Ah to lato co robi z człowiekiem! Traci głowę i gubi się w czasoprzestrzeni, tylko po to żeby delektować się jego urokami, jakże soczystymi. Dobrze, że zrobiło się nieco chłodniej – koncentracja wzrasta.
Na weekend zniknęłam ze stołecznej ziemi, żeby potarzać się trochę w atmosferze trójmiasta. Oczywiście wypad odbył się na okoliczność festiwalu Top Trendy. ,,Oczywiście” bo prywatnie nie byłoby tak łatwo wyrwać się na beztroski weekend. Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do bycia człowiekiem w pełni pracującym :P
Jeżeli chodzi o trójmiasto to muszę przyznać, że urzekało mnie od zawsze. Uważam, że walorami wizualnymi stanowczo przewyższa Warszawę, nie mówiąc już o lokalizacji. Dzieje się dużo, jest co robić, gdzie iść, na co popatrzeć, gdzie wyczilować na łonie natury. Czyli WSZYSTKO. No prawie… bo raczej swego zawodu uprawiać bym tam nie mogła. Ale takie kilkudniowe odcięcie służy, mimo tego, że przez większość czasu jednak byłam w pracy.
Sam festiwal spędziłam raczej za kulisami. Swoją drogą to zabawne, że kiedy co roku oglądałam go w telewizji, to myślałam, że fajnie byłoby kiedyś pojechać i powyć w klimacie polskich biesiadnych szlagierów. A kiedy już dotarłam w samo serce tego wydarzenia i miałam do sceny jakieś 5 metrów i miejsce na widowni, to nie szczególnie ciągnęło mnie żeby w tym wszystkim uczestniczyć. Człowiek takie niewdzięczne stworzenie, które zawsze chce tego, czego akurat nie posiada. A jak posiada to już nie potrzebuje.
Wizyta nad morzem zasiała we mnie nieodpartą chęć na rozpoczęcie sezonu helowego. Czyli totalna ucieczka w świat bez makijażu, w bluzie z kapturem, z drinkami w plastikowych kubkach, sypiając w przyczepie z ekipą, która według instrukcji nie powinna się tam zmieścić. Czyli zupełne przeciwieństwo służbowej, sopockiej wizyty w sukience, szpilkach, i z kieliszkiem wina przy okazji. Ale w zasadzie taka zmienność warunków i okoliczności jest całkiem fajna – przynajmniej nigdy, ale to absolutnie NIGDY nie jest nudno.
A z niespodzianek… podjęłam twarde postanowienie częstszego pisania. Chociaż miałabym katować Was jedynie trzy zdaniowym upustem mniej lub bardziej mądrych spostrzeżeń – zrobię to! W planach także wkroczenie na nową platformę żeby trochę rozmnożyć publikę, która siedzi tu od lat. Trzeba zabrać się za moje blogowe dziecko, które w zamian za te wszystkie lata zasługuje na rozpieszczenie :)
12 comments
I Love Trojmiasto!!!!
Domyslam sie, ze to Twoje zdjecie powyzej, ale wygladasz tu zupelnie, jak Twoja siostra Ewa :-)
Ewa… w końcu byłaś ostatnio – wirtualnie :D
Beatrice… z wiekiem wszystkie trzy stajemy się ZBYT podobne :)
Festiwal oglądany w telewizji. Nie dziwię się, że nie chciało Ci się w nim uczestniczyć – bez opery leśnej to nie to samo :/
mieszkam w Gdańsku i powiem Ci, że z tym “jest gdzie wyjść” to tak średnio
Sopot owszem tętni życiem, imprezy, ogródki itd
ale już w Gd o 22 robi się ciemno i pusto… a do Sopotu nie zawsze chce się jechać, tym bardziej, że powrót bywa mocno utrudniony (skm jeździ raz na przysłowiowy ruski rok)
ale i tak kocham tu żyć i za każdym razem miło mi gdy ktoś zachwyca się 3miastem :)
A na kabaretach byłaś też? Pazura chyba fajnie tam coś gadał, chociaż dla mnie Kabaret Moralnego Niepokoju jedynie się podoba. Reszta to takie wygłupianie się na siłę, co jest nudne i męczące.
A ten stadion jak? Podobno w Gdańsku ładniejszy niż w Warszawie.
ps. jaki deszcz się rozpadał :)
laferme… no cóż nie znam trójmiasta dobrze – tylko z obserwacji i przelotnych pobytów, ale robi na mnie wrażenie :) mieszkania tam i tak zazdroszczę!
Andy… kabarety już zostały odpuszczone – poza tym też nie przepadam za taką formą wymuszonego żartu :)
kocham morze polskie i każde inne !!!
Andy… a stadion mają konkret – jak złoty spodek kosmiczny, z którego zaraz wysiądą obcy :D
Andy festiwal był w Ergo Arena – na granicy Gd i Sop a stadion to PGE Arena (chyba jeszcze, coś brzęczeli, że nazwe zmienią) i on jest w GD
i faktycznie – jest piękny
Spoko, jedno i drugie pewnie zobaczenia też warte :)
Fakt, Top był w Ergo