Z Robertem Leszczyńskim przeprowadziłam swoją PIERWSZĄ ,,gwiazdorską” rozmowę w życiu. Pierwsze wydarzenie z ramienia Pudelka TV, trzęsące nogi Baśki Pasek i bardzo jeszcze podstawowa wiedza na temat tego, co właściwie robię i zrobić powinnam…
Przypomnijmy, że były to absolutnie początki show biznesowych telewizji internetowych, więc nawet nie miałam się na kim / na czym wzorować. Widziałam ciemność. Pamiętam, że była to premiera jakiegoś kalendarza. Trzeba było zrobić pierwszą rozmowę, tę dziewiczą, najbardziej stresującą, gdzie TRZEBA ZADAĆ JAKIEŚ PYTANIE i w ogóle co ja tu robię. Na imprezie gwiazd było sporo, natomiast mój wybór padł na… Roberta Leszczyńskiego. Nie wiem w sumie dlaczego, ale z pewnością jego aura podpowiadała ,,tutaj nie dostaniesz po mordzie” :P Bo przecież nazywam się Pudelek, nikt, nigdy z ramienia tej marki do ludzi nie pofatygował się z mikrofonem – jestem królikiem doświadczalnym, może być różnie. I nie myliłam się – twarz została nieobitą. Choć nie był gwiazdorsko-celebrycki, czyli ostatecznie średnio pasujący do tego, czego potrzebowałam, to jednak ta pierwsza, kluczowa rozmowa z człowiekiem Z KLASĄ, z pozytywną energią wysyłaną do mnie, dała jakiegoś zachęcającego kopa i i mogłam lecieć dalej. Już bez tego gigantycznego strachu, przez który nie spałam całą noc. Pomyślałam zwyczajnie ,,uda się”, ,,dam radę” i to był zajebisty prezent.
Przyznam, że ta symbolika PIERWSZEJ rozmowy w kontekście jego śmierci jakoś mnie poruszyła. Bo automatycznie nasuwa się rachunek sumienia, podsumowanie tych kilku lat od pierwszej czerowono-dywanowej rozmowy do teraz. Takie podsumowanie co się zrobiło, jak duży postęp (bądź nie) miał miejsce, czy już został wykonany cel, czy jeszcze, co dalej itp. I chociaż takie totalnie niesprawiedliwe wydarzenia w ogóle nie powinny mieć miejsca, a już z pewnością powinny być zablokowane dla tak młodych i ogarniętych ludzi, to ostatecznie dobrze byłoby zassać z tej sytuacji jakiś wniosek. Ja chciałabym zaserwować Wam mobilizującego kopa w tyłek – takiego dobrego kopa, jakiego dostałam wtedy na start od Niego.
Warto czasem przenieść się w czasie o te kilka lat, do jakiegoś kluczowego momentu w swojej przeszłości i przypomnieć sobie co się od tego czasu zmieniło i czy wizje, plany, marzenia ruszyły czy może wciąż kiszą się razem z brudnymi skarpetami. Czy idę do przodu, czy może ciągle gryzę pilot od telewizora lub ekran komputera tylko patrząc na świat, a nie w nim uczestnicząc. Co gorsza wierząc, że te wszystkie fajne scenariusze którymi żyją ludzie to ,,nie dla mnie”.
Największą zbrodnią przeciwko ludzkości i samemu sobie jest ,,nie da się”, ,,nie chce mi się”. Dlatego jeżeli masz cokolwiek człowieku do zrobienia i myślisz o tym od lat rusz dupę z wyra, przestań lampić się w komputer i ZRÓB COŚ ZE SWOIM ŻYCIEM, bo może skończyć jutro, albo za 3 miesiące. Nie wierzysz?
Pół roku temu w ostatnim wywiadzie Leszczyński mówił tak:
Mam nadzieję, że umrę nim się zestarzeję. Dzisiaj jestem panem pod pięćdziesiątkę. Jeszcze większe możliwości przede mną, tyle do napisania…
Książki już nie napiszę, ale Ty możesz swoją, jeżeli za przeproszeniem pierdolniesz sobie gruby rachunek sumienia. Nie jutro. Teraz.