A może to Rzym rozdziewiczył mnie – kto wie. Tak czy siak nie wiem jak to się stało, że po przejechaniu tylu zakamarków świata to wieczne miasto pozostało tak długo ominięte. Widocznie czekało na odpowiednią chwilę – a jaka to była chwila! Wystarczyło kilka dni, żeby od nowa zarazić się od Włochów tym ich totalnym luzem, docenianiem prostych chwil jak KOLACJA i szacunkiem do swojego czasu wolnego. Nie zapierdol do utraty tchu, bo konkurencja, bo hajs, bo terminy. Praca dostosowuje się do ich życia, a nie odwrotnie. Ten relaks i zdrowe podejście do ludzkich / rodzinnych wartości jest tak urocze – szczególnie w bardziej oddalonych dzielnicach tego turystycznego miasta – że warto się w tym zatopić na dłużej, a nie tylko biec od punktu A do B.
Nie będę zanudzać o tym po ile wejście na Colloseum, a co oznacza Ciao. Oto 6 rzeczy, które moim zdaniem sprawią, że Twoja wycieczka do Rzymu będzie po prostu piękna…
Zdjęcia: @niepamietamnic K.Niziołek.
I. Zaplanuj to wcześniej – Rzym to bardzo oblegana destynacja. Pierwszy raz widziałam takie tłumy próbujące wydostać się z lotniska, dlatego transfer warto zabukować wcześniej, bo dostanie nawet taksówki potrafi być istnym cudem. Nie chcesz się z nikim przepychać… Dla uniknięcia sytuacji stresowej warto na stronach www poszukać opcji zarezerwowania miejsca w shuffle busie lub zamówić samochód, który zapewni transfer do centrum. Warto o tym pomyśleć szczególnie jeżeli przylatujesz późnym wieczorem, kiedy opcje transportu są ograniczone lub mogą się po prostu… skończyć. A że Włosi lubią wypoczywać to dla Twoich kilku euro nie zostaną dłużej w pracy. O nie nie.
II. San Lorenzo – oto miejsce, w którym chcesz zamieszkać. Jeżeli cenisz sobie prawdziwego ducha miasta, a nie turystyczne bodźce w stylu ,,piękna dziewczyna, dobra cena”, to warto mieszkać właśnie tam. Szczególnie jeżeli jesteś człowiekiem młodym i rządnym sprawdzenia co oznacza rzymska impreza. Tu o 2 w nocy na placach i w małych uliczkach gniotą się Włosi emocjonalnie dyskutujący przy winie i szynce. Lecz nie tutaj szukać restauraacji z menu w każdym języku. Tu znajdziesz bary z piciem na wynos, winiarnie z winem na wynos, przekąski też na wynos lub opcjonalnie muzę na żywo w podziemiach. Tu Włosi gromadzą się na ulicach, robiąc sobie bar z zaparkowanego fiata 500. Klimat jest mocny i prawdziwy i co ważne – bardzo bezpieczny. San Lorenzo to dzielnica będąca miksem artystycznej bohemy i studenckiego świata. Bardzo mało tu turystów, dużo street artu i Włochów ceniących sobie PRAWDZIWE ŻYCIE. W związku z tym w ciągu dnia sporo miejsc jest zamknitych bo… tak :)
III. Wyluzuj – polecam mieć serdecznie w dupie plany, listy zabytków do odhaczenia i tabelki godzin otwarcia. Serio. Rzym to jeden, piękny zabytek. Nie spinaj się, że musisz stać do każdego miejsca w 2-godzinnej kolejce. Rekomendowałabym zgubić się w bocznej uliczce, wypić prosecco na fontannie, posłuchać ulicznego koncertu i delektować się każdą uroczą kamienicą i starożytnym murem, który spotka Cię – bez planu – co 500 metrów. Przyznam, że kultowe miejsca krytyczne typu Colloseum, Fontanna DiTrevi etc, były najmniej zachwycającymi na mapie mojej wędrówki. Przepiękne, interesujące i powalające, ale Masa krytyczna turystów, którzy ,,odhaczają” a nie spędzają czas – mocno odrzuca. Walka o miejsce na selfie i klaustrofobiczny tłum – to nie dla mnie. Dla mnie jest…
IV. Zatybrze – mówi się o tym, że tak jak Polska ma Pragę, tak Rzym ma Zatybrze. No nie. Praga jest stanowczo mniej turystyczna niż ten zakątek, do którego już dotarły stragany i turystyczne knajpki. Ale wciąż jest bardzo uroczo,
niesamowicie ,,włosko” i znacznie znacznie luźniej i przyjemniej niż w okolicy wcześniej wymienionych punktów krytycznych. To tu Włosi spędzają niedzielę.
