Marzenia małych dziewczynek (chłopców prawdopodobnie również :P) zostają na zawsze, bez najmniejszego związku z tym, że dorastamy i powinnyśmy z pewnych rzeczy ,,wyrosnąć”. Pamiętam jak zaczynałam trenować taniec i rozpoczęłam swoją turniejową przygodę – uwielbiałam temat szycia nowych sukienek i otwierania pudełka z nowymi butami szytymi na miarę. Należy wspomnieć, że były to czasy, kiedy nie było typowych sklepów, do których wystarczyło wejść, wskazać co mi się podoba i zapłacić. Był to skomplikowany proces projektowania, kupowania materiałów, szycia… zazwyczaj robiła to jakaś krawcowa w mało przyjemnej piwnicy (jak to wówczas bywało) lub w opcji, którą uwielbiałam – moja absolutnie wybitnie uzdolniona Mama. Jeżeli chodzi o buty to każda para była szyta na miarę u szewca, a ciężko było znaleźć takiego, który miał pojęcie jak wyglądają buty taneczne :P Mimo, że kochałam proces tworzenia wszystkiego od zera, to zawsze marzył mi się sklepik z wszystkim pięknym, gotowym i pachnącym – jak można było zobaczyć wówczas w zagranicznych filmach :)
Kiedy tydzień temu przechadzałam się ciasnymi, niezwykle klimatycznymi uliczkami Montpellier, które są pełne cudownych małych sklepików o tematyce najbardziej abstrakcyjnej, moim oczom ukazało się MARZENIE. Zwariowałam, oszalałam, ale najpierw stanęłam jak wryta. Najdoskonalszy, najpiękniejszy sklep z bucikami, sukienkami i akcesoriami dla małych i nieco większych tancerek :D Nigdy nie widziałam miejsca, które bardziej wpasowywałoby się w moje dziecięce wyobrażenia, mimo że z biegiem czasu kupienie gotowych butów czy sukienki o najdzikszych wzorach nie było żadnym problemem. Ale TO ukradło moje zmysły, rozłożyło mnie na kawałeczki i skutecznie przywróciło myśli do czasów bycia 7-letnią tancereczką.
Idealnie poukładane pudełeczka z butami, w których można wybierać i przebierać, ubranka do treningów i typowo turniejowe (lub na występy) cudne sukienki, a wszystko w kameralnej, ciepłej atmosferze. Raj!
*
*
Zwracam Waszą uwagę na uroczą sukienkę baleriny znajdującą się w oświetlonej gablocie na drugim zdjęciu… przecudowna ! I gdyby nie była piekielnie droga pewnie kupiłabym ją sobie jako symbol dziecięcych, spełnionych marzeń :D
Za to kocham Montpellier, że można odkrywać je bardzo bardzo długo i nigdy nie wiadomo jaki nowy, niespodziewany klimatyczny zakątek porwie umysł i ciało. Jest tutaj MNÓSTWO maleńkich sklepików o tematyce wszelkiej. Wszystko usytuowane jest w ciasnych uliczkach, którymi usiane jest całe centrum. Jest to zdecydowanie bardziej przyjemne rozwiązanie niż sztampowe butiki w galeriach handlowych, z których w każdym znajduje się to samo, albo bardzo podobne badziewie za wysoką cenę. Tutaj można znaleźć prawdziwe OKAZY – wszystko w sklepach o tematyce najróżniejszej, dziwnej, często niezrozumiałej. Jednym z moich ulubionych jest sklep posiadający w asortymencie jedynie niecodzinne i nietypowe… hamaki.
Ale jednak sklep, w którym odnalazłam swoje wszelkie dziecięce marzenia wygrał i osiągnął status absolutnego TOP. Czy ja kiedykolwiek naprawdę dorosnę… ? Stawiam przy tym pytaniu wielkie, drukowane ,,WĄTPIĘ” :)
5 comments
ciekawa jestem jak dają rade utrzymać się takie sklepiki, przypuszczam, że towar w nich nie jest zbyt tani, a i dużej ilości klientów pewnie też nie mają bo nie zbyt często kupuje się takie np. ‘akcesoria’ do tanczenia ;P
ale pomysł sklepików tematycznych ogólnie bardzo fajny ;D
fifka… nie wiem, do ksiąg rachunkowych im nie zaglądałam ale myślę, że jakoś dają radę. W Montpellier jest wielka, bardzo popularna szkoła baletowa – może ciągle ścierają baletki :P
Miasta z takimi małymi uliczkami i zakamarkami to coś pięknego. Zazdroszczę, że miałaś szansę żyć we Francji na tyle długo żeby zobaczyć to oczami mieszkańca a nie turysty
W Portugalii też są takie małe i klimatyczne a tramwaje między nimi się jeszcze przeciskają.
http://images.travelpod.com/users/dhrutip/2.1273949696.trolley.jpg
Ania… chcę jeszcze !
Andy… AH i OH !!!!!!!!! uwielbiam :)