To co jest najlepsze w moich amerykańskich wycieczkach, to fakt, że tutaj nie jestem turystką. Jestem Polką w Amerykańskim życiu. Wchodzę z butami w sam środek amerykańskiej rodziny i żyje jej rytmem. Zanim (jeżeli w ogóle) odwiedzę obiekty z tripadvisor’a… zostanę odholowana przez amerykańską pomoc drogową, pójdę na festiwal na przedmieściach, gdzie będę jedyną ,,turystką”, obejrzę debatę prezydencką na żywo, czy zjem śniadanie z amerykańskim szwagrem, który polewa naleśniki syropem klonowym i przegryza… bekonem. Wchodzę w to życie od prawie 10 lat a i tak za każdym razem czuję się jak na innej planecie.
Pierwsza doba pobytu i ląduję gdzie? Na festiwau dyni :D 3 tygodnie do Halloween, więc Ameryka już odleciała, a podczas mojego pobytu postanowiła pobić rekord Guinnessa w UWAGA wydrążaniu dyni. I tak oto tysiące ludzi w każdym wieku wysypują się na przedmieścia miasta – drążą, drążą i piją dyniowe szoty. No raj. Ulice, restauracje i bary wypełnione ludźmi i muzą na żywo a to wszystko dla tak ważnej w tym momencie roku DYNI, która na bank ozdabia już każdy dom. Doczekała się nawet własnej gazety.
Każdy dzień tutaj z perspektywy osoby z Europy jest delikatnie… odklejony. Wystarczy… wyjść przed dom. Moja siostra mieszka w okolicy, którą śmiało można porównać do planu zdjęciowego ,,Gotowych na wszystko” – perfekcyjne rodzinki, w perfekcyjnych domkach biorących udział w konkursie na najlepszą dekoracje, a dzieci sprzedają lemoniadę i ciasteczka, kiedy dorośli mają garażową wyprzedaż. Papierek na ziemi? NIGDY. Przyznam, że ten filmowy wręcz obrazek jest dość niesamowity, bo oglądając takie sceny w telewizji nie przypuszczasz, że są prawdziwe. Otóż… SĄ. Będąc w jakimkolwiek amerykańskim mieście warto wyjechać poza centrum żeby znaleźć i zobaczyć na własne oczy takie właśnie zjawisko.
Natomiast moją ulubioną dzielnicą Chicago (daleką od perfekcyjności) jest Boystown – jeżeli dojdziesz tam nawet przez przypadek, to z pewnością nie umknie Ci, że właśnie wjechałeś do bardzo tęczowego świata z równie tęczowymi ludźmi tyle że w skórach i glanach. Mogłabym podać moje ulubione adresy, sklepy czy bary w tej okolicy ale nie ma sensu bo jak tylko znajdziesz się niedaleko – wszystko warte jest uwagi i warto poeksperymentować wchodząc do wieeelu dziwnych miejsc, które tutaj znajdują się jedno obok drugiego. Jeżeli kochasz (jak ja) Vintage Store’y zdjecydowanie tutaj znajdziesz cudowne z asortymentem z każdej epoki, a nawet z takiej która nigdy nie istniała :D
Na Boystown towarzyszyły mi:
top / spódnico-bluza / plecak : DZKY by Maciek Sieradzki
buty: przecież widać, że Adidas.
Po Boystown postanowiłyśmy śmignąć jeszcze przez downtown czyli po Polsku: centrum miasta :D Okazało się, że dzisiaj był tam maraton, więc stałyśmy w niemałym korku, który zaowocował… zagotowaniem się samochodu. Tak oto przeżyłam swoje pierwsze amerykańskie holowanie. Dla wszystkich, którzy jeszcze nie wiedzą – te i inne radosne momenty tudzież krzyki kierowcy, a także sporo innych detali na bieżąco dodaję do My story na Instagramie (barbrabelt) – zapraszam totalnie.
A na koniec dnia w ramach amerykańskiego życia usiedliśmy przed telewizorem i odpaliliśmy drugą debatę prezydencką. I oglądając ją od deski do deski mogę świało stwierdzić, że Trump, którego nigdy nie byłam fanką – pożarł Hilary na przystawkę. Warto odpalić sobie całość tej przepychanki, bo pojedyncze fragmenty raczej nie oddadzą obrazu rzezi jaka miała miejsce na oczach ciężkich milionów Amerykanów. Pewnie nie zagłosowałabym na niego, ale po tym co zobaczyłam na bank nie dźwignęłabym oddania głosu na panią, której nie ufam za grosz…. Sorry Hillary. Ameryko masz ciężki dylemat do rozwikłania ale… nawet sami Amerykanie pytają czy serio nie było lepszych kandydatów niż ,,those two clowns” ? :D
Tak oto żyję sobie rytmem amerykańskiej rodziny odpoczywając trochę od swojego absurdalnie szybkiego życia w Polsce. Ale że natury nie oszukasz to już powoli zawiązuję kokardki żeby rozwiązać je w… Los Angeles.
Tylko błagam – jet lag’u kochany daj mi żyć.