Jeżeli jesteś jak ja człowiekiem, który ubóstwia Święta – to jest miejsce dla Ciebie. Podróżowałam po różnych miejscach świata w okresie przedświątecznym, ale żadna Ameryka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak klimat proponowany przez Szwajcarię. Dlaczego? To jest perfekcyjnie zaprojektowany kraj – od A do Z. Dlatego również w dziedzinie ZIMA – ŚWIĘTA – ŚWIECIDEŁKA potrafią stworzyć magię perfekcyjną jak szwajcarski sikor.
Znacie to uczucie, kiedy grudzień hula już na dobre, chciałoby się taplać w zimowo-świątcznej atmosferze, ale w Polsce za ciepło, za szaro i ducha świąt jak nie było tak nie ma? Lubię zaspokajać ten głód lecąc gdzieś daleko w poszukiwaniu MAGII ŚWIĄT. Kiedy wylądowałam w Zurychu dostałam zimy więcej niż przewidywała moja wyobraźnia czy garderoba. Sypnęło tak jakby za 2 minuty miał wydarzyć się koniec świata – każdy, kto oglądał InstaStory @barbrabelt uczestniczył w mojej śnieżnej ekstazie 6-latki, która ulepi pierwszego bałwana. Podobno takie zjawiska pogodowe jak gęsty, dziki, nagły śnieg to w tym okresie w Szwajcarii totalna normalka. Pewnie dlatego na ulicach miast ze świecą szukać elegancko ubranych ludzi w płaszczach czy botkach. Tu nawet ,,na wieczór” nosi się GRUBĄ KURTKĘ i BUTA Z TRAKTOREM, nie inaczej.
Korzystając z zimowej aury pojechałam także do Lucerny oddalonej o 50 minut drogi samochodem i niewątpliwie jest to miejsce, któremu można pozazdrościć bajkowego położenia. Odległość od Zurychu jest na tyle niewielka, że podczas kilkudniowego pobytu można spokojnie ,,zaliczyć” te dwa miasta, a nawet dorzucić jeszcze Berno czy jakiś kurort narciarski jeżeli zostajesz chwilę dłużej. Pierwszy raz będąc w Szwajcarii parę lat temu szusowałam w LAAX, które jest absolutną bajką dla fanów sportów zimowych i smacznego relaksu w jednym – bardzo polecam.
Świąteczne markety – totalny skarb Zurychu. Zakamarków z małymi budkami z grzanym winem są DZIESIĄTKI – na każdym rogu znajdziesz jakieś urocze miejsce, w którym po prostu musisz kupić coś grzanego, czekoladowego lub serowego. Najbardziej urokliwy Christmas Market znajduje się w okolicy opery. Co więcej na jego terenie zbudowany jest wielka, drewniana chata, w której do później nocy pod dobrą muzykę można dygać w klimacie ,,Apres-Ski” (imprezka po dniu na stoku w kurortach narciarskich). No właśnie… z Zurychu tak blisko na górkę, że normą jest oglądanie na ulicach ludzi jeszcze w butach narciarskich (!) czy z deską pod pachą. Dodatkowo w okresie zimowym powstaje masę tymczasowych, drewnianych, klimatycznych knajpek, gdzie bez umiaru możesz jeść ich tradycyjne FONDUE (czasami jest to jedyna pozycja w menu). Jest to tak popularne wśród lokalesów, że w ,,restauracjach” tego typu rezerwacje były… do lutego. Nie należy się jednak zniechęcać tylko warto przyjść, trochę poczekać, żeby potem godzinami maczać rzeczy w serze.
Natomiast jeżeli chodzi o maczanie ust w piwie, winie oraz innych smacznych rzeczach – tu kilka adresów, pod którymi byłam niegrzeczna wieczorową porą. Zaprowadził mnie tam mój lokalny gospodarz i przewodnik (dziękuję!!!), więc spotkacie tam raczej lokalną społeczność niż stado turystów.
Świątecznym hitem okazała się ŚPIEWAJĄCA CHOINKA. Śmiałam się z pełną mocą gardła, kiedy zobaczyłam dzieciaki siedzące na czubku choinki. Mimo że brzmi to dość badziewnie, to podobnie jak cała reszta bogato zdobionego Zurychu – to też wybroniło się jakością. W Szwajcarii wszystko jest perfekcyjne i w ramach dobrego smaku – nie ma tu miejsca na świąteczną wiochę i mimo całego przepychu osiągają wybitnie smaczny efekt. Chyba właśnie dlatego jest to tak wspaniałe miejsce na wdychanie grudniowego nastroju.
Mimo całego pięknego szaleństwa dostrzegłam dwa minusy Szwajcarii, na które trzeba się przygotować. Jest DROGO, więc przed podróżą należy przygotować się finansowo trochę solidniej niż przy wyjazdach do krajów Unii Europejskiej. Druga wada to niestety dość zamknięta i poukładana mentalność ludzi… Ich świat jest tak perfekcyjnie zaprojektowany i zaplanowany, że chyba nie pozostaje w nim zbyt dużo miejsca na szaleństwo. Są niezwykle zasadniczy – zapomnij o postawieniu samochodu 5 centymetrów za wyznaczoną linią, szybko zapuka sąsiad do Twoich drzwi. Wyobraźcie sobie, że w apartamentowcach mają wspólną pralnie, a grafik prań jest ustalony NA CAŁY ROK Z GÓRY. Wypadasz ze swojej daty – czekasz dwa tygodnie na kolejną szansę, nie ma zmiłuj. Ja i mój temperament umarlibyśmy z braku emocji w tak poukładanym świecie i chodzilibyśmy w brudnych ciuchach zapominając o swojej kolejce w pralni.
Reasumując: Nie ma to jednak jak polski góral, który i przeklnie i na stół wskoczy, a także bimbru poleje.
Niezależnie od drobnych minusów, Szwajcaria bezsprzecznie pozostaje zimowym, rajem, marzeniem i świątecznym wybawieniem. Jest piękna, doskonała, bajkowo położona i niezwykle dopracowana. Czysta, schludna i proponująca cały szereg miejsc i atrakcji na po prostu fajnym poziomie. Jeżeli marzysz o zimowym spełnieniu pragnień każdej romantycznej duszy kupuj bilet lub zakładaj świnkę skarbonkę z napisem ,,Zurych” już teraz!!!
Bo… życie jest tylko teraz ;)