Napiętnowany Fashion Week. Czyli wydarzenie, które już za długo było niszowo ekskluzywne, a następnie modne. Po etapie ,,modny” przychodzi ,,komercyjny” czyli ,,dla wszystkich” i robi się smutno, bo cały światek, który wciąż chce być niszowo ekskluzywny wydarzenie skopie po piszczelach – bo wypada. Do tego pojawiają się odwieczne głosy, że ta impreza powinna odbywać się OCZYWIŚCIE W WARSZAWIE, wtedy byłoby świetnie. Zupełnie przeciwnie do stada kręcących nosem fashionistów, powiem, że Fashion Week istnieć musi i powienien – do tego w ŁODZI, przez ŁÓDŹ i dla ŁODZI. Miasta, które cholera ma łeb.
Na Fashion Week jeżdżę od kilku edycji, z jedną małą przerwą. I jest to dość nieprawdopodobne, że nie było mnie tylko RAZ, a to miasto tak przyspieszyło, przycisnęło pedał gazu i ogarnęło, żeby mieć swój własny, przemocny charakter. Oczywiście jest to długi proces, ale na przestrzeni roku, kiedy mnie tam nie było, miasto popędziło jak dzikie do przodu – w oczach mych.
Taki przykład pierwszy z brzegu. Jakiś czas temu popełniłam narzekanie na temat kierunku rozwoju warszawskiej fabryki wódek Koneser. (Czytaj: Miasta Mordowanie) Teraz będą szklane domy bez duszy, a mogło być tak pięknie. Łódź natomiast okazała się dużo mądrzejsza od stolicy i taką oto podobną fabrykę (tyle że bawełny) zamieniła w doskonałe zagłębie rozrywki, chillu, klimatu i dało miejsce artystom/twórcom/ludziom kreatywnym. OFF Piotrkowska, które z resztą w 2014 roku zostało ogłoszona jednym z cudów Polski przez National Geographic Polska w 2014. Można? Można! W warszawie w takim samym miejscu będzie smutno, bananowo i szablonowo. Bleh. Ale Łódź ma kreatywne jaja i za to moja czapka z głowy, bo Warszawa tak nie umiała.
I jeszcze ciekawy wątek – logo miasta. No mam nadzieję, że za zaprojektowanie tego loga ktoś dostał takie 90 tys jak zdolniacha z województwa Pomorkiego (Czytaj: myjcie się dziewczyny), bo tu akurat praca jest tego warta.
Dlaczego w Warszawie nie byłoby tak samo? Bo właśnie chodzi o to, żeby na jakiś czas z niej WYJECHAĆ i poczuć się trochę jak na koloniach tylko takich modowych :P Umówmy się, większość FW to i tak ludzie, którzy pojawiają się na każdym warszawskim pokazie. Nigdy nie osiągnie się tego samego klimatu, jeżeli ,,tydzień mody” będzie siedział w Warszawie – ludzie wyjdą z domu, przyjdą na jeden, drugi pokaz, wrócą do domu, bo muszą wyprowadzić psa, a rano wstać na trening. No nie – magia tkwi w opcji ,,na wyjeździe”, dlatego w Łodzi wciąż czary są. I zgodzę się z tym, że kiedyś było inaczej, bardziej i intensywniej, ALE, żeby było wciąż świetnie jak kiedyś świat mody powinien nie tylko oceniać, ale też trochę współpracować. Dziwi mnie, że szafiarki, które są (jakby nie było) trendsetterkami i dyktującymi co jest modne, a co nie, zrezygnowały całkowicie z bycia na takim wydarzeniu. Pojawiły się wybiórczo tylko na pokazie, na którym sponsor napoju z proszku płacił… albo WCALE. Smutne, no smutne, bo im w pierwszej linii powinno zależeć na tym, żeby świat mody kwitł, a nie upadał. Ale jest moc w narodzie, na blogach modowych zasięgi się nie kończą, bo wciąż K MAG jest patronem medialnym, TVN też się dołączył, a Pudelek TV moją ręką zrobił o taką o relację: Relacja Fashion Week – Pudelek TV. I oby było tak przez kolejne lata, gdyż Łódź na to zasługuje.
Reasumując ŁÓDŹ DŹWIGA i podoba mi się to, że wciąż są miasta, które kreatywnie potrafią zaskoczyć. Że nie wszystko zaczyna się i kończy w Warszawie, bo można by było z tej pełni szczęścia się zanudzić, lub też zwrócić treści z warszawskiego cateringu.
3 comments
Najs! ;)
Też byłam i powiem szczerze, sama impreza nie jest zła, natomiast organizacja fatalna. I zgodzę się z tym, że Warszawa nie jest żadnym wyznacznikiem, to w łodzi istniały zakłady włókiennicze itp. Więcej było pokazu lansu niż dobrego smaku. Pozdrawiam :-) �
Alex… parę zmian i byłoby dobrze. Z resztą wcześniejsze lata pokazują, że DA SIĘ, więc może może jeszcze spora przyszłość przed ŁÓDZKIM fashion weekiem.