Kiedyś ktoś z moich znajomych powiedział “Ludzie dzielą się na tych, którzy nadają przedmiotom imiona i na tych, którzy tego nie robią” :] Bardzo ciekawe, mało głębokie, ale JAK PRAWDZIWE. Jestem szablonowym przykładem osoby, która w drodze czystego, niekontrolowanego odruchu nadaje ważnym przedmiotom imiona/nazwy. Z jednej strony uważam, że przedmioty to przedmioty – są po to żeby je użytkować, a nie żeby cackać się z każdą plamą na monitorze lub rysą na bucie. Ale z drugiej strony posiadam funkcję przywiązywania się do rzeczy na tyle, że nie umiem wyobrazić sobie funkcjonowania bez ich obecności. Najzwyczajniej w świecie je uosabiam. Wyjątkowo dziecinne, ale ile dodaje kolorów codziennej egzystencji, kiedy nawet przedmioty stają się emocjonalnie nacechowane :] Stąd też moja tendencja do zbieractwa i magazynowania ale to temat na oddzielny wywód.
Jedna z rzeczy (,,rzecz” brzmi prawie obraźliwie w tej sytuacji), która tworzy moją codzienność i do której żywię siostrzane uczucia to Puszka. Dla niewtajemniczonych – samochodzik, własność moja. Puszka doznała ostatnio uszczerbku na zdrowiu, wylądowała w warsztacie na wskrzeszaniu jej świetności. Puszka trafiła do warsztatu – po królewsku bo na lawecie. Rozłąka była bolesna, a cierpienie mojego samochodu prawie namacalnie sama odczułam :] Mimo swojego przywiązania, uosobienia samochodu i żywych uczuć do niego kierowanych, znalazłam plusy z chwilowego odcięcia od funkcji wygodnego transportu. Zaletą są OBSERWACJE.
Brak samochodu zmusza do intensywniejszego delektowania się urokami otoczenia. Zaliczam to do absolutnych plusów tego, że samochód czasem trafia do warsztatu. Pokonując busem trasę z miasta do miasta skupiłam się bardziej niż zazwyczaj na mijanych obiektach. Z czułością doszłam do wniosku, że na odległości około 200 km wciąż pojawiały się te same zjawiska, które totalnie można przypisać do klimatu Polski – uwielbiam nasz określony i swojski kraj !!! Oto elementy wieczne:
- sklepy spożywcze (i niestety inne instytucje też) o nazwach ,,u Krysi”, ,,u Tomka” itp itd. Niesamowite, że w Polsce wciąż to istnieje, a co więcej powstają ciągle nowe obiekty opatrzone tak malowniczymi nazwami, które W PEŁNI opisują co dana jednostka ma do zaoferowania. Wiemy przynajmniej jak ma na imię właściciel – cenna informacja :D
- ,,głowy rodziny” wykonujące różne czynności domowe (koszenie trawy, wynoszenie śmieci itp) w samych spodniach lub nawet bokserkach z gigantycznym mięśniem piwnym wywalonym na światło dzienne. Czasami można dojrzeć też bardziej hardkorowy obrazek, kiedy Pan domu wychodzi na balkon lub przed dom w takim ,,stroju” na fajeczkę lub kontrolę otoczenia. Wtedy zdjęcie koszulki (a spodni na pewno) jest już całkiem niewytłumaczone, ale w modzie podwórkowej w 100% :]
- i na koniec to co było, jest i będzie… Przedmioty wystawione przy trasie z napisem ,,na sprzedaż”. Kocham to !!! czysta forma żyłki biznesowej – wystawienie budy dla psa, opon z zeszłego sezonu, ZIEMNIAKÓW itp. Jestem fanką
Te małe obserwacje postanowiłam uwiecznić. Kiedy przez kolejne 40 lat społeczeństwo zacznie wkraczać w erę nowoczesności ze spożywczakami z pełną oprawą marketingową, panami w eleganckich ciuszkach (już bez brzuszków) i produktów, które już nie leżą przy drodze, chcę pamiętać, że dzisiejsza era jednak miała miejsce. Nasza polska, poczciwa, ciągle nieprzemijająca, swojska era.
Jednak czasem przydaje się porzucić uosobiony samochód, żeby zobaczyć szerszy obrazek niż szary kawałek mało ekscytującego asfaltu :]
8 comments
-Puszka swojego czasu miala miano Srebrnej Strzaly-
Ooo no to faktycznie szkoda, niech puszka juz takich numerów nie wywija :p a gdzie to barbara sie gdzies wybiera na majówke?? i czy bedzie relacja?? :D
Ewa… Aktualne imię jest świeże i bardziej indywidualne :D …..tradycyjnie Suwalszczyzna :) relacja będzie !
Fantastycznie oddalas klimat tych swojskich polskich “zjawisk”. Coz, nic dodac, nic ujac, po prostu bardzo trafne spostrzezenia.
Tablicy laweciarza to już nie zamazałaś? :) Kocham ten kraj, za takich ludzi jakich mieliśmy/mamy, może jest ich niewielu ale jakież to perełki i oczywiście za ten “klimat” Słowo klucz w naszych myślach: “Najważniejszy jest klimat” i to jest to
A ja mam nadzieję, że to nie zginie całkowicie. W końcu to taki nasz mały swojski świat :) Przyjemniej jest oglądać po drodze takie widoki, niż kolejny supermarket :p
Mi z wiosenno-wakacyjnych wojaży utkwiły w pamięci obrazy przydrożnych sprzedawców grzybów i różnego rodzaju owoców leśnych :) a co do nazw sklepów i barów – “u Krysi”, “u Krzysia”, “u Tomka” – haha bezcenne :D
guess who… też uważam, że trzeba doceniać ten ,,klimat” :] a laweciarz chyba sie nie obrazi :P
muzomaniaczka… ja mam dokłądnie taką samą nadzieję – w końcu musi pozostać chociaż trochę polskości :D
studentka… tak grzybiarze !!! ale przy tej podróży jeszcze ich nie było dlatego nie wymieniłam :D