Zacząć nowy rok z przytupem – taki był cel. Do tego celu posłużył mi i moim cudownym przyjaciółkom Tel Aviv – izraelskie miasto, które było dla nas obiecującą tajemnicą, w której pokładałyśmy wielkie oczekiwania. Z całym workiem rekomendacji, wyszperanych informacji i wspaniałym nastawieniem pofrunęłyśmy do tego niepowtarzalnego miejsca, które śmiało mogę nazwać Kalifornią tej części świata. Miejscem, które POKOCHAŁAM. Oto moje praktyczne wskazówki, polecenia i przemyślenia, które mogą pomóc Wam zaplanować podróż w taki sposób, żeby zakochać się w tym mieście.
Jacy są ludzie? Mieszkańcy są wspaniali, uśmiechnięci, chętnie zagadują i udzielają porad, jednocześnie są bardzo kulturalni. Wspaniali!!!! Oni ŻYJĄ przez wielkie Ż. Od wczesnych godzin porannych plaże pełne są ludzi w każdym wieku, którzy grają w siatkówkę, serfują, biegają czy czytają książkę pod palmą. Wyciskają czas jak cytrynę i to bardzo bardzo efektywnie. Tel Aviv to nowoczesny fragment izraelskiej kultury, która z jednej strony jest widocznie inna niż nasza pod względem wartości, religii, zasad etc., z drugiej strony są bardzo europejscy w swojej otwartości i obyciu.
Kiedy pofrunąć? Styczeń w Tel Avivie nie jest miesiącem do smażenia się na plaży, co bardzo zmartwiło moje zapakowane bikini. Jest ciepło bo około 18-20 stopni w dzień, ale mocno wieje, co powoduje, że jak przyjdzie wieczór, kiedy jest już 12 stopni – chcesz być ubrany jak cebula. Dlatego zamiast 7 par szortów polecam sweterki, bluzeczki z długim rękawem i inne płaszczyki. Tak czy siak w słoneczne dni można mocno podładować baterie wiosenną aurą, przyrumienić policzki i wygrzać się na piachu – tyle że w ubraniu. Latem otwiera się jeszcze więcej opcji plenerowych, barów na dachach, a te na plaży zaczynają żyć pełnią życia. Wtedy wrócę też z pewnością!
Co jest WOW? Nawet w styczniu możesz wskoczyć w piankę i… płynąć! Serfing – właśnie dlatego nazywam to miasto Kalifornią tej części świata. Lecisz kilka godzin samolotem, a czujesz się jak na Venus Beach w okolicach Los Angeles. OBŁĘD. Fale sprzyjają, atmosfera na plaży też. To miejsce tętni serferskim życiem i nawet oglądanie tego z piachu jest mega zjawiskiem. Na Gordon Beach można spokojnie wynająć sprzęt i też popływać na surfingu, windsurfingu albo SUPie. Co jeszcze totalnie mnie ujęło? MIASTO PSÓW. Podróżuję po całym świecie, ale nigdy nie spotkałam się z kulturą tak mocno oddającą szacunek psom. Te zwierzęta są dosłownie wszędzie – ludzie chodzą z nimi do barów, restauracji czy na plażę, gdzie psy biegają bez smyczy. Mogą, bo jednocześnie są bardzo wychowane, a właściciele zachowują czystość – ewidentnie to też element wymogów kulturowych. Widzę tam mojgo Retro <3
Gdzie warto spać? PRZY PLAŻY. Tak, tak, zdecydowanie tak! Ja polecam skorzystanie z Airbnb (apartamenty do wynajęcia) i trafiłyśmy do mieszkanka tuż przy plaży z ogrodem i to było doskonałe rozwiązanie. Gdybyśmy zorganizowały się wcześniej bez problemu złapałybyśmy mieszkanie z widokiem na morze albo tarasem na dachu – jest ich mnóstwo! Warto szukać noclegu blisko plaży gdzieś między Mariną a Starą Jaffą. Co do odległości fajnych punktów od siebie – są spore. Przemieszczanie się po mieście komunikacją miejską nie jest aż tak intuicyjne ani tanie (bilet jednorazowy 6 zł), więc najczęściej chodziłyśmy pieszo (minimum kilkanaście kilometrów dziennie, ha!) lub taksówkami – polecam aplikację Gettaxi, która działa właśnie w Tel Avivie, jeżeli jedzie się w kilka osób ceny są bardzo przyzwoite. A najlepiej to wypożyczyć rower :D
Ile wydam? Dużo… W skrócie – jest drogo. Ceny w supermarketach mocno zadziwiają, co powoduje, że w ogóle nie opłaca się tam kupować jedzenia. Opakowanie sera żółtego 25 złotych, paczka lokalnego pieczywa 20 złotych, woda 6 złotych piwko 12. W knajpach piwo około 30 złotych. Z jedzeniem już znacznie lepiej można zjeść fajny street food nawet za 25 złotych, a w knajpach cały posiłek za 50 – ale jaki!!!! Jedzenie jest kosmosem. Drogo czy nie – WARTO na to zaoszczędzić jeżeli jest to Twoje marzenie, bo miasto jest obłędne!
