Dziewczyny, Chłopaki oszalałam z zachwytu. Kocham momenty, w których uświadamiam sobie jakąś oczywistą, oczywistość, która cały czas była obecna w moim życiu i nagle ją zauważam w zupełnie innym świetle. Dostrzegam, że byłam ślepa na jej kolosalne znaczenie w mojej codzienności. I tak na drodze rozwoju wewnętrznego stanęła moja SZAFA, a konkretnie jej zawartość. Odkryłam, że od dawna… to nie jest moja szafa. A już z pewnością nie osoby, którą chcę być…
Przygotujcie się do lotu, bo na to sprzątania szafy potrzeba bardzo otwartego umysłu ;)
Wydawałoby się, że ubrania to błahy temat, który jest wyjątkowo odległy od rozwoju wewnętrznego. Nic bardziej mylnego – wszystko, co nas otacza, co jest obok nas, co cały czas przeplata się przez nasze życie , co NAS WYRAŻA, jest częścią naszego rozwoju i ma znaczenie. Dlatego warto się nad tych chwilę pochylić, bo każdy z nas doskonale wie jak niebywale może zmienić nasze samopoczucie TA sukienka, czy zajebisty, prosty long sleeve, w którym czujesz się po prostu sobą.
Dobrze wiecie jaki jest mój główny przekaz – w środku, mamy jedną, największą, uniwersalną prawdę – nasze JA. Ono często jest przykryte wieloma warstwami, przeżyciami, przekonaniami i wieloooma kwestiami, które nie są nasze, a nabyte poprzez lata życia w społeczeństwie, lata doświadczeń i życia w nieświadomości. Natomiast to JA zawsze tam było, jest i będzie. To JA przyszło na ten świat w konkretnym celu – rozwoju i kreowania siebie takim, jakim na serio chce się stać. Czyli tłumacząc prościej :
TY JESTEŚ NA TYM ŚWIECIE, ŻEBY SIĘ ROZWIJAĆ I SIĘGAĆ PO NAJPRAWDZIWSZĄ I NAJBARDZIEJ WYMARZONĄ WERSJĘ SIEBIE.
Kropka. Po to cały czas jak zacięta płyta mówię Wam o kontakcie ze sobą, zatrzymaniu się, usłyszeniu głosu intuicji i tak dalej. W związku z tym jak łatwo się domyślić moja codzienną rutyną są medytacje, sesje oddechowe i bardzo intensywny kontakt ze sobą. Często podczas tych “spotkań ze sobą” pojawia się takie KLIK i nagle jakby ktoś mi podpowiadał (żadne duchy, tylko właśnie to moje,wewnętrzne “ja” ;)) co mi teraz nie służy, co warto zmienić, w jakim kierunku iść. Dzisiaj robiłam medytację, w której pojawił się wątek przyszłej mnie, czyli osoby, którą chcę być, takiej najdoskonalszej wersji, którą bym sobie życzyła. Zobaczyłam to sobie bardzo dokładnie – jak bym wyglądała, co bym nosiła, co robiła, jak się czuła i wiecie co? ZMROZIŁO MNIE. Uświadomiłam sobie, że siedząc sobie radośnie na balkonie i snując wizję przyszłej mnie jestem ubrana… w bluzę, która jednoznacznie kojarzy mi się z czasem sprzed stu lat, kiedy miałam stany depresyjne, a życie waliło mi się na głowę. MOŻLIWIE? Niebywałe, że to wciąż jest w szafie!!!! Niebywałe, że wciąż to noszę!!!!
Tak mocno weszła na stałe do mojego życia i do narzucania na siebie czegokolwiek, kiedy idę z psem i tak dalej, że totalnie zapomniałam jakim jest symbolem, chociaż zawsze podświadomie coś tam mi przypominała z tamtych czasów. A symbolem jest mocnym, bo to pierwszy produkt w życiu, który z poświęceniem ściągałam z Ameryki, bo była to bluza z pokrzepiającym cytatem z serialu, który łagodził mój stres, nerwy i ból w tym ciężkim dla mnie czasie. Wiem – brzmi głupio, ale jakoś wtedy dawała mi dużo otuchy ;) Wyobrażacie sobie, że kiedyś byłam na takim etapie, że ratunkiem była nawet bluza z hasełkiem? Kocham, że życie potrafi się tak zmieniać!
Teraz powstaje bardzo ważne pytanie: czy najbardziej wymarzone życie, najfajniejsza, najpełniejsza wersja mnie może powstać jeżeli wciąż obciążana jest starymi ubraniami, które niezbyt dobrze się kojarzą, starymi przypominaczami ciemnych czasów, bluzkami, które już w ogóle nie są w moim aktualnym a tym bardziej pożądanym stylu, lub przedmiotami, które nie reprezetują już jakości, która mnie interesuje?
Well… odpowiedź brzmi NIE. Oczywiście jak widać żadna bluza mnie nie powstrzyma, ale jest wielka prawda w tym, że żeby w pełni pojawiło się nowe, trzeba zrobić na to miejsce i nie chodzi mi tu o nowe ciuchy w szafie. Pewnie nie raz słyszeliście o tym, że…
Najszybszą drogą, żeby osiągnąć swoje cele i marzenia jest być osobą, która czuje się jakby już te marzenia spełniła.
