Są takie wstrząsające momenty w życiu każdej dziewczyny, kiedy uświadamia sobie, że czas na serio ruszyć tyłek z pozycji siedzącej do… biegnącej. I nawet jeżeli chodzi o kobietę, która słyszy często ,,ale jesteś chuda” to okazuje się, że stan organizmu, ciała i kondycji fizycznej to nie do końca ta nieszczęsna ,,chudość”. Moim momentem przełomowym była tortura, którą przeszłam w Wer0nie na pokazie Calzedonii, gdzie kilkadziesiąt perfekcyjnych ciał wystawiło swoje bezczelne, jędrne pośladki tuż przed moją twarzą…
Zostałam wysłana przez ,,Na językach” na zrobienie relacji z tego pokazu, dlatego wykorzystując możliwość – wścibska, poszłam za kulisy. Wtedy właśnie stanęłam oko w oko z tymi pięknymi kreaturami, która są prawie perfekcyjne. Dodaje ,,prawie” dlatego, że nawet one miały prezycyjnie malowane całe ciała, żeby skóra była zdrowsza i jędrniejsza niż jest w rzeczywistości (pocieszające). ALE WCIĄŻ pod szlafrokami wyglądały totalnie spektakularnie. Co więcej działo się za kulisami i jakie inne tajemnice mają modelki – już za tydzień w Na Językach. A w najbliższym odcinku nie będzie mnie w programie bo… no właśnie Włochy, tyłki i kostiumy kąpielowe.
Fakty są takie, że będąc młodą lalą miałam właśnie takie idealnie wysportowane ciało. Może nie miałam 185 cm wzrostu tylko jakieś 9 mniej, ale jednak trenowałam taniec towarzyski przez wieeeele lat, więc śmiało i bez żadnej przesady mogę powiedzieć – byłam totalną szprychą z każdym mięśniem na swoim miejscu. Miałam wtedy 16 lat :P 12 lat później wciąż jestem satysfakcjonująco szczupła, ale szybki i nieregularny tryb życia, brak diety i regularnych ćwiczeń spowodował, że efekt WOW poszedł sobie na frytki… Ja i moje ciało wracamy z frytek, bo były bez ketchupu i wracamy na prawidłową ścieżkę – chcemy być bezczelnie piękne, bo możemy.
Co ciekawe, okazuje się, że ,,chudość” może stać się wrogiem, bo nie daje motywacji do ćwiczeń i zdrowego życia. A potem przez nieuwagę, za parę lat, kiedy metabolizm już nie ten, można obudzić się z bebzonem wymagającym majtek odchudzających – takiego scenariusza nie zniosę, dlatego do niego nie dopuszczę. Chcę wyglądać o tak.
instagram.com
Podczas pobytu spędziałam trochę czasu z z Anią Lewandowską, która przyjechała na ten pokaz jako nasza polska reprezentantka i to już był gwóźdź do trumny. Zawsze jak Ją spotykam potrafi bardzo skutecznie wbić w moją głowę wyrzuty sumienia związane z tym, że przecież tak niewiele trzeba, żeby zdrowo żyć, a ja siedzę w miejscu i mówię ,,ALE”. Fakty są takie, że sama jest żywym dowodem na to jak człowiek promienieje prowadząc najzwyczajniej w świecie zdrowy tryb życia. Widziałam Ją pierwszy raz w normalnych sytuacjach, a nie na czerwonych dywanach jak do tej pory. To szokujące, ale ta dziewczyna nie musi nawet nosić makijażu! Cera totalnie gładka, włosy grube, gęste i zdrowe. I chociaż od dawna wiem, że właściwa dieta + ćwiczenia to przepis na cuda, to jakoś ciężko było mi po to sięgnąć… Teraz? ide w to cała. Co prawda w Weronie nie udało się wyciągnąć mnie na poranne bieganie, ale po powrocie do domu… serio pogodziłam się z matą i regularnie ćwiczę. Terror Anny L. w końcu zadziałał nawet na taką oporną bestię jak ja!
Powiedziałam KONIEC. Otwieram sezon przygotowań do lata, mam jakieś 2 miesiące do pierwszego plażowania i tym razem to mój tyłek będzie motywował innych do wstania z pozycji horyzontalnej. Może w 2 miesiące nie stanę się modelką Calzedonii, ale z pewnością zyskam +5 do pewności siebie na piachu. Odpaliłam już zakupy napełniając koszyk owocami, warzywami i innymi orzechami. Wyrzucam oczywiste złe rzeczy z jedzenia i wracam na zdrową drogę do jędrnego wszystkiego i dla własnej motywacji będę o tym raportować.
W te wakacje będę paradować po plaży jak po wybiegu na pokazie majtek. Taki jest plan – serio. Nie zawaham się go zrealizować. Macie władzę, żeby powiedzieć ,,sprawdzam”.
PS w następnym poście sama ONA… Werona