język ale będę walczyć :)
Andy… zajebisty old schoolowy ogródek :D