I ja wiem, że to jest trudno osiągnąć, że jak jest się w ciemnej dupie to w ogóle ciężko uwierzyć, że tak się da – da się. Pewnie dlatego wtedy kupiłam tę “pokrzepiającą” bluzę, bo dawałam mi nadzieję, przypominała, że można czuć się inaczej. Natomiast tamta epoka dawno minęła. Jeżeli Ty wciąż jesteś w podobnej epocje, lub w jakiejkolwiek innej, ale wiesz, że możesz i chcesz żyć jeszcze bardziej, pełniej… Czyż nie najprostszym rozwiązaniem byłoby zacząć od tego, żeby już nie wyglądać jak osoba, której w życiu nic nie wyszło? Zrobić to żegnając się z ubraniami, które od dawna nie są w stanie, który reprezentuje cokolwiek o czym marzysz? Mówię tu o depresyjnych swetrach i dresach, które kojarzą się z utratą pracy czy godzinach przepłakanych po rozstaniu. Te ubrania wciąż każą Ci pamiętać, wciąż trzymają Cię trochę w starym, chcesz tego? Wydaje mi się, że oczyszczenie tego co na sobie nosimy, co nas w pewien sposó wyraża to niebywale prosty i bardzo efektywny start żegnania się ze starym i robieniem miejsca na nowe.
Wyobraźcie sobie, że wystrzeliłam z tej medytacji jak z procy. Sprawa jest poważana, bo nigdy nie wyobraziłabym sobie siebie sprzątającej szafę o 8 rano w poniedziałek :D Otworzyłam gigantyczne pudło, które “przez przypadek” przyszło do mnie kilka dni temu w ramach prezentu i to pudło wypełniłam po brzegi ciuchami – waży ze 20 kilogramów! Dodatkowo wypełniłam jeszcze jedną, wielką torbę ikea, a dużą stertę bezpośrednio wyrzuciłam do śmieci, bo były to rzeczy tak zniszone, że nikomu bym ich nie dała, ale “lubiłam je”. Lubiłam z przyzwyczajenia, ale kompletnie nie skupiłam się na tym jaki ładunek przeszłości, energii, wspomnień i dawnej mnie za sobą niosą.
Żeby było jasne – opróżniam i selekcjonuję moją szafę co jakieś 3 miesiące i zawsze coś tam usuwałam, nawet często było to sporo rzeczy.. Ale ta selekcja była największym hitem z całej mojej przygody ze sprzątaniem szafy. Poczułam taaaaaaki luz, taaaaaką wolność, jakby w końcu zrobiła się przestrzeń na nowe. Ale nie nowe ubrania, a jeszcze mocniejszą wersję mnie ;) Proponuję Ci następujący esperyment. Przy kolejnym sprzątaniu szafy (albo najlepiej już dzisiaj!!!) patrz na rzeczy pod kątem
CZY ONE PASUJĄ DO WERSJI MNIE, KTÓRĄ TERAZ JESTEM, A PRZEDE WSZYSTKIM TĄ, KTÓRĄ CHCĘ BYĆ?
Czy może wciąż leżą tam zmechacone swetry, w których wstyd Ci wyjść, ale kolor lubisz więc żal wyrzucić. A może stara sukienka z wesela, na które poszłaś z byłym chłopakiem, który Cię zranił, a może buty, które uwielbiałaś, ale są tak zdarte, że czujesz, że nawet nie chciałabyś w nich wyjść jeżeli chcesz czuć się jak osoba sięgająca po swoje marzenia, cele i projekty? A może jest tam coś w super formie, świetnej marki, więc “aż żal się pozbyć”, ale na 100% nie jest już to Twój styl i klimat?
Czy są tam rzeczy, które na serio Cię wyrażają, pokazują Twoją osobowość, sprawaiają, że czujesz się pewna siebie i SOBĄ? Czy może zawsze “żal wydawać na głupoty” i co najwyżej oglądasz innych w tych ubraniach na instagramie, 10 rok z rzędu kupując kolejną bazową rzecz, która w ogóle Cię nie wyraża. Ubrania potrafią dawać nam wielką moc lub… ją odbierać. Pamiętaj o tym robiąć selekcję w szafie i kolejne zakupy.
Obiecuję, że jeżeli popatrzyć na swoje rzeczy pod kątem KIM CHCĘ BYĆ, JAK CHCĘ SIĘ W NICH CZUĆ wydarzą się cuda i proste sprzątanie szafy może być dla Ciebie niesłychanym narzędziem pracy wewnętrznej i uświadomieniem sobie…
Kim chcesz się stać w swojej najfajniejszej, najprawdziwszej wersji siebie?
Całuję mocno i pamiętajcie – możecie być wymarzoną wersją siebie, bo w środku ona już jest i czeka na Wasze ruchy ;)
Wasza B.
PS, tematycznie i ku pamięci wrzucę sobie galerię moich najbardziej autentycznych stylizacji Z TERAZ które kocham. Ciekawe jakie będą za 3 lata ;)