V. Komunikacja miejska. Polecam – NOGI. Tak, będziesz marzyć o wymianie ich na nowe, ale jednak najsprawniejszym środkiem do poruszania się są właśnie osobiste buty. W większość miejsc można spokojnie dojść pieszo, zatrzymując się to na prosecco, to przy grajku na fontannie. A jeżeli już serio nie możesz iść dalej (możliwe, zdarzyło się) wtedy kupujesz bilet jednorazowy i jedziesz gdzie potrzebujesz. Można kupić jakiś większy karnet ale po co? Żeby zobaczyć Rzym w podziemiach i wychodzić na ląd przy najbardziej zatłoczonych punktach. Bleh – nie życzę Wam takiej wycieczki. To co najpiękniejsze wcale nie jest zaznaczone na mapie.
VI. Jedz, módl się i… pij.
Jedz – to oczywiste. Eksperymentuj, próbuj, nawet jak nie wiesz co znaczy rzecz w menu – zamów. Polecam też targi, na których można kupić sobie świeże produkty na śniadanie na trawie. Wszystko jest przepyszne i warto przywieźć 3 kilo żywej wagi na pamiętkę. Nawet zwykłe narożne knajpki z pizzami na kawałki potrafią totalnie zasoczyć.
Módl się – a jeżeli nie lubisz to po prostu podskocz do Watykanu na ,,Anioł Pański” o 12 w niedzielę. Klimat jest NIESAMOWITY. Mimo olbrzymiej ilości ludzi (czego zazwyczaj nie trawię), atmosfera jest fantastyczna, papież w oknie, śmiech tysięcy zgromadzonych ludzi i jakiś taki dobry duch w powietrzu. Zaskoczyło mnie, bo przyznam, że akurat tam poszłam ,,odhaczyć”, a opuściłam to miejsce raczej zachwycona, bo bardzo rzadko dzisiaj w kościele spotykam po prostu prawdziwą, szczerą energię, a nie wydukane formułki…
Pij – kawy, dużo pysznej kawy. A dalej… nie trafisz tam na złe wino, no nie. Nawet takie podstawowe, gdzie za karafkę płacisz tyle co w Polsce, to totalna bajka. Polecam – nawet w mało rozsądnych ilościach, przecież masz wolne…
A po powrocie do ,,domu” relaks w pięknej włoskiej kamienicy z widokiem na góry. To materiał na kolejny post, w którym całą sobą zarekomenduję nieco altrnatywną, ale bardzo sensowną opcję zakwaterowania – nie tylko w Rzymie.
To był cudowny, włoski weekend… z pewnością nie ostatni. Macie rekomendacje? Chętnie przyjmę.
12 comments
No idealnie chce się jechać!!!!!!
czytam bo lubię… <3 jedź!
Lastowicze Rzym kochają i wrócimy tam nie raz <3
Zgadzam się z Tobą ze wszystkim, wszystko mi się podobało oprócz dłuuugiego czekania w autobusie na płycie lotniska przed odlotem!!!
Slawek… Też tam byłes??? :D
Tak, Stałem naprzeciw Ciebie i Karola,i widziałem jak się wkurzasz,czekając na otwarcie drzwi autobusu.!!!!!Zresztą ja też już miałem dość czekania!!!
Pozdrawiam,ładna z Was para!
Tak byłem, również pierwszy raz, zobaczyłem to samo co Ty i polecam każdemu kto nie był.Niezapomniane chwile,wspomnienia na zawsze….te rzeczy o których piszesz naprawdę uczynią pobyt pięknym!!!!!!!!!!!!!!!
Polecam!!!
Sławek… po tylu dniach łażenia jeszcze stanie w autobusie to było TOO MUCH :D Pozdrawiamy!
OK! Masz rację. Może znowu się gdzieś spotkamy w podróży na jakimś “rozdziewiczeniu” jakiegoś zakątka świata, czego Wam i sobie życzę!!! Nigdy więcej czekania w autokarze na przejazd z terminalu do samolotu!!! Udanych odcinków “Na Językach” zawsze będę Tobie “kibicował”. Pozdrawiam!!!!
Slawek… zapraszam BARDZO do oglądania :) i do zobaczenia kiedys, gdzies!
Hm trochę jesteś wulgarna choć to co piszesz nie jest zle. Szkoda bo na mądra dziewczyne wygladasz. ….no cóż w Polsce jest trendy być takim powodzenia. Szkoda że dzievi to czytaja.