Jak zaplanować pobyt? W planowaniu podróży trzeba wziąć pod uwagę Szabat, który zaczyna się w piątek popołudniu i trwa całą sobotę. Wtedy większość knajpek nie działa nawet w najbardziej gwarnych czy turystycznych okolicach. To samo ze sklepami czy bazarkami. Dlatego jeżeli nastawiacie się na imprezowanie zaplanujcie CZWARTEK na dzień tańców do rana. Jeżeli chcecie jechać na zakupy, albo kochacie szperać na lokalnych bazarkach – koniecznie zróbcie to przed piątekiem, zostaje też niedziela, która jest jak nasz poniedziałek. Jeżeli chcecie zobaczyć życie lokalnej społeczności w weekend, kiedy wysypują się na plaże i ulice – wybierzcie piątek i sobotę w godzinach porannych i wczesnym popołuniem.
Imprezy w Tel Avivie – prawda czy mit? Tel Aviv nazywany jest jednym z najbardziej imprezowych miast świata ale z tym się nie zgodzę, a o imprezach trochę wiem :P Ewidentnie lokalna kultura woli przebywanie przy piwku, jedzeniu i rozmowie w barach i outdoroowych, hipsterskich przestrzeniach z dobrym bitem w tle. Jeżeli to jest już imprezowanie to zgadzam się – jest na poziomie top of the top, miejsca są wspaniałe! Natomiast typowe życie klubowe w porównaniu z moim ukochanym Berlinem jest zdecydowanie mniej intensywne i kumuluje się we wcześniej wspomniany czwartek. Jest parę miejsc wartych polecenia i jak już traficie do nich w czwartek to będziecie w niebie. Zaznaczam, że w klubach jest mnóstwo facetów, bardzo mało kobiet, dlatego jednak lepiej, żeby z przyczyn uniwersalnego bezpieczeństwa samotna dziewczyna (nie daj Boże blondynka :P) nie szła na imprezkę w pojedynkę, bo nie opędzi się od adoratorów, którzy choć kulturalni, to są bardzo zdeterminowani :D
Mam nadzieję, że odpowiedziałam na większość dręczących Was pytań – zebrałam te, które najczęściej do mnie trafiały po mojej relacji na Instastory. Jeżeli jesteście jej ciekawi – dodałam do wyróżnionych relacji na moim profilu @barbrabelt na Instagramie. W kolejnym poście o tutaj –> spisałam wszystkie rekomendacje konkretnych miejsc – barów, knajpek, klubów i dzielnic, które są zdecydowanie warte polecenia i pozwolą Wam poczuć to miasto pełną piersią.
Tel Aviv jest boski, porywa i bardzo bardzo zaskakuje. Jest różnorodny, a samo włóczenie się po uliczkach jest totalną bombą doznań i spostrzeżeń. Tel Aviv czasem jest piękny czasem trochę obdrapany. Czasem przedzierasz się przez rząd villi czasem przez sznur grafitti. Kupujesz chałwę na gwarny, bazarze lub snujesz się po niepozornej ulicznce, która okazuje się królestwem lokalnych projektantów mody. Jedno jest pewne – na to miasto potrzeba kilku dni, żeby na spokojnie poczuć jego niepowtarzalny, różnorodny klimat. Widok morza z perspektywny okolic Starego Miasta po prostu urywa głowę! Patrzysz, widzisz, nie wierzysz i dobrze wiesz po co tu przyjechałeś i wydałeś te wszystkie miliony monet. Tel aviv dal mi obłędny początek roku, który jest obietnicą, że kolejne 12 miesięcy będą totalną BOMBĄ. Rezerwujcie bilety teraz!
Bo życie jest tylko teraz… ;)
Różowe kurtka i brązowa sukienka: Miss Spark <3