,,Jedziemy na Ibizę?” padło pytanie. Czy byłam przekonana od razu? Wcale nie. Moja wizja naćpanych lub pijanych osobników wymiotujących przy basenie hotelowym to nie moje eldorado. Z drugiej zaś strony słyszałam wiele dobrego od osób, które wiedzą co to wypoczynek na najwyższym poziomie. Komu wierzyć? Jaka jest prawda? Nie byłabym sobą gdybym nie sprawdziła czym jest ta najbardziej imprezowa legenda świata. Ibiza to wyspa, na której znajdziesz raj na ziemi pod warunkiem, że ominiesz… piekło. Wyspa sprzeczności, o której jeżeli wiesz wystarczająco zostanie miłością Twojego życia. Ja Ibizę pokochałam, ale żebyś Ty też ją pokochał/a musisz doczytać do końca… żeby się nie sparzyć. Ibiza – cała prawda.
Prawda jest taka – istnieją dwie Ibizy na jednej wyspie o tej samej nazwie. Szczęśliwie Ibiza numer jeden to jakieś 80% wyspy. Czyli WSPANIAŁA, szokująco piękna, oferująca rozrywkę i relaks na piorunująco wysokim poziomie. Gdzie ją znaleźć o tym cały ten post, ale szybko napiszę o Ibizie numer dwa, którą stanowczo odradzam. Otóż jest takie miasteczko jak San Antonio – promowane jako drugie co do wielkości, imprezowa potęga bla bla bla… Jeżeli w San Antonio szukacie imprezy to możecie dostać co najwyżej… wpierdol. Używam brzydkiego wyrazu bo tam nic nie było ładne, kiedy trafiam tam około 1 w nocy w oczekiwaniu na dobrą imprezę. Straszność, dramat, brak kultury i jakieś niepokojące opary Gordie Shore w powietrzu (brytyjska wersja Warsaw Shore, która jest obliczem szatana i to takiego bez gustu). Nie wiem czy za dnia San Antonio jest rajem na ziemi (choć podobno są całkiem przyzwoite zakamarki jak działająca za dnia kultowa Cafe del Mar), bo nikt podczas tego wyjazdu nie mógłby mnie zmusić, żeby moja noga stanęła tam ponownie. Bardzo możliwe, że za dnia, kiedy ci niepokojący imprezowicze śpią jest bardzo ładnie, bo Ibiza przecież jest przepiękna. Jedno jest pewne – jedziecie na imprezę? NIE TAM! TAM NIE MA IBIZY, KTÓRĄ CHCECIE POZNAĆ.
Na szczęście lecz nie wiedzieć czemu (może przez kaca?) ludzie, którzy tam imprezują nie wychylają się do miejsc, w których odbywa się życie PRAWDZIWEJ IBIZY. I teraz nie skupiając się już na smutnych wątkach przejdźmy do RAJU NA ZIEMI.
IBIZA, KTÓRĄ PRAGNIESZ ZOBACZYĆ
Plaże
Cuda, które odkrywasz krok po kroku i nie wiesz, którą uznać za piękniejszą. Do mojego Top of the Top dodałabym Cala Conta i Cala Bassa (nie mylić z Bossa czyli najpopularniejszą, która jest na południu). Conta jest bardziej dzika i ma spektakularne zachody słońca, które można oglądać z plaży lub z restauracji przy dźwiękach klimatycznego zawodzenia starego hipisa. Z kolei Bassa ma bardzo rozbudowane zaplecze jeżeli chodzi o leżaki, restauracje i opcje tany tany przy dobrym bicie, kiedy słońce powoli się chowa. Ciekawym doświadczeniem jest taże nieco oddalona Cala Benirras – plaża hipisów, na której atomosfera jest znacznie luźniejsza, położenie jest bajkowe (zachód OMG), a obok na opasłych, pięknych straganach hipisi sprzedają swoje rękodzieła. W niedziele podobno zachód jest przy bębnach, ale w naszą niedzielę bębnów nie było :P Zaznaczam: nie byłam na wszystkich plażach Ibizy, a pewnie nawet nie byłam na 1/4 tych plaż, dlatego przedstawiam tu swój punkt widzenia, a nie prawdę uniwersalną, lecz przyznam, że przed wyjazdem zrobiłyśmy z przyjaciółką solidy research i nie trafiałam na przypadkowe plaże.
W końcu… Imprezy.
Na Ibizie rytm niesie się dokładnie całą dobę. Na plażach jest to subtelny bicik przez cały dzień, ale pod wieczór zamienia się już w śmiały BIT i do północy można poszurać. Bardzo dobre tańce wieczorową porą zaliczyłyśmy w Blue Marlinie, w którym prosto z leżaka po całym dniu idziesz szaleć około 20. Oczywiście w weekendy jest gęściej niż w tygodniu, ale nic się nie martwcie bo… od północy zaczyna się Ibiza przez wielkie I. Czyli wszystkie kluby niezależnie do dnia tygodnia witają Cię gigantyczną fetą, światowymi nazwiskami sceny elektronicznej i są wypełnione po brzegi. Byłam sceptycznie nastawiona do tych wielkopowierzchniowych imprez, które widziałam na różnych filmach / zdjęciach przed przyjazdem, ale PRZEKONAŁAM SIĘ. Jest to klimat jedyny w swoim rodzaju, taniec do totalnego rana, przygotowanie show wręcz na poziomie akrobatyczno-cyrkowym i nieprawdopodobna energia. Do tego w znakomitym towarzystwie, bo Ibiza to fenomenalni ludzie z całego świata – przynajmniej ja trafiałam (oprócz San Antonio) na ciekawe, kulturalne osoby, które po prostu chcą się pobawić, a nie zwymiotować mimo wszystko :P Klubów jest wiele i nie zwiedziłam wszystkich, gdyż bym umarła, ale stanowczo polecane są Heart, Lio czy kultowa Pascha, ale najbardziej warto sprawdzać co dzieję się danego dnia, bo bardzo możliwe, że w klubie obok gra Twój największy idol. Jakość najwyższej klasy w każdym calu. Za tę ,,klasę” trzeba jednak odpowiednio zapłacić… o tym za chwilę.
Zobaczenie Ibizy kontra otagowianie się na Ibizie a… transport.
Jeżeli chcesz tylko otagować się na Ibizie pojedź do hotelu i wyjdź na bylejaką plażę, która jest obok. Będzie to przeciętne doświadczanie tej wyspy bo to co najlepsze jest… pochowane ;) Plus jest taki, że jest to dość mała wyspa, dzięki czemu niezależnie od tego gdzie się zatrzymasz szybko dojdziesz (lecz nie dojdziesz) w każdy interesujący Cię punkt. Otóż wszystkie najpiękniejsze zagłębia plażowo – restauracyjne – imprezowe (tak, tak czasami wszystko na raz) są porozsiewane po całym wybrzeżu w sporych odległościach od siebie. Każdego dnia warto być w zupełnie innym miejscu, żeby znaleźć swoją ulubioną, rajską plażę. Czyli reasumując Ibiza to wyspa, po której musisz przemieszczać się non stop pojazdem mechanicznym, żeby realnie jej doświadczyć. Chciałabym napisać, że jest to tanie, ale nie jest. Oczywiście w niektóre miejsca można dojechać autobusem, ale w większość zakamarków nie da rady. Mogę doradzić, że jeżeli bardziej interesuje Cię życie plażowe to wybrałabym północną część wyspy na nocleg, jeżeli zaś wybierasz rozwiązanie typowo imprezowe to wybierz spanie na południu. Jeżeli z kolei planujesz i to i to, wtedy WSZYSTKO JEDNO, bo i tak do każdego miejsca dojeżdżasz tyle tylko, że do jednych miejsc bliżej do innych nieco dalej. Do jednych kurs będzie kosztował 50 złotych do innych… 250. Dlatego też warto rozważyć samochód na cały wyjazd.
Tu dochodzimy do prawdy o Ibizie, którą trzeba zapamiętać zanim się tam wybierzemy czyli…
…Ibiza jest DROGA.
Jakbym chciała użyć właściwego wyrazu musiałabym mocno przeklnąć :D Przykładowo wejście do klubu to zazwyczaj od 250 złotych do 350-450 złotych jeżeli miejsce jest bardziej ekskluzywne lub gra znany osobnik. I tak na każdym kroku. Żeby realnie Ibizę zobaczyć, doświadczyć, objechać, napić się piwka w barze czy klubie (ok 50 zł), wypożyczyć leżak (nawet kilkaset złotych do kilku tysięcy!) trzeba za to wszystko zapłacić. Jest na to jedno wytłumaczenie – to jest wyspa przede wszystkim luksusowa, wbrew mitom o prezerwatywach w basenie. Więc jeżeli chciałbyś zobaczyć chociaż raz w życiu tę wyspę tak na serio, w całej jej okazałości, a nie tylko się na niej otagować – zbierz na to budżet, żeby nie lizać lizaka przez papierek, bo ten lizak jest kosmicznie słodki. Mniej słodki po powrocie, kiedy sprawdzasz konto, ale jakoś dziwnym trafem niczego nie żałujesz :D
Mogłabym bardzo długo pisać, bo był to jeden z najlepszych wypadów w życiu, który zaskoczył mnie w najbardziej pozytywny sposób. Cudowne widoki, muzyczka w tle, bit w każdym kawałku ciała – do rana, lazur wody, dzikie zachody słońca, rejsy, skały, wspaniali ludzie… Czego chcieć więcej? Ibiza daje możliwość, żeby w krótkim tygodniu pobytu, w którym nie ma czasu na rozczarowania, te rozczarowania nie miały miejsca. Zastępują je zachwyty, potwierdzone legendy i obalone mity.
Ibizo tęsknię! Ibizo wracam za rok!!!! Bilety już kupione, nie ma czasu do stracenia… ŻYCIE JEST TERAZ :)
PS Kochani Lastowicze dziękuję, że już kolejny rok z rzędu Wasze wybory i porady wysłały mnie do raju